Informacje

  • Wszystkie kilometry: 82353.99 km
  • Km w terenie: 1630.90 km (1.98%)
  • Czas na rowerze: 108d 23h 10m
  • Prędkość średnia: 20.38 km/h
  • Suma w górę: 421375 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy waxmund.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2014

Dystans całkowity:1403.73 km (w terenie 20.00 km; 1.42%)
Czas w ruchu:40:10
Średnia prędkość:24.78 km/h
Maksymalna prędkość:74.93 km/h
Suma podjazdów:9245 m
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:77.98 km i 6h 41m
Więcej statystyk
Piątek, 28 marca 2014

Masa krytyczna z NNT + miasto

Na masie na tandemie razem z Albertem ;)
Piątek, 28 marca 2014 | Uczestnicy Kategoria >100, >30km/h

Szybka setka



Na pierwszych 50km pod wiatr średnia 32,5 ;) Później trochę się uspokoiliśmy, i mimo że było z wiatrem średnią raptem utrzymaliśmy na tym samym poziomie.

Trasa dobrze mi znana, fotek brak. Do tego momentami coś próbowało kropić, ale że tempo dobre to i tak cieplutko było.

Na szosówce jednak czuć, że trochę łatwiej idzie, szczególnie przy prędkościach rzędu ~40km/h. A może po prostu miałem lepszy dzień... :p Szło dzisiaj ładnie, i dobrze, przynajmniej się zrewanżowałem Adamowi za ostatnie wleczenie się za nim do Warszawy ;) Tym razem Adam sporo więcej na kole siedział.

Pod sklepem jakiś żul chciał.... nam dać bułki :P Tego jeszcze nie było.
Później nie mógł uwierzyć, że w dobę można zrobić 600km ;)


  • DST 105.08km
  • Czas 03:14
  • VAVG 32.50km/h
  • VMAX 53.80km/h
  • Podjazdy 609m
  • Sprzęt MBK Mirage - drugie życie
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 27 marca 2014 Kategoria <100

miasto + Dobczyce

Niedziela, 23 marca 2014

miasto

Sobota, 22 marca 2014

Niewidomi na tandemach

~24km z Krakowa do Tyńca i z powrotem na tandemach (+ dojazd i powrót) ;) Jak zwykle kilka nowych osób, na miejscu zwiedzanie muzeum, oblizywanie się na widok benedyktyńskich specjałów w sklepiku i powrót drugą stroną Wisły.

Spaaać mi się chciało, ale i tak fajnie było. Później posiedzieliśmy jeszcze w 4 osoby i zjedliśmy pyszne pierogi z pierogarni na Dębnikach. Wreszcie jest ciepło, słoneczko świeci... oby jak najdłużej :)

Zachęcam do przyłączenia się do projektu! Projekt ogólnopolski, więc nie trudno ;)

http://www.niewidominatandemach.pl/
Piątek, 21 marca 2014 Kategoria >100, >200

Kraków - Warszawa. Z przygodami ;)

Miała być pętelka po okolicy, ale miało mocno wiać z południa i aż żal było tego nie wykorzystać, więc zamiast gór tak jak tydzień temu, pojechaliśmy do Warszawy ;)

Miał z nami jechać jeszcze Wilk, ale coś mu wypadło i nie mógł niestety dołączyć.



Pobudka o 4:30, szybkie zapychanie makaronem i po spotkaniu na rynku o 6 rano ruszamy w trasę. Po ostrych podjazdach tydzień temu podjazdów się nie boję, bo na naszej trasie nic wielkiego nie będzie. Tymczasem na wyjeździe z Krakowa Adam wychodzi na przód, i ledwo daję radę utrzymać koło na tych pagóreczkach. Całkowicie zastane nogi, nie idzie zupełnie.

Po kilku takich podjazdach rozkręcam się, i sam zaczynam czasem uciekać ;) Na zjazdach udaje się kilka razy wyciągnąć ~70km/h, ale na tylko na moment i licznik ledwo załapał jako Vmax 70.

Na naszym 70 kilometrze, na zjeździe do Wodzisławia jak na każdym innym dokręcamy wjeżdżając na skrzyżowanie przy ~50-60km/h.
Adam był trochę z przodu i przejeżdża skrzyżowanie, a gdy tylko przejechał, z podporządkowanej rusza auto próbując przeciąć w poprzek drogę...



Chcąc przeżyć wcisnąłem obie klamki na maksa, rower wpadł w lekki poślizg i wywróciłem się razem z nim szorując bokiem po asfalcie.
Szczęśliwie wyhamować mi się udało.

Kierowca który wymuszał pierwszeństwo spojrzał na mnie jak na rozjechanego psa, i pojechał dalej ;) Wychyliłem głowę żeby zapamiętać rejestrację, i leżę dalej na środku pasa powtarzając ją sobie w głowie.

Auta wokół stoją, ktoś wychodzi pytać czy żyję. Żyję.
Adam zapisuje rejestracje i pomaga mi się zebrać z drogi.
Straszliwie boli prawa noga, która jest dziwnie wykręcona i nie mogę nią zbytnio ruszyć. Kość żadna nie wystaje, więc w sumie i tak dobrze :P

Jakiś kierowca dzwoni po karetkę i policję, ale gdy jeszcze jest na linii (trochę to zajęło) staram się rozruszać nogę i wydaje mi się, że poza mocnym stłuczeniem wszystko ok, więc mówię żeby odwołał karetkę, ale ta już jedzie i zawrócić ponoć nie może.

Na facebooku dowiedziałem się już, że 'Przodujesz w statystyce "najczęściej wzywana karetka do cyklisty (Polska)"'. Coś w tym jest...

Pierwszy przyjeżdża na sygnale (świetlnym) nieoznakowany radiowóz na rejestracji z moi rodzimych Starachowic, później karetka. Sanitariusz podpytuje o stan, ale widzi że noga cała, więc tylko wypisuje papier pod którym się muszę podpisać oświadczając że na własną odpowiedzialność na pogotowie nie pojechałem.
W sumie to nie wiem co by było gdyby później coś wyszło... Swego czasu wypuszczono mnie ze szpitala po wypadku ze złamaną szczęką... Teraz też na pewno byłem w szoku...

Wyciągam z sakwy Voltaren Max który wziąłem na wypadek problemów z kolanami i smaruje mocno obitą nogę, co sanitariusz skwitował 'o, widzę że pan przygotowany' :P



Policja tymczasem po zebraniu moich zeznań (nie obyło się bez dmuchania do alkomatu :P już chyba z 5 raz na rowerze...), jedzie szukać sprawcy. Schodzi im ze sprawą prawie godzinę. Kierowca się przyznał do wymuszenia, ponoć nie widział. Eh... Dostał jakiś mandat i tyle.
Na koniec sam sobie wypisuje notatkę o zdarzeniu na jakimś świstku papieru, którego nawet mi policjant nie chciał podpisać :P
Całkiem podartego buta (przy okazji też dwie skarpetki i stopę) naprawiam tymczasowo zipem żeby jakoś trzymał ;)

Z akcją zeszło ~1h 40min. Noga dzięki maści przeciwbólowej prawie nie boli, więc wskakujemy na rowery. Pechowo spodnie obcierają się nie tylko na kolanach, ale też na tyłku, i to w dość hmm newralgicznym miejscu :P Z tej okazji Adam prowadzi a ja siedzę grzecznie na kole ;)
Zaszyć taką lycrę z moimi zdolnościami manualnymi będzie ciężko, jakbym bieliznę jakąś zakupił może być gorąco... Zakładam w końcu krótkie spodenki (typu plażowego :P), które wziąłem żeby przy planowanym powrocie pociągiem się trochę mniej rzucać w oczy ;)
Ciepło, ale przynajmniej można jechać bez wstydu :P



W Jędrzejowie odbijamy jadąc na kolejnych ~50km odcinkami z niesprzyjającym wiatrem, z którym i tak mocno walczymy (30 musi być!).
Miło się odbija po takim kawałku walki z wiatrem, z powrotem na drogę na której wieje w plecy. Sama przyjemność taka jazda :)

Na 120km postój pod sklepem. Południa jeszcze nie ma, a my już w krótkim rękawku...

Za Łopusznem (~140km) opuszczają mnie chyba wreszcie emocje związane z wcześniejszą wywrotką (myślałem że mnie zabije to auto...), i coraz bardziej opadam z sił. Jeszcze przed chwilą prowadziłem na prostym ~40km/h, a teraz ciężko mi koło trzymać przy 35. Siedzę więc dużo więcej na kole, tylko czasem wychodząc na trochę na zmiany.



W Końskich kolejny postój na którym już całkiem opadam z sił. Raptem 170km w nogach, a ja usypiam :p Coca cola i jakieś batony trochę pomogły,  i po odwiedzeniu jednej gminy w łódzkim, robimy kolejny postój po 70km w - jeśli wierzyć tabliczce - najmniejszym mieście Polski - w Wyśmierzycach.
Tu już całkiem padam. Styrany niesamowicie, ubrałem się, trzęsę się z zimna, tymczasem Adam siedzi obok w krótkim i mu ciepło. W końcu 21 stopni, więc nic dziwnego... :P Stan powypadkowy jednak nie sprzyja długim trasom.

Już po ciemku dojeżdżamy do Warki, za którą zauważam świecącą jasnym światłem lampkę rowerową. No lepszej motywacji do jazdy nie może być ;)
Zapominam o zmęczeniu i wychodzę na zmianę będąc z początku przekonanym, że to jakiś miejscowy dziadek i że go szybko dogonimy. Kręcimy te ~32km/h na prostych ale coś nam się ta lampka oddala. Na płaskim to jednak ciężko kogoś dogonić :p Szczęśliwie trafia się podjazd, na którym mocniej dokręcam, później odchodzę na wypłaszczeniu, i już mijam na swoim MTB z wypchaną ciuchami sakwą, w hawajskich spodenkach, przy prawie 40km/h  jakiegoś gościa na szosie :P
Szybko nas dogania i trochę nie dowierza temu że jedziemy z Krakowa i mamy prawie 300km w nogach, kwitując to czymś w stylu:
- ta, jasne.

Wychodzi na prowadzenie chcąc nas chyba pogonić, i tak sobie kręcimy po ~40-45km/h za nim na koniec trasy :P
Dołącza się do nas w międzyczasie Wallace z forum który zostaje z początku trochę z tyłu, więc muszę jeszcze wyprzedzić kompanie z prośbą o krótki postój. Po minucie ruszamy już razem, chłopaki zmieniają się we trzech na przedzie, a mnie po 30km takiego gonienia całkowicie odcina i musimy odpuścić ;)
Wcinam jakiegoś batona i bułkę, i kręcimy kolejne 5km do Konstancina gdzie czeka na nas Biker1990. Posiedzieliśmy trochę pod sklepem (na postoju znowu umieram i zasypiam :P), i po kawałku wspólnej trasy Biker odłącza się w stronę Powsina.



Dojeżdżamy we trzech koło 21 do Warszawy gdzie przy moście łazienkowskim żegnamy się z Wallacem (dzięki za siodełko! :)), a my szukamy znajomych Adama.
Wypasiony hamburger na ulicy Zwycięzców (a jak!), później na plażę, krótka rundka po starym mieście, i wsiadamy w pociąg do domu.



W pociągu wiadomo jak się śpi. Rano zjadłem w domu śniadanie i po dosłownie minucie drzemania dostałem telefon, wzywający z powrotem na rower.... Oj, nie chciało się, ale jak się człowiek umówił, to trzeba jechać :D Wysmarowałem nogę maścią, a że już spóźniony byłem, to znowu ciśnięcie na maksa ;) Przejechaliśmy się na tandemach do Tyńca.



Do Warszawy jechało się super. Chyba pierwszy raz jechałem dłuższą trasę z tak sprzyjającym wiatrem (po południu mocno osłabł, ale i tak pomagał). Taka jazda to sama przyjemność, choć po prawie-wypadku, od połowy trasy mocno musiałem ze sobą walczyć żeby dotrwać do końca :P Gdyby nie Adam, dla którego swoją drogą było to pierwsze 300km na koncie, chyba bym odpuścił :p

Miłym akcentem było też to, że rower MTB (opony 26x1,5") nie miał nic przeciwko szybkiej jeździe i dobrej średniej, która od początku utrzymywała się praktycznie na tym samym przyzwoitym - 31,6km/h poziomie :P

Zaliczone gminy:
Oksa, małogoszcz, Krasocin, łopuszno, radoszyce, gielniów, drzewica, odrzywół, klwów, potworów, radzanów, wyśmierzyce, warka, góra kalwaria, konstancin-jeziorna.
Łącznie 957, 70 w tym roku (na niebiesko):




Trasa gminnie nie była zbytnio zoptymalizowana. Raczej nastawiona na to co przy okazji może wpaść ;)

  • DST 344.00km
  • Czas 10:52
  • VAVG 31.66km/h
  • VMAX 70.53km/h
  • Podjazdy 2200m
  • Sprzęt Wyprawowy
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 20 marca 2014 Kategoria Po mieście, <100

miasto

Wtorek, 18 marca 2014 Kategoria <100, Po mieście

miasto

Piątek, 14 marca 2014 | Uczestnicy Kategoria >100, >200, Górki

Góry. Dużo gór ;)




Zima się powoli kończy, więc trzeba korzystać z dobrej pogody, bo na sobotę już śnieg z deszczem zapowiadali...



A: Jakieś plany na jutro? Proponuje wyskoczyć jutro w jakąś dłuższą traskę...
Ja: Dłuższą, czyli ile?
A: Ambitnie myślę coś koło 200. Tak wiem, dla Ciebie to jak po bułki do sklepu...
Ja: 190km i 3700 przewyższenia. Dobre będzie?
A: Myślałem, że się lubimy, a tu widzę będzie wypluwanie płuc...

;)

Startujemy koło 7:30 i po 4km wciskamy się na pierwszą z wielu dzisiejszego dnia 14% ściankę.

Już na 3 podjeździe stajemy żeby się rozebrać, bo gorąco. Termometr pokazuje 7 stopni w cieniu.

Ścianka na dzień dobry:


Jedziemy dobrze mi znanymi drogami do Dobczyc, a później - chcąc ominąć nudny i płaski odcinek w kierunku Wiśniowej - odbijamy w okoliczne wioski.
Pakujemy się pechowo w brak asfaltu (Adam jedzie na szosie), ale szczęśliwie po ~1,5km się kończy.



Ścianka za ścianką, prawie na każdej licznik łapie ~10%, nie raz pokazując więcej.
Pierwszy 1000m przewyższeń był po 45km.

Za podjazdem w Kasinie trochę się wypłaszcza, dzięki czemu mimo że te 33-35 trzymaliśmy, trochę odpoczywamy od podjazdów.



Po 80km i prawie 2000m przewyższeń na koncie robimy zasłużony postój w Rabce. Ciepełko... można się rozebrać do krótkich spodni i koszulki... taką zimę to ja rozumiem :D

Ruszamy dalej 1-2% podjazdem, który kończy się piękną ścianką w Rdzawce:



Jechałem już tędy 2 razy. Raz na szosie - było ciężko. Drugi raz na MTB z 4 sakwami i przełożeniem 30/34. Też było ciężko...
Tym razem wrzuciłem młynek 22/34 i na spokojnie wjechałem sobie całą górkę, na której nachylenie praktycznie nie schodzi poniżej 10%.



Adam tymczasem mocno walczył na 39/25 :P I dał radę ;)

Później długi i zimny zjazd zakopianką (aż głowa bolała :p) do Chabówki i przed nami kolejne ścianki i ścianeczki...

Do tego kawałek pod wiatr, więc w Skomielnej stanęliśmy na odpoczynek. Siedząc pod sklepem kilka osób życzyło nam 'smacznego', ktoś zagadał... pełna kultura na wsi ;)

Za Makowem Podchalańskim wjeżdżamy na fajne serpentyny, a na zjeździe spotykamy Żubra który wyjechał nam na spotkanie.
Jedziemy dalej razem na ostatni większy podjazd za Budzowe, i do końca już po niemalże płaskim (jakieś małe hopki tylko) lecimy do Krakowa, z krótkim postojem w Kalwarii.



Przed Rabką kierowca busa chciał zabić mnie, już w samym Krakowie inny kierowca próbował zabić Adama. Szczęśliwie ani jednemu ani drugiemu się to nie udało i dojechaliśmy cali ;)

Wracając do domu dokręciłem jeszcze kilkaset metrów żeby 200 się pojawiło ;)

3000 przewyższenia pękło na 138 kilometrze ;) Na tym etapie średnie nachylenie na poziomie 8% :D Było super!

Chyba najcięższa jednodniowa trasa jaką w życiu zrobiłem. W domu padłem jak mucha :P



Dzień wcześniej zamontowałem tylny hamulec w MTB, bez którego jeżdżę od dobrych ~3 lat. Do tego porządny, tarczowy hydrauliczny Avid. Bardzo z niego byłem zadowolony... Montaż zajął mi ~3minuty, hamuje jak zły, nic nie ociera, klamkę wystarczy leciutko dotknąć... ciekaw jestem co będzie w razie awarii ;)

Na MTB z szerokimi (26x1,5") o dziwo dużo gorzej mi się wchodzi w zakręty niż na szosówce. Kwestia geometrii ramy? Środka ciężkości? Tak czy inaczej, na zakrętach musiałem hamować ):


Cudowny filmik ze zjazdu ;)

https://www.youtube.com/watch?v=Z-FTas9ZjKo

Zdjęcia i filmik z adamowego GoPro.

Tu obszerniejsza galeria (całe 46 fotek):
https://picasaweb.google.com/113355242078790491964/Gorki#


  • DST 200.06km
  • Czas 08:55
  • VAVG 22.44km/h
  • VMAX 74.93km/h
  • Podjazdy 3724m
  • Sprzęt Wyprawowy
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 13 marca 2014 Kategoria <100, Po mieście

miasto


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl