Informacje

  • Wszystkie kilometry: 82353.99 km
  • Km w terenie: 1630.90 km (1.98%)
  • Czas na rowerze: 108d 23h 10m
  • Prędkość średnia: 20.38 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy waxmund.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2016

Dystans całkowity:619.28 km (w terenie 20.00 km; 3.23%)
Czas w ruchu:28:14
Średnia prędkość:21.49 km/h
Maksymalna prędkość:66.15 km/h
Suma podjazdów:3729 m
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:103.21 km i 7h 03m
Więcej statystyk
Sobota, 30 kwietnia 2016

Do miasta

Niedziela, 24 kwietnia 2016

W odwiedziny

W odwiedziny do Kuriera. Tam wiatr mocno przeszkadzający, już na początku mnie wyziębiło bo się trochę za lekko ubrałem. Sytuację uratował szosowiec który mi mignął w Bodzentynie. Od razu wiedziałem że zaraz mi będzie ciepło ;) Jadąc swoim tempem powoli go doganiałem, ale ten lekko przyspieszył, więc i ja musiałem przyspieszyć żeby go dogonić. Trzykrotna próba zagadania spełzła na panewce bo kolega miał słuchawki. Tempo podkręcone, kilka zmian, i gdy kolega zaczął mocno cisnąć na długi podjazd już czułem że tempo jest za mocne, po czym odbił na dalszy płaski odcinek a ja zostałem sam z podjazdem... ;)

Odwiedziny przyjemne, przy powrocie wiatr już z grubsza sprzyjający więc się przyjemnie jechało, oczywiście szczególnie na końcówce, jak już wtoczyłem się na Passo di Bartolomeano... :P
Średnia tam: 26, powrót ~30.

Climb: 3/8%




  • DST 73.27km
  • Czas 02:36
  • VAVG 28.18km/h
  • VMAX 64.60km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Podjazdy 656m
  • Sprzęt Szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 23 kwietnia 2016

Do miasta

Czwartek, 14 kwietnia 2016 Kategoria >30km/h

Do paczkomatu

Trochę daleko paczkomat mam... :P

Coś GPS szwankuje, włączyłem endomondo, ale dziadostwo wyłączyło się przed trochę okrężną drogą powrotną... :/
Szło całkiem nieźle ;)

Climb: 3/9%




  • DST 49.67km
  • Czas 01:39
  • VAVG 30.10km/h
  • VMAX 66.15km/h
  • Podjazdy 586m
  • Sprzęt Szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 2 kwietnia 2016 Kategoria >200

Gminna trzysetka z sakwami

Po 4 dniowym rowerowaniu z Niniwą, przyszedł czas na powrót do domu. Niedospany, ale dobrze rozkręcony ostatnimi dniami, ruszam po późnym śniadaniu dopiero koło 10:30.
Wiatr wieje w plecy, widoki trochę słabe, ale za to cieplutko, co po ostatnich chłodnych dniach jest miłą odmianą. Czuć że idzie wiosna! Kluczę trochę próbując ominąć DK 11, co nie do końca wychodzi mi na dobre. Coś ostatnio miałem problemy z GPSem, czego efektem jest brak jakiejkolwiek mapy, mam jedynie wgrany niezbyt zresztą dopracowany ślad. Mam więc sporo odcinków terenowych, które ciężko mi ominąć, bo boje się że nadłożę kupę kilometrów, lub ominę gminy które chciałem zaliczyć, czego bym tym bardziej nie chciał.
Średnia z jazdy przed pierwszym odcinkiem terenowym to prawie 26km/h. W terenie od razu mocno zaczęła spadać, bo i teren słaby (jakieś polne piachy, błota...).



Jedzie się pięknie, i z lekką obawą myślę o zbliżającym się coraz szybciej nawrocie, po którym będę jechał centralnie pod wiatr kolejne ~260km.

Po 90km pierwszy postój bo bidon już wylizany dawno temu i zaczyna się ciężko robić. Szybkie uzupełnienie, pączek, banan, krótka gadka z lokalnym okazem podsklepowej fauny i sprawnie zaczynam dalszą trasę.

Obawy okazały się jak najbardziej uzasadnione. Po (niemalże) zawróceniu, prędkość z dotychczasowych 30-35km/h na prostej, spada do 20-23 ;) Toporna jazda, ale czego się nie robi dla nowych gmin ;) A ciekawe nazwy gmin nawet były: Lututów, Kiełczygłów...





Nie zrobienie dokładnego śladu, kończy się jazdą po beznadziejnych drogach, pchaniem przez błota... Jakby tego było mało, przypominam sobie że lubię skróty, czego efektem jest przedzieranie się przez las bez ścieżki :P No ciekawa trasa była, nie powiem.



Między S8 a DK45 jadę super odcinkiem przez las. Świetny szuter, drzewa osłaniają całkowicie od wiatru, sama radość.

Na około 140km staję na obiad. Pierwszy raz w życiu, jadąc samemu na rowerze gotowałem sobie obiad na kuchence :) Zawsze tylko szybciej, kanapki, szybciej... A tu spokojna posiadówa na jakieś 40min i wcinanie makaronu. Nowe, przyjemne doznania samotnej jazdy ku uciesze mijających mnie samochodów (na przystanku gotowałem).

Zachodzi słonko, powoli się zmierzcha, a do domu daleko, jeszcze 200km... :P Powolutku pod wiatr...








Dojeżdżam wreszcie do bełchatowskiej kopalni, która wydaje po nocy złowrogie pomruki.



Wielka ta dziura w ziemi jest i nawet nocą robi wrażenie. Ciekawie toto wyjdzie, jak będą zalewać, co ponoć ma się stać w ciągu ~30 lat.

Problem:

Kawałek za kopalnią, staję na chwilę opierając rower o latarnię. Siadam na asfalcie żeby ubrać ochraniacze na stopy, a tymczasem rower pięknie stacza się do pobliskiego świeżo wykopanego roweru. No pięknie.
Wskakuje czym prędzej do rowu, wyciągam z wody rękawiczki, roweru mi się nie udaje, bo rów ma dobre 1,5m głębokości, a rower z sakwami do poręcznych nie należy, więc musiałem je najpierw odpiąć.
Podmoknięte buty i rękawiczki. Tragedia. Przy 3 stopniach nie jest to dobra nowina.

Jadę dalej, robi się coraz zimniej, a wg prognozy temperatura miała nie spadać poniżej 2 stopni niby. Pieprzeni metereolodzy ;)

W pobliskim lasku robię szybki striptease żeby ubrać zimowe spodnie, bo już bardzo zimno. GPS pada całkiem (śladu niestety nie udało mi się z niego zgrać, więc tylko wyklikany na RWGPS mam) i nie chce się za nic włączyć. To by było na tyle jeśli chodzi o jazdę po gminach. Jadę od tego momentu już najprostszą drogą do domu.

Na 220 kilometrze (po kolejnych 85km jazdy), w Gorzkowicach robię kolejny postój, w tym zaopatruję się na noc w szczęśliwie otwartym jeszcze sklepie.

Agonia:  :)

W ręce coraz zimniej, nogi lekko skostniałe, ziewa mi się coraz bardziej, tempo spada.
Męczę się coraz bardziej, zarzuca mnie coraz bardziej do rowu i na środek drogi. Dalsza jazda nie ma zbytnio sensu, ale boję się stanąć bo -3 stopnie (miało być +2!). Po 65km jazdy odpuszczam, i siadam na przystanku przykrywając się śpiworem (Cumulus X-lite, zbyt ciepły i duży to on nie jest :P). Zdążyłem sobie jeszcze pomyśleć "chyba nie zas..." po czy zasypiam oparty o bagażnik roweru ;)
Co jakiś czas budzę się z zimna, i próbuję się bardziej zagrzać wtulając mocniej w śpiwór, ale wilgotne i zamarzające na mnie ciuchy nie ułatwiają zagrzewania się.
Nie wiem ile czasu na przystanku spędziłem (30min? 1,5h?), ale na tyle dużo, że jak wstałem to się tak trząsłem z zimna że nie mogłem na rower wsiąść :P Telepało mną jak chyba nigdy.

Pędzę ile mogę żeby się tylko trochę zagrzać. Ulga, i spanie przeszło jak ręką odjął. Powoli na wschodnim horyzoncie się przejaśnia, zwiększa się ruch.

Wreszcie wschód i od razu cieplej.






Już znajome mi tereny - Zagnańsk ze swoim Dębem, przyjemny lasek przed Bodzentynem, i wreszcie koło 8 rano jestem w domu. Rano już koło 10 stopni, to był jeden z pierwszych naprawdę ciepłych dni tej wiosny... a ja taki wymarznięty i wymęczony, że spać poszedłem na pół dnia pod dwiema kołdrami ;)

Niezbyt łatwa to była trzysetka była. 250km pod wiatr, sporo za zimno, pechowo przemoczone rękawiczki i buty... Tak czy inaczej, poza ciężkim kawałkiem nocy, fajnie się jechało ;) Udał się też najważniejszy cel wyjazdu - w miarę wysoka kadencja przez całą trasę i brak bólu kolan, z którymi coś ostatnio kiepskawo było.

Climb: 3/11%

Zaliczone gminy: Radłów, Praszka, Skomlin, Biała, Czastary, Sokolniki, Galewice, Lututów, Czarnożyły, Ostrówek, Osjaków, Rusiec, Kiełczygłów, Rząśnia, Fałków, Ruda Malenicka, Smyków

Łącznie 1179, 47 w tym roku (na niebiesko).





  • DST 355.59km
  • Teren 20.00km
  • Czas 17:20
  • VAVG 20.51km/h
  • VMAX 52.13km/h
  • Podjazdy 2017m
  • Sprzęt Cannondale Caadx 6
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 1 kwietnia 2016 Kategoria >100

Wyprawa przygotowawcza Niniwa Team - Dzień 4

  • DST 128.25km
  • Czas 06:39
  • VAVG 19.29km/h
  • VMAX 36.76km/h
  • Podjazdy 470m
  • Sprzęt Cannondale Caadx 6
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl