Informacje

  • Wszystkie kilometry: 82353.99 km
  • Km w terenie: 1630.90 km (1.98%)
  • Czas na rowerze: 108d 23h 10m
  • Prędkość średnia: 20.38 km/h
  • Suma w górę: 421375 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy waxmund.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

>100

Dystans całkowity:31508.25 km (w terenie 368.90 km; 1.17%)
Czas w ruchu:1069:30
Średnia prędkość:23.28 km/h
Maksymalna prędkość:80.90 km/h
Suma podjazdów:195427 m
Maks. tętno maksymalne:183 (92 %)
Maks. tętno średnie:148 (75 %)
Suma kalorii:4895 kcal
Liczba aktywności:168
Średnio na aktywność:187.55 km i 8h 13m
Więcej statystyk
Czwartek, 24 kwietnia 2014 Kategoria >100, Wyprawa

Wyprawa przygotowawcza - Niniwa Team - dzień 3

Łączny ślad GPS:
http://www.gpsies.com/map.do?fileId=zceyvqicenkzatrd

Kilometry podzielone na oko na poszczególne dni ;) Drugiego dnia zaliczony przy okazji jeden z czeskich BIG'ów (gdy reszta grupy odpoczywała :P).
  • DST 180.00km
  • Podjazdy 1500m
  • Sprzęt Wyprawowy
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 23 kwietnia 2014 Kategoria >100, Wyprawa

Wyprawa przygotowawcza - Niniwa Team - dzień 2

Łączny ślad GPS:
http://www.gpsies.com/map.do?fileId=zceyvqicenkzatrd

Kilometry podzielone na oko na poszczególne dni ;) Drugiego dnia zaliczony przy okazji jeden z czeskich BIG'ów (gdy reszta grupy odpoczywała :P).
  • DST 150.00km
  • Podjazdy 1500m
  • Sprzęt Wyprawowy
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 22 kwietnia 2014 Kategoria >100, Wyprawa

Wyprawa przygotowawcza - Niniwa Team - dzień 1

Łączny ślad GPS:
http://www.gpsies.com/map.do?fileId=zceyvqicenkzatrd

Kilometry podzielone na oko na poszczególne dni ;) Drugiego dnia zaliczony przy okazji jeden z czeskich BIG'ów (gdy reszta grupy odpoczywała :P).
  • DST 150.00km
  • Podjazdy 1500m
  • Sprzęt Wyprawowy
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 28 marca 2014 | Uczestnicy Kategoria >100, >30km/h

Szybka setka



Na pierwszych 50km pod wiatr średnia 32,5 ;) Później trochę się uspokoiliśmy, i mimo że było z wiatrem średnią raptem utrzymaliśmy na tym samym poziomie.

Trasa dobrze mi znana, fotek brak. Do tego momentami coś próbowało kropić, ale że tempo dobre to i tak cieplutko było.

Na szosówce jednak czuć, że trochę łatwiej idzie, szczególnie przy prędkościach rzędu ~40km/h. A może po prostu miałem lepszy dzień... :p Szło dzisiaj ładnie, i dobrze, przynajmniej się zrewanżowałem Adamowi za ostatnie wleczenie się za nim do Warszawy ;) Tym razem Adam sporo więcej na kole siedział.

Pod sklepem jakiś żul chciał.... nam dać bułki :P Tego jeszcze nie było.
Później nie mógł uwierzyć, że w dobę można zrobić 600km ;)


  • DST 105.08km
  • Czas 03:14
  • VAVG 32.50km/h
  • VMAX 53.80km/h
  • Podjazdy 609m
  • Sprzęt MBK Mirage - drugie życie
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 21 marca 2014 Kategoria >100, >200

Kraków - Warszawa. Z przygodami ;)

Miała być pętelka po okolicy, ale miało mocno wiać z południa i aż żal było tego nie wykorzystać, więc zamiast gór tak jak tydzień temu, pojechaliśmy do Warszawy ;)

Miał z nami jechać jeszcze Wilk, ale coś mu wypadło i nie mógł niestety dołączyć.



Pobudka o 4:30, szybkie zapychanie makaronem i po spotkaniu na rynku o 6 rano ruszamy w trasę. Po ostrych podjazdach tydzień temu podjazdów się nie boję, bo na naszej trasie nic wielkiego nie będzie. Tymczasem na wyjeździe z Krakowa Adam wychodzi na przód, i ledwo daję radę utrzymać koło na tych pagóreczkach. Całkowicie zastane nogi, nie idzie zupełnie.

Po kilku takich podjazdach rozkręcam się, i sam zaczynam czasem uciekać ;) Na zjazdach udaje się kilka razy wyciągnąć ~70km/h, ale na tylko na moment i licznik ledwo załapał jako Vmax 70.

Na naszym 70 kilometrze, na zjeździe do Wodzisławia jak na każdym innym dokręcamy wjeżdżając na skrzyżowanie przy ~50-60km/h.
Adam był trochę z przodu i przejeżdża skrzyżowanie, a gdy tylko przejechał, z podporządkowanej rusza auto próbując przeciąć w poprzek drogę...



Chcąc przeżyć wcisnąłem obie klamki na maksa, rower wpadł w lekki poślizg i wywróciłem się razem z nim szorując bokiem po asfalcie.
Szczęśliwie wyhamować mi się udało.

Kierowca który wymuszał pierwszeństwo spojrzał na mnie jak na rozjechanego psa, i pojechał dalej ;) Wychyliłem głowę żeby zapamiętać rejestrację, i leżę dalej na środku pasa powtarzając ją sobie w głowie.

Auta wokół stoją, ktoś wychodzi pytać czy żyję. Żyję.
Adam zapisuje rejestracje i pomaga mi się zebrać z drogi.
Straszliwie boli prawa noga, która jest dziwnie wykręcona i nie mogę nią zbytnio ruszyć. Kość żadna nie wystaje, więc w sumie i tak dobrze :P

Jakiś kierowca dzwoni po karetkę i policję, ale gdy jeszcze jest na linii (trochę to zajęło) staram się rozruszać nogę i wydaje mi się, że poza mocnym stłuczeniem wszystko ok, więc mówię żeby odwołał karetkę, ale ta już jedzie i zawrócić ponoć nie może.

Na facebooku dowiedziałem się już, że 'Przodujesz w statystyce "najczęściej wzywana karetka do cyklisty (Polska)"'. Coś w tym jest...

Pierwszy przyjeżdża na sygnale (świetlnym) nieoznakowany radiowóz na rejestracji z moi rodzimych Starachowic, później karetka. Sanitariusz podpytuje o stan, ale widzi że noga cała, więc tylko wypisuje papier pod którym się muszę podpisać oświadczając że na własną odpowiedzialność na pogotowie nie pojechałem.
W sumie to nie wiem co by było gdyby później coś wyszło... Swego czasu wypuszczono mnie ze szpitala po wypadku ze złamaną szczęką... Teraz też na pewno byłem w szoku...

Wyciągam z sakwy Voltaren Max który wziąłem na wypadek problemów z kolanami i smaruje mocno obitą nogę, co sanitariusz skwitował 'o, widzę że pan przygotowany' :P



Policja tymczasem po zebraniu moich zeznań (nie obyło się bez dmuchania do alkomatu :P już chyba z 5 raz na rowerze...), jedzie szukać sprawcy. Schodzi im ze sprawą prawie godzinę. Kierowca się przyznał do wymuszenia, ponoć nie widział. Eh... Dostał jakiś mandat i tyle.
Na koniec sam sobie wypisuje notatkę o zdarzeniu na jakimś świstku papieru, którego nawet mi policjant nie chciał podpisać :P
Całkiem podartego buta (przy okazji też dwie skarpetki i stopę) naprawiam tymczasowo zipem żeby jakoś trzymał ;)

Z akcją zeszło ~1h 40min. Noga dzięki maści przeciwbólowej prawie nie boli, więc wskakujemy na rowery. Pechowo spodnie obcierają się nie tylko na kolanach, ale też na tyłku, i to w dość hmm newralgicznym miejscu :P Z tej okazji Adam prowadzi a ja siedzę grzecznie na kole ;)
Zaszyć taką lycrę z moimi zdolnościami manualnymi będzie ciężko, jakbym bieliznę jakąś zakupił może być gorąco... Zakładam w końcu krótkie spodenki (typu plażowego :P), które wziąłem żeby przy planowanym powrocie pociągiem się trochę mniej rzucać w oczy ;)
Ciepło, ale przynajmniej można jechać bez wstydu :P



W Jędrzejowie odbijamy jadąc na kolejnych ~50km odcinkami z niesprzyjającym wiatrem, z którym i tak mocno walczymy (30 musi być!).
Miło się odbija po takim kawałku walki z wiatrem, z powrotem na drogę na której wieje w plecy. Sama przyjemność taka jazda :)

Na 120km postój pod sklepem. Południa jeszcze nie ma, a my już w krótkim rękawku...

Za Łopusznem (~140km) opuszczają mnie chyba wreszcie emocje związane z wcześniejszą wywrotką (myślałem że mnie zabije to auto...), i coraz bardziej opadam z sił. Jeszcze przed chwilą prowadziłem na prostym ~40km/h, a teraz ciężko mi koło trzymać przy 35. Siedzę więc dużo więcej na kole, tylko czasem wychodząc na trochę na zmiany.



W Końskich kolejny postój na którym już całkiem opadam z sił. Raptem 170km w nogach, a ja usypiam :p Coca cola i jakieś batony trochę pomogły,  i po odwiedzeniu jednej gminy w łódzkim, robimy kolejny postój po 70km w - jeśli wierzyć tabliczce - najmniejszym mieście Polski - w Wyśmierzycach.
Tu już całkiem padam. Styrany niesamowicie, ubrałem się, trzęsę się z zimna, tymczasem Adam siedzi obok w krótkim i mu ciepło. W końcu 21 stopni, więc nic dziwnego... :P Stan powypadkowy jednak nie sprzyja długim trasom.

Już po ciemku dojeżdżamy do Warki, za którą zauważam świecącą jasnym światłem lampkę rowerową. No lepszej motywacji do jazdy nie może być ;)
Zapominam o zmęczeniu i wychodzę na zmianę będąc z początku przekonanym, że to jakiś miejscowy dziadek i że go szybko dogonimy. Kręcimy te ~32km/h na prostych ale coś nam się ta lampka oddala. Na płaskim to jednak ciężko kogoś dogonić :p Szczęśliwie trafia się podjazd, na którym mocniej dokręcam, później odchodzę na wypłaszczeniu, i już mijam na swoim MTB z wypchaną ciuchami sakwą, w hawajskich spodenkach, przy prawie 40km/h  jakiegoś gościa na szosie :P
Szybko nas dogania i trochę nie dowierza temu że jedziemy z Krakowa i mamy prawie 300km w nogach, kwitując to czymś w stylu:
- ta, jasne.

Wychodzi na prowadzenie chcąc nas chyba pogonić, i tak sobie kręcimy po ~40-45km/h za nim na koniec trasy :P
Dołącza się do nas w międzyczasie Wallace z forum który zostaje z początku trochę z tyłu, więc muszę jeszcze wyprzedzić kompanie z prośbą o krótki postój. Po minucie ruszamy już razem, chłopaki zmieniają się we trzech na przedzie, a mnie po 30km takiego gonienia całkowicie odcina i musimy odpuścić ;)
Wcinam jakiegoś batona i bułkę, i kręcimy kolejne 5km do Konstancina gdzie czeka na nas Biker1990. Posiedzieliśmy trochę pod sklepem (na postoju znowu umieram i zasypiam :P), i po kawałku wspólnej trasy Biker odłącza się w stronę Powsina.



Dojeżdżamy we trzech koło 21 do Warszawy gdzie przy moście łazienkowskim żegnamy się z Wallacem (dzięki za siodełko! :)), a my szukamy znajomych Adama.
Wypasiony hamburger na ulicy Zwycięzców (a jak!), później na plażę, krótka rundka po starym mieście, i wsiadamy w pociąg do domu.



W pociągu wiadomo jak się śpi. Rano zjadłem w domu śniadanie i po dosłownie minucie drzemania dostałem telefon, wzywający z powrotem na rower.... Oj, nie chciało się, ale jak się człowiek umówił, to trzeba jechać :D Wysmarowałem nogę maścią, a że już spóźniony byłem, to znowu ciśnięcie na maksa ;) Przejechaliśmy się na tandemach do Tyńca.



Do Warszawy jechało się super. Chyba pierwszy raz jechałem dłuższą trasę z tak sprzyjającym wiatrem (po południu mocno osłabł, ale i tak pomagał). Taka jazda to sama przyjemność, choć po prawie-wypadku, od połowy trasy mocno musiałem ze sobą walczyć żeby dotrwać do końca :P Gdyby nie Adam, dla którego swoją drogą było to pierwsze 300km na koncie, chyba bym odpuścił :p

Miłym akcentem było też to, że rower MTB (opony 26x1,5") nie miał nic przeciwko szybkiej jeździe i dobrej średniej, która od początku utrzymywała się praktycznie na tym samym przyzwoitym - 31,6km/h poziomie :P

Zaliczone gminy:
Oksa, małogoszcz, Krasocin, łopuszno, radoszyce, gielniów, drzewica, odrzywół, klwów, potworów, radzanów, wyśmierzyce, warka, góra kalwaria, konstancin-jeziorna.
Łącznie 957, 70 w tym roku (na niebiesko):




Trasa gminnie nie była zbytnio zoptymalizowana. Raczej nastawiona na to co przy okazji może wpaść ;)

  • DST 344.00km
  • Czas 10:52
  • VAVG 31.66km/h
  • VMAX 70.53km/h
  • Podjazdy 2200m
  • Sprzęt Wyprawowy
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 14 marca 2014 | Uczestnicy Kategoria >100, >200, Górki

Góry. Dużo gór ;)




Zima się powoli kończy, więc trzeba korzystać z dobrej pogody, bo na sobotę już śnieg z deszczem zapowiadali...



A: Jakieś plany na jutro? Proponuje wyskoczyć jutro w jakąś dłuższą traskę...
Ja: Dłuższą, czyli ile?
A: Ambitnie myślę coś koło 200. Tak wiem, dla Ciebie to jak po bułki do sklepu...
Ja: 190km i 3700 przewyższenia. Dobre będzie?
A: Myślałem, że się lubimy, a tu widzę będzie wypluwanie płuc...

;)

Startujemy koło 7:30 i po 4km wciskamy się na pierwszą z wielu dzisiejszego dnia 14% ściankę.

Już na 3 podjeździe stajemy żeby się rozebrać, bo gorąco. Termometr pokazuje 7 stopni w cieniu.

Ścianka na dzień dobry:


Jedziemy dobrze mi znanymi drogami do Dobczyc, a później - chcąc ominąć nudny i płaski odcinek w kierunku Wiśniowej - odbijamy w okoliczne wioski.
Pakujemy się pechowo w brak asfaltu (Adam jedzie na szosie), ale szczęśliwie po ~1,5km się kończy.



Ścianka za ścianką, prawie na każdej licznik łapie ~10%, nie raz pokazując więcej.
Pierwszy 1000m przewyższeń był po 45km.

Za podjazdem w Kasinie trochę się wypłaszcza, dzięki czemu mimo że te 33-35 trzymaliśmy, trochę odpoczywamy od podjazdów.



Po 80km i prawie 2000m przewyższeń na koncie robimy zasłużony postój w Rabce. Ciepełko... można się rozebrać do krótkich spodni i koszulki... taką zimę to ja rozumiem :D

Ruszamy dalej 1-2% podjazdem, który kończy się piękną ścianką w Rdzawce:



Jechałem już tędy 2 razy. Raz na szosie - było ciężko. Drugi raz na MTB z 4 sakwami i przełożeniem 30/34. Też było ciężko...
Tym razem wrzuciłem młynek 22/34 i na spokojnie wjechałem sobie całą górkę, na której nachylenie praktycznie nie schodzi poniżej 10%.



Adam tymczasem mocno walczył na 39/25 :P I dał radę ;)

Później długi i zimny zjazd zakopianką (aż głowa bolała :p) do Chabówki i przed nami kolejne ścianki i ścianeczki...

Do tego kawałek pod wiatr, więc w Skomielnej stanęliśmy na odpoczynek. Siedząc pod sklepem kilka osób życzyło nam 'smacznego', ktoś zagadał... pełna kultura na wsi ;)

Za Makowem Podchalańskim wjeżdżamy na fajne serpentyny, a na zjeździe spotykamy Żubra który wyjechał nam na spotkanie.
Jedziemy dalej razem na ostatni większy podjazd za Budzowe, i do końca już po niemalże płaskim (jakieś małe hopki tylko) lecimy do Krakowa, z krótkim postojem w Kalwarii.



Przed Rabką kierowca busa chciał zabić mnie, już w samym Krakowie inny kierowca próbował zabić Adama. Szczęśliwie ani jednemu ani drugiemu się to nie udało i dojechaliśmy cali ;)

Wracając do domu dokręciłem jeszcze kilkaset metrów żeby 200 się pojawiło ;)

3000 przewyższenia pękło na 138 kilometrze ;) Na tym etapie średnie nachylenie na poziomie 8% :D Było super!

Chyba najcięższa jednodniowa trasa jaką w życiu zrobiłem. W domu padłem jak mucha :P



Dzień wcześniej zamontowałem tylny hamulec w MTB, bez którego jeżdżę od dobrych ~3 lat. Do tego porządny, tarczowy hydrauliczny Avid. Bardzo z niego byłem zadowolony... Montaż zajął mi ~3minuty, hamuje jak zły, nic nie ociera, klamkę wystarczy leciutko dotknąć... ciekaw jestem co będzie w razie awarii ;)

Na MTB z szerokimi (26x1,5") o dziwo dużo gorzej mi się wchodzi w zakręty niż na szosówce. Kwestia geometrii ramy? Środka ciężkości? Tak czy inaczej, na zakrętach musiałem hamować ):


Cudowny filmik ze zjazdu ;)

https://www.youtube.com/watch?v=Z-FTas9ZjKo

Zdjęcia i filmik z adamowego GoPro.

Tu obszerniejsza galeria (całe 46 fotek):
https://picasaweb.google.com/113355242078790491964/Gorki#


  • DST 200.06km
  • Czas 08:55
  • VAVG 22.44km/h
  • VMAX 74.93km/h
  • Podjazdy 3724m
  • Sprzęt Wyprawowy
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 8 marca 2014 Kategoria >100

180km - Kolosy! ;)

Przy okazji wizyty w Trójmieście na Kolosach (prezentowaliśmy zeszłoroczną wyprawę z Syberii), wziąłem ze sobą rower i pokręciłem co nieco w sobotę. A że w piątek 'trochę' poimprezowaliśmy, to w sobotę nie było wcale łatwo się zebrać i kręcić ;) Ale skoro już przywiozłem rower przez prawie całą Polskę, to musiałem go choć trochę wykorzystać, bo by mnie jeszcze kolega nie wpuścił z nim do auta w drodze powrotnej ;)

Dopiero koło 9 ruszam tyłek, i zaczynam jazdę centralnie pod wiatr. Zakazy rowerów wygoniły mnie na jakąś boczną dróżkę gdzie trafiam na betonowe płyty. A miałem nadzieję, że teren będzie :P

Po pewnym czasie wyjeżdżam z powrotem na asfalt, gdzie momentami nawet ~22km/h ciężko utrzymać.
W końcu docieram do Kaszubskiego Parku Krajobrazowego, gdzie wciskam się też na trochę w teren. Ładnie tu ;)

Na 70km postój, a po kolejnych 20km kryzys :P i na 100km kolejny postój, na którym pewna Pani zaprosiła mnie do wiejskiej świetlicy, żebym sobie 'pooglądał telewizję i posiedział' :P Pojadłem mocno, i już do końca (kolejne 80km) z jednym minutowym postojem na banana i telefon ;)

Przed Wejherowem wskakuje na krajową 6'kę, gdzie idealnie z wiatrem w plecy bez wysiłku jadę te 35km/h.

Fajne okolice, sporo pagórków i śmiesznych kaszubskich nazw ;) Jakieś ~20km w terenie - podoba się mnie coraz bardziej ta jazda terenowa. Przydałyby się grubsze opony (mam schwalbe marathon 26x1,5) i lepsze hamulce, bo z samym przednim (i to kiepskim) v'brakiem jeżdżę :P

Ale już do mnie jedzie Avid Elixir 3 na przód, w zapasach mam Juicy 3 na tył, a i opony też się jakieś znajdą, więc będzie dobrze. Może wjadę w teren konkretniej ;)

Na koniec wycieczki spotykam Tranquilo, a później całą niniwową bandę. Odbieram z auta ciuchy, i jadę już po ciemku jakimiś skrótami przez lasy na nocleg dzięki uprzejmości Michała Z. ;) W terenie nocą, porządna lampka tym bardziej się przydaje. Mactronic Noise 500 zdecydowanie daje radę!



Zaliczone gminy (942, 55 w tym roku):
kosakowo, wejherowo (miejska i wiejska), łęczyce, lębork, nowa wieś lęborska, cewice, sierakowice, linia, kartuzy, przodkowo, żukowo

Coś namieszałem przy planowaniu trasy, i 2 dziury zostawiłem przy samym Trójmieście. Zupełnie bez sensu :P



Średnia bez szału, ale jak na sporo terenu i stan w jakim ruszałem, to i tak dobra :D
  • DST 181.65km
  • Teren 20.00km
  • Czas 07:30
  • VAVG 24.22km/h
  • VMAX 50.47km/h
  • Podjazdy 1755m
  • Sprzęt Wyprawowy
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 16 lutego 2014 Kategoria >100

Strzelce - Kluczbork

Po świetnej gościnie u Średniego trochę ciężko się zebrać ;)
Ruszamy we dwóch na pierwsze 30km z pogaduchami. Szczęśliwie prognozy zawodzą i nie pada ;)

Na brzegu lasu ~50m przed nami, przebiega nam drogę stado (~14 sztuk) wielkich jeleni. Dobrze, że tak to się nie skończyło:

http://www.youtube.com/watch?v=S2oymHHyV1M

W Ozimku się rozdzielamy, i lecę sobie dalej z nadal przeszkadzającym wiatrem. Przed Kluczborkiem odbijam kawałek na zachód celem zaliczenia gminy Wołczyn, i później cisnę idealnie z wiatrem w stronę Gorzowa Śląskiego. 30-40 nie schodzi z licznika ;) Z wiatrem to się jednak leci...

Wypada mi w pewnym momencie licznik (coś mam luźną podstawkę). Staję niemalże w miejscu i zaczynam poszukiwania. Po ~5min zero wyników. Zrezygnowany wsiadam na rower, i zauważam kątem oka licznik, który wyhamował 1m dalej niż ja :P To dopiero fuks ;)

Dokręcam do 100km, i zgarnia mnie z trasy Tato, który akurat jechał tędy do domu ;)



Zaliczone gminy:
Tarnów Opolski, Chrząstowice, Ozimek, Turawa, Łubiany, Murów, Wołczyn, Gorzów Śląski
Łącznie 917.

  • DST 101.00km
  • Czas 03:39
  • VAVG 27.67km/h
  • Podjazdy 502m
  • Sprzęt Wyprawowy
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 15 lutego 2014 Kategoria >100, >200

Gminne 230 ;)

Krk - Rybnik - Krapkowice - Strzelce Opolskie

Sesja zaliczona :P Więc od razu wskakuje na rower.

Ruszam dość lekko ubrany, ale na zewnątrz -4, więc po 1km już staję żeby się ubrać lepiej ;) W ruch idzie bluza z windstoperem.
Ruszam spokojnym tempem, żeby nie powtórzyła się sytuacja z przed tygodnia, gdzie już na 20km był ciężki kryzys :P
Tym razem jedzie się całkiem dobrze. Najpierw kawałek ścieżką rowerową wzdłuż wisły gdzie spotykam kilku biegaczy, a później wskakuję na główną drogę na Alwernię.
W Chełmku 100m przed miejscem gdzie miałem 2,5 miesiąca temu wypadek, w niemalże identyczny sposób wyjeżdża mi inny gość... Jakieś pechowa miasteczko :/ Udaje mi się wyhamować, gość w ostatnim momencie mnie zauważa, i obyło się bez krwi :P
10km identyczna sytuacja, przy czym gość otwarcie miał mnie w dupie i świadomie wymusił pierwszeństwo zmuszając mnie do odbicia w bok i ostrego hamowania... Co się z tymi ludźmi dzieje...

Po drodze muszę ubrać ochraniacze, bo jednak zimno w stopy :p

Po 70km robię postój na obrzeżach Bierunia w ogródku zamkniętej knajpy :p Ciuchy dobre, więc mimo niskiej temperatury jest mi ciepło. Do tego pierwszy raz jadę z termosem herbaty, która też znaczenia pomaga. Nawet sobie nie zdawałem sprawy, ile takie ciepłe picie daje ;)

Odbijam trochę na południe, wiatr też trochę obraca i zaczyna bardziej przeszkadzać.
Czas mam dobry (a i tak będę musiał czekać na prom na Odrze który czynny dopiero od 15), więc trochę sobie folguje, i zwiedzam z roweru bardzo ładną Pszczyną (ładny duży park zamkowy ze sporą ilością sadzawek), później Żory, i zaliczam niespodziewane wcześniej z obu stron odwiedziny u siostry ciotecznej Adrianny w Rybniku.

W międzyczasie wiatr jeszcze bardziej zawija i wzmaga się na sile. Ciężko się jedzie... Wlokę się te 20-22km/h na płaskim.

Prom na Odrze zajmuje około połowy szerokości rzeki ;) Na promie dwa rowery, dwóch panów, chyba obaj podpici, ciężko zgadnąć który jest odpowiedzialny za przeprawę ;) Chwilę czekam i po 30 sekundach jestem już po drugiej stronie rzeki. No, choroby morskiej to się na takim promie nie dostanie :p


(zdjęcie zapożyczone od Wilka)

W Opolskim straszą po wsiach dwujęzyczne nazwy miejscowości. Polacy nawet we własnym kraju nie potrafią zadbać o własne sprawy. Smutne to. Jakoś w innych krajach, gdzie Polonii jest dużo, nie ma polskich nazw...

Jeszcze kawałek męki pod wiatr i wreszcie odbijam na północ.

Na 10km z wiatrem, wyciągam średnią rzędu 35km/h :P Później się trochę uspokoiłem, ale i tak na godzinnym odcinku jazdy z wiatrem miałem średnią 32,5km/h... Na MTB, mając 180km w nogach :p Tak to można jechać ;)

W Krapkowicach kończy się rumakowanie, i znowu odbijam na wschód. Wiatr, który trochę ucichł przy zachodzie słońca, teraz wieje ze 2x szybciej. Dmucha mocno, rzuca mną trochę po drodze. Szybko kończy mi się motywacja do jazdy i chowam się na przystanku. Kanapki się skończyły, więc wciskam w siebie paczkę wafelków i termos herbaty. Lepiej :)
Mocno walczę na końcówce żeby utrzymać te 26km/h średniej :p
Na koniec jeszcze szybki objazd rynku w Strzelcach i chwilę później siedzę u Średniego i oglądam jak Stoch zdobywa złoto ;)

Dzięki za świetną gościnę! ;)

Ogólnie to super się jechało, choć ze 2/3 trasy z niesprzyjającym wiatrem było dość męczące. Jakoś brakuje mi motywacji żeby cisnąć pod wiatr :p
Podregulowałem trochę pozycję na rowerze, i dziś już było całkiem nieźle ;) Całą drogę mi ciepło było, a momentami nawet aż za ;)

Fotek trochę porobiłem, ale nie mam kabla żeby je zgrać ;)

Trasa:


Zaliczone gminy:
Pszczyna, Suszec, Żory, Kuźnica Raciborska, Nędza, Rudnik, Cisek, Polska Cerkiew, walce, krapkowice, gogolin, Izbicko, Strzelce Opolskie.

Łącznie 917:




  • DST 236.30km
  • Czas 09:01
  • VAVG 26.21km/h
  • VMAX 55.57km/h
  • Podjazdy 1652m
  • Sprzęt Wyprawowy
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 8 lutego 2014 Kategoria >100

Krk - Zawiercie - Katowice

Powolutku, a poza tym, to i tak totalnie bez formy. Pierwszy kryzys na 20km ;) Dopiero ostatnie ~40km się przyzwoicie jechało.

Podjazdów sporo, z rana zacisznie, później pod wiatr, trochę po błotnistej leśnej drodze... Fajnie było. Od sierpnia tylko raz próbowałem rowerem za miasto wyjechać i skończyło się to wypadkiem, więc miło, że tym razem obyło się bez takich przygód ;)

Choć wracając następnego dnia, pędziłem na autobus z Katowic, co skończyło się piękną glebą na rondzie :P Zdarty łokieć i biodro... ;)

Tak czy inaczej, na wszelkie wypady poza miasto zamierzam z grubsza zawsze jeździć w kasku, więc wypadki mi nie groźne :P Strach powypadkowy nadal jest. Ciągle się boję, że mi z bocznej ktoś wyjedzie... :/



Zaliczone gminy: zawiercie, łazy, poręba, siewierz, mierzęcice, psary, wojkowice, bobrowniki, ożarowice
Aktualnie 896 zaliczonych ;)



  • DST 171.00km
  • Czas 07:18
  • VAVG 23.42km/h
  • VMAX 55.52km/h
  • Podjazdy 1741m
  • Sprzęt Wyprawowy
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl