Informacje

  • Wszystkie kilometry: 82353.99 km
  • Km w terenie: 1630.90 km (1.98%)
  • Czas na rowerze: 108d 23h 10m
  • Prędkość średnia: 20.38 km/h
  • Suma w górę: 421375 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy waxmund.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

>100

Dystans całkowity:31508.25 km (w terenie 368.90 km; 1.17%)
Czas w ruchu:1069:30
Średnia prędkość:23.28 km/h
Maksymalna prędkość:80.90 km/h
Suma podjazdów:195427 m
Maks. tętno maksymalne:183 (92 %)
Maks. tętno średnie:148 (75 %)
Suma kalorii:4895 kcal
Liczba aktywności:168
Średnio na aktywność:187.55 km i 8h 13m
Więcej statystyk
Czwartek, 7 czerwca 2012 Kategoria >100

Wwa-łowicz

Środa, 30 maja 2012 Kategoria >100

Nasielsk - 150km z Wilkiem

Po pracy wcinam porcję kaszy gryczanej przygotowanej przez M, i dość szybko ruszam w trasę :)

O 18 podjeżdżam pod Cimana, za mostem północnym dołącza do nas Wilk. Razem jedziemy do Jabłonnej, gdzie odłącza się Ciman.
Po drodze łapiemy na chwilę razem z Wilkiem TIRa. Są emocje jak we dwóch się ciśnie za TIRem środkowym pasem... :p

Podkręcam trochę tempo i szybko docieramy w okolice Narwi. Tam przeskakuje mi coś w kolanie i koniec ciśnięcia... ;p

Przejeżdżamy koło polowego lotniska w Chrcynnie (cóż za nazwa...), krótki postój na zakupy w Nasielsku i mijając dzięki temu bokiem Głodowo Wielkie jedziemy zaliczyć kolejną dla mnie gminę - Świercze.

W Trzepowie ukradli asfalt, więc zawracamy kawałek i już główną docieramy do bardzo cichego (dzięki obwodnicy) Serocka na dłuższy popas.

Przed Serockiem trafia się górka na której trochę mi się pocisnęło... niewiele brakło, żebym Vmax na niej ustanowił :) cały podjazd ponad 40km/h, maksymalnie nawet 46km/h, nachylenie do 4%.

W Serocku Wilk kupuje zestaw prawdziwego rowerzysty, tj coca-cole i chipsy ;D

Ja całą trasę wcinam po trochu 250g paczkę hitów, która mi zupełnie wystarcza (dowiozłem nawet kilka do domu).

Za Serockiem jedziemy już w całkowitej ciemności, przez nudne (bo idealnie proste) odcinki przez las w stronę Ząbków (ząbek?).

W Ząbkach się rozdzielamy, i wyprzedziwszy sporo tramwajów (warszawskie jednak też są wolne...), kilka minut po północy docieram do domu.

W trakcie jazdy mijamy sporo kotów, lecz tym razem żaden nie próbuje mierzyć się z Wilkiem (patrz jego relacja do Berlina). Raz za to, kilka metrów od nas wystartował duży bociek przelatując nad drogą... ciekawe kto by wygrał starcie bocian vs Wilk :)

Całą trasę poza ~3 kawałkami jedziemy obok siebie gadając.

Rejony dużo ciekawsze od południowo-zachodnich. Są chociaż minimalne wzniesienia :)

Od 19 kwietnia, zrobiłem 9x ponad 100km, w tym raz ponad 500: WWa-Hel i raz ponad 300: Trzysetka z Wilkiem

Łącznie w maju ponad 1800km :)

Ostatni okres zdecydowanie rowerowy :)


Trasa:



13 nowych gmin: legionowo, wieliszew, pomiechówek, nasielsk, świercze, winica, pokrzywnica, nieporęt, serock, radzymin, marki, zielonka, ząbki

Łącznie 559, na niebiesko zaliczony w tym roku (120):
Niedziela, 27 maja 2012 Kategoria >100

Nieborów - 155km z M. :) nowy rekord

w majówkę M. popełniła pierwszą setkę w życiu. następnego dnia znowu... a dziś ponad 150km. Oby tak dalej [:

Tradycyjnie, coś więcej jutro.


Edit:

Zwlekamy się po 8 z wyra. Sklepy zamknięte, makaronu brak ): Po małym śniadaniu (dla niektórych dużym - M. zjadła aż jedną kromkę i mały jogurt z musli) ruszamy 9:15 w trasę.

Za Ursynowem naszą dróżkę przecina A2, więc musimy ją objeżdżać. Jedziemy dobre kilka kilometrów techniczną drogą wzdłuż autostrady. Zero samochodów, a że droga jeszcze zamknięta, to i cisza idealna [; super.

W Błoniach trafiamy na lokalny mini festyn. Wsłuchujemy się w dwa kawałki disco-polo, czytamy krótką historię (osada z VIII wieku), i lecimy dalej.

Krótki postój pod sklepem, gdzie spotykamy młodego mężczyznę (lat 3) z koszlką:
"Jestem mały, ale niebezpieczny" :)

Dogania nas coraz większy deszcz (oczywiście zapowiadali zero opadów), przed którym chowamy się w rozpadającej się stodole. Siana brak.

Po 10min deszcz ustaje, a że jest bardzo ciepło (jadę bez koszulki), to asfalt w moment wysycha i jedziemy spokojnie dalej.


W Bolimowie trafiamy na olbrzymią grupę rowerzystów (ponoć koło 400). Coroczny rajd PPTK ze Skierniewic... Najmłodszy uczestnik lat 2, najstarszy ponad 90!


Jeden z uczestników podpowiada nam żebyśmy odwiedzili cmentarz niemiecki w Joachimów-mogiły.

Udajemy się tam, ale cmentarz w realu wygląda sporo gorzej niż w opowieściach.

Odbyła się na nim za to ciekawa scenka.
Podjeżdża 'jakiś' rowerzysta (jechałem w cywilnych ciuchach):

- Dzień dobry
- Dzień dobry
- Pan chyba jest znany z forum podrozerowerowe.info jako waxmund
- yyyyyyy
- I 1008 Pan chyba też przejechał
- eeeeee

Ah ta sława :)

Później chwila gadki, i pojechaliśmy z M. dalej, bo znowu padać zaczynało.

Dojeżdżamy po chwili do Nieborowa, gdzie udajemy się zwiedzić całkiem ciekawy Pałac Radziwiłłów (XVIIw.) i nudny i mało interesujący "słynny ogród romantyczny w Arkadii", którego najciekawszym elementem jest potężny, pierwszy platan posadzony w Polsce (1770 rok).


Dalej przedzieramy się przez Bolimowski Park Krajobrazowy, po o dziwo bardzo dobrej nawierzchni (asfalto-szuter, mało kamieni), i lądujemy pod Skierniewicami spotykając po raz drugi już dziś, organizatorkę Rajdu PPTK wraz z małą grupką rowerzystów.

W między czasie, M. trzeci raz w życiu przekracza 100km (rower bez przerzutek :))), a my kręcimy dalej przez Puszczę Mariańską do Żyrardowa na krótki postój (dziwnie pomieszane stylowo i brzydkie miasto), i już po ciemku ubrani w co się da, dojeżdżamy do Grodziska Mazowieckiego. Kupujemy piwo na rozluźnienie, i wsiadamy w KM do domu :)

Przed Grodziskiem pęka 150km. Nowy rekord :)
Biorąc pod uwagę zwiedzanie, jakieś 15km przeciskania się po kiepskich drogach i rower bez przerzutek podejrzewam, że 200km jest w zasięgu :)


Trasa (10 nowych gmin):



Zaliczone gminy (546, na niebiesko w tym roku):

Piątek, 18 maja 2012 Kategoria >100

Na zlot

Na Zlot forum Podrozerowerowe.info.

Start o 4:20 z Wrocławia, o ~10:30 90km na liczniku, reszta już z w peletoniku :)

Sporo nowych gmin, trasę wrzucę później :)
Wtorek, 1 maja 2012 Kategoria >200, >100

Trzysetka z Wilkiem

Pobudka o 5:15 :/


Zjadam ~worek kaszy gryczanej, kilka kanapek i 6:10 ruszam w drogę w kierunku Grójca 7'ką. W Warszawie wiatr lekko przeszkadza ale jestem świeży to i tak jadę dość szybko. Za Tarczynem zaczynają się górki, ale zaczyna też dmuchać nieźle w plecy, więc 35-40km/h z licznika nie schodzi.
Do Grójca docieram 7:50 i wjeżdżam na rynek zobaczyć gdzie ostatnio na BB-Tour w zeszłym roku, i gdzie pewnie już za kilka miesięcy znowu będę cierpiał... (: Średnia do Grójca >32km/h.

Podjeżdżam chwilę przed 8 do Wilka, i razem jedziemy już w stronę Piotrkowa, mocno kręcąc celem zaliczenia sporej ilości gmin :)

Pan na włościach:



Na początku trasa wiedzie przez dużą ilość sadów. Wiatr w miarę ok, jedziemy cały czas koło siebie gadając.



Na 110km robimy pierwszy postój przy kapliczce na jedzenie. Wcinam makaron z pesto, którego wiozę całą paczkę w sakwie. Jest ~12 godzina, poszło już jakieś 4 litry wody.



Widelca brak... :p


Dalej stajemy jeszcze pod sklepem żeby zapasy wody uzupełnić, i lecimy dalej zaliczając prawie wszystkie gminy w powiecie Grodziska Mazowieckiego. Trasa teoretycznie wiodła przez dwa, dwukilometrowe odcinki gruntówkami, ale szczęśliwie już zrobili na nich asfalt, i tylko na kilkukilometrowych kawałkach jedziemy po mocno rozwalonym asfalcie, który nas zdecydowanie zwalnia, i bardziej zdecydowanie wkurza.

Krótki postój tuż przed Piotrkowem, i chwilę po 14, ze stanem licznika ~190km lądujemy już u Transatlantyka.

Pogadaliśmy, pożartowaliśmy 3 godziny, i po zmianie trasy na moją prośbę, jedziemy zamiast do Łodzi, w kierunku Skierniewic.


Znajdź różnicę:

Start BB-Tour 2011:


Meta:


Piotrków 2.05.2012:


Wniosek? Czas zapuścić wąsy :D


W Piotrkowie trochę się pogubiliśmy, ale i tak szybko trafiamy na właściwą drogę. Po ~30km robię się już mocno głodny, więc stajemy pod sklepem. Dokańczam makaron, wciskam kilka ciastek zapijam sokiem i nie jest dobrze. Strasznie mnie muli...
Pierwszy raz od początku siadam Wilkowi na kole (do tej pory albo jechaliśmy obok, albo ja prowadziłem :p), i wiozę się 10km aż w końcu wszystko się układa w żołądku, i znowu mogę jechać normalnie (:

Wilk od Piotrkowa narzeka na kolana i achillesa, i stajemy co jakiś czas żeby mógł poprawić pozycję.
Pojawiają się częstsze pagórki, i najstromszy dzisiejszego dnia zjazd. Aż 5%.... :/ Ale i tak po dokręceniu do 50km/h udaje się dobić.
Jeździmy na zmianę bardzo dobrym i beznadziejnym asfaltem. Plomby szczęśliwie nie powypadały.

Do Skierniewic dojeżdżamy niecałe chwilę przed 22, tj 10minut przed ostatnim pociągiem do Warszawy :) Koleje Mazowieckie przewożą rower za darmo, więc za bilet płacimy raptem ~10zł. Po wysiadce w Warszawie odprowadzam jeszcze kawałek Wilka żeby dokręcić do 300km :)

Wypiłem ok 7 litrów wody, 1,5L soku i kefir (:

Zdjęcia Wilka:
https://picasaweb.google.com/112049258709272112752/20120501Piotrkow#

Ślad z GPS'a, zaliczone gminy i swoje 2 zdjęcia dorzucę wieczorem :)
Niedziela, 29 kwietnia 2012 Kategoria >100

Druga setka na singlu :D

O 7 rano słońce już tak dawało, że mnie obudziło...
Godzina opalania przed namiotem, i w końcu i M. wstała.



Powoli pakujemy rzeczy i ruszamy w poszukiwaniu sklepu. Dowiadujemy się, że sklep zaraz otwierają, tzn już za 3h :)
Ratują nas ludzie których o sklep wcześniej pytaliśmy, dając nam 3 butelki wody i tabletkę przeciwbólową.
Jest sporo cieplej niż wczoraj, do tego drogą którą mieliśmy jechać okazuje się być szutrówką, więc zmieniamy trasę jadąc zamiast przez Kampinos, na około niego. Czyli przez wioski bez żadnego schronienia przed słońcem.

M. głowa oblana zimną wodą i zakryta chustką wysycha całkowicie w ciągu 15min... Postój + drzemka w lesie, za darmo. Położenie się spalonymi plecami na igłach i szyszkach - bezcenne.

Jedzie się przez wiochy ciężko i nudnawo z racji na dłuuugie proste. Po jakimś czasie skręcamy znowu w las i tu jest już dużo lepiej i ciekawiej.

Koło tej 15 już tak mnie pieką plecy, że aż koszulkę muszę założyć. Będzie się dobrze spało (:



Wjeżdżamy w końcu (na szosowych oponach) w las, stając przy leśnym cmentarzu uwieczniającym Kampinowską Rzeczpospolitą, i jedziemy ~8km przez las. Na końcówce trafiamy ciekawe na pomosty prowadzące przez bagna.



Do 100km niewiele brakuje, więc przez Warszawę jedziemy trochę naokoło, i w domu lądujemy bijąc wczorajszy rekord M, ze stanem licznika 106,28km :)





więcej zdjęć:
https://picasaweb.google.com/113355242078790491964/2830IV2012
Sobota, 28 kwietnia 2012 Kategoria >100

Setka na singlu :)

Ja jechałem szosówką, ale M. miejskim rowerem bez przerzutek. Do tego to jej pierwsza setka w życiu... ogólnie, hardcore (:



edit:


Wstajemy chwilę przed 8 rano, i po pożywnym śniadaniu (tak, tradycyjnie - makaron) ruszamy w trasę.



Ruszamy najpierw przejeżdżając przez kilkanaście torowisk, i przenosząc rowery przez dziurę w płocie :P warszawa...

Kawałek główną, i szybko lądujemy na bocznej uliczce.
Wiatr dmucha lekko w plecy, spokojnie jedziemy te 20km/h, i bez postoju dojeżdżamy do Żelazowej Woli. 12 godzina, 60km na liczniku.
Zostawiamy rowery z sakwami na strzeżonym parkingu i już piechotą idziemy zwiedzać miejsce urodzin Chopina.

Pasztet zwiedza Żelazową Wolę:


Recepcja na wypasie, dostajemy audio przewodnik, i po krótkim filmie wchodzimy do parku.
W domie narodzin Chopina żadnych eksponatów, ogólnie trochę kiepścizna, przechadzamy się po parku gdzie audio przewodnik uracza nas bardzo szczegółowymi i jakże nieekscytującymi informacjami o ponoć niesamowitych okazach przyrody rosnących w parku.

Więcej pasztetu:


Po 2h spędzonych na cały postój, wsiadamy z powrotem i jedziemy do Sohaczewa żeby tam osiąść i wymoczyć się w fontannie na rynku. Jest nadal bardzo wcześnie, a my już jesteśmy prawie na końcu zaplanowanej trasy, więc wydłużamy trasę o jakieś 30km jadąc dalej na zachód przez urokliwe wiochy.

Finalne ujęcie:


Wpadamy w końcu na leśną drogę gdzie trochę musimy pchać, bo na szosowych oponach jechać się nie da, kolejny postój na makaron z pesto w lesie, i jedziemy z powrotem nad Bzurę w poszukiwaniu miejsca na namiot.

Żelazowa:


Spotykamy sakwiarza, który zagaduje na chwilę podprowadzając nas pod ciekawy kościół w Brochowie.
Szybkie zakupy, i lądujemy nad Bzurą z namiotem. Wieczór spędzamy zajadając kiełbasę z ogniska popijając piwem schłodzonym w rzece. Jest świetnie.

Stan licznika: 102,4km. M. pierwszy raz przejechała ponad 100km, i dokonała tego na miejskim rowerze bez przerzutek, zwanym
Turkusową Strzałą:





więcej zdjęć:
https://picasaweb.google.com/113355242078790491964/2830IV2012
Wtorek, 24 kwietnia 2012 Kategoria >100

setka z Cimanem

jutro coś więcej napiszę, ale obiecuję że nie tyle co ostatnio :p


Warszawa - Leszno - Truskawka - Czosnów - Łomianki - Warszawa.

edit:

Startujemy tuż przed 18, i lecimy w kierunku Leszna. Wiatr dmucha w plecy, na początku jedziemy 40km/h, później trzymamy koło 30-35km/h.

Marcin załatwia sprawę w Borzęcinie, łapie nas deszcz. Po chwili zastanowienia jedziemy dalej i to trochę dłuższą trasą. W Lesznie skręcamy na północ, pokonując kawałek dalej jakieś małe wzniesienie, a później skręcamy na Truskawkę i dalej na Czosnów. Po drodze stajemy na chwilę na postój.

Kawałek przed Łomiankami kolejny postój, i dalej już po ciemku do Warszawy. Musiałem jechać bez tylnej lampki bo Marcina oślepiała całkowicie :p

Po rozstaniu w Wawie, będąc 2km od domu skręcam jadąc te 10km do centrum żeby dokręcić do 100km, podciągając przy okazji średnią, co przy jeździe przez miasto i częstych skrzyżowaniach łatwe nie jest, bo średnia i tak niewiele poniżej 28 była...

Wracając Alejami do domu, doganiam autobus jadący do mnie, i po pewnym czasie przeganiam go cisnąc drogą przez wiaduky na alejach olewając ścieżkę rowerową :) na miejscu jestem sporo przed autobusem, chwilę przed 22.

Ogólnie poza przemoczeniem butów na samym początku, całkowicie omijał nas deszcz, choć na drodze przed Łomiankami sporo kluczymy omijając olbrzymie kałuże (:

Trasa:
Czwartek, 19 kwietnia 2012 Kategoria >100, >30km/h

150km po pracy ;)

nie, nie zjadłem paczki makaronu przed wyjazdem. napiszę więcej jutro ;)

edit:

Pracę kończę ~17 więc wydawałoby się że nie ma zbytnio kiedy jeździć, ale udało się wykrzesać trochę czasu :)

Szybki powrót do domu (mam całe 2km do pracy :p), ostatnie poprawki i biegnę już z rowerem przez ~20 torowisk nad remontem ulicy Dźwigowej.

Przez Wawę duży ruch, światła która mocno zwalniają, ale tuż za Wawą zaczyna lekko wiać w plecy i lecę te 35-40km/h.
W pewnym momencie doganiam autobus, i podłączam się do niego. Nie wchodzi mi z przodu blat, ale autobus jedzie ~50km/h (max przez moment 60km/h) więc i tak spokojnie za nim wyrabiam. Jadę za nim jeden przystanek, jak autobus staje to go wyprzedzam, na kolejnym przystanku znowu doganiam ten sam autobus i się za nim podłączam...
I tak z 6-8 przystanków się ganialiśmy aż w końcu dojechaliśmy do Leszna gdzie autobus zjechał na pętle :D

Średnia podskoczyła na 34km/h, i jadąc sam dalej nadal ją lekko podwyższam.

W Woli Pasikońskiej zapominam skręcić w bok, później znowu zapominam, ale w końcu trafiam na właściwą drogę :)

Po przekroczeniu kanału Łasice widzę jakże kuszący drogowskaz na 'Górki'. Skręcam z nadzieją natrafienia na jakikolwiek podjazd. Po pewnym czasie droga kończy się ślepo, a ja po liczbie podjazdów jakie są na drodze dochodzę do wniosku, że drogowskaz miał być na 'Ogórki' ale ktoś ukradł literę O.

W Śladowie zatrzymuje się kupić picie i jakieś jedzenie. Zapomniałem wziąć bidonów i już mocno mnie suszy. Sprzedawca informuje mnie o rozebranym moście na bzurze... Na wszelki wypadek podjeżdżam do niego, ale poza wystającymi słupami z wody nie ma nic, więc przeprawa niemożliwa.

Robi się już całkowicie ciemno, i do tego dość dziurawo. Na kawałkach lepszego asfaltu od razu wzrasta prędkość, na dziurach się obijam. Skręcam w końcu na Nowy Dwór Mazowiecki żeby jechać lepszą drogą, i po dłuuuugiej prostej, na której zaskakują mnie malutkie podjazdy, skręcam, i po kolejnych dłuuugich prostych wjeżdżam do Wawy.

Już tu ledwo jadę, bo jestem głodny i pić się chce strasznie, a wszystko pozamykane po drodze :) Cisnę resztkami sił żeby średnią utrzymać. Na podjazdach przyspieszam, na długich prostych odechciewa mi się żyć.

Jadę tak jak GPS prowadzi, tzn ląduje na ekspresówce :P Zjazdu koło domu brak, więc przebijam się między ekranami na właściwą drogę. Dojeżdżam znowu do remontu Dźwigowej, z tym że tym razem nie mam motywacji żeby podnieść rower, więc skutecznie szukam objazdu torowiska :)

Całą drogę omijał mnie deszcz, wyjazd udany choć męczący z racji braków prowiantowych :p



Trasa:
Czwartek, 29 marca 2012 Kategoria >100

Po kiepskich drogach, pod wiatr i w gradzie (:

Pobudka o 5:15 (ta godzina nie powinna istnieć). Wyspany to nie jestem, do tego jeszcze najedzony bo 'na sen' zjadłem pół blaszki najlepszej szarlotki na świecie... wciskam w siebie pół paczki makaronu, i wsiadam na rower.

Chwilę po 6 już jest na tyle jasno, że jadę bez przedniej lampki. Pod Jubilatem spotykam się z Tomkiem (Workiem_foliowym) i razem lecimy przez miasto w kierunku Proszowic. Jedzie się świetnie, wiatr dość słaby do tego często lekko z boku więc nie przeszkadza mocno.
Trochę walczę z GPS'em (pierwsze użycie), ale szybko ogarniam i jak po sznurku zaliczamy kolejne gminy. Przy jeździe po wiochach GPS to jednak świetna sprawa.

Na tych 40km wyciągamy średnią ~28-29km/h. Jeśli dobrze pamiętam, to w okolicy Woli Gruszowskiej, na zjeździe Tomkiem miota jakby był workiem foliowym. Ja mocno opieram się na kierownicy i lecę te 50km/h [: Po zjeździe widzę Tomka na poboczu, ale po chwili zbiera się i zawraca (żegnaliśmy się na szczycie). Zrezygnował ze zjazdu w takich warunkach :)

Do Pińczowa dojeżdżam bez większych przygód. Z wiatrem jadę ~40-45km/h na prostej, pod wiatr ledwo 20. W pewnym momencie trochę się zagapiłem, a że zawracać nie lubię, to cisnę ze 2km drogą gruntową.

słuszny czy nie słuszny?



W Pińczowie robię postój na przepyszną fasolkę po bretońsku i kiepski bigos. W międzyczasie zbierają się ciężkie burzowe chmury. Bezowocnie grzebię w sakwie poszukiwaniu kurtki, znajduję za to kluczyki do zapięcia :) nie powtarza się sytuacja z tej wycieczki: Górska trzysetka z przygodami

Kurtki nima, więc trzeba naparzać żeby się rozgrzać. Razem z chmurami wzmocnił się też wiatr, więc z mojego naparzania wychodzi w porywach 25km/h, a zwykle koło 20. Na ~2% zjeździe wiatr z 30km/h zwalnia mnie jeśli nie pedałuje do 15 :P
Męczę się nieźle, ale później jest jeszcze gorzej :D wiatr zakręca i końcówka drogi do Kielc to już niezła katorga. Do tego tiry jadące z naprzeciwka robią niemalże falę uderzeniową z wiatru która ze 3 razy mnie zepchnęła z drogi. Próbowałem mp3'ójką się poratować, ale przy tym wichrze ledwo słychać (:

Tuż przed samymi Kielcami, dopada mnie jeszcze bardzo intensywny i bolesny grad :D Jadę w tym gradzie, twarz boli, wszystko mokre... A wszystko to, żeby wyrobić duplikat książeczki wojskowej :) Wojska nie ma, a książeczki w pracy wymagają... paranoja :)




+8 nowych gmin. łącznie 447:


Heh, znowu się rozpisałem jak głupi, a to raptem 150km.... :D
  • DST 155.16km
  • Czas 06:24
  • VAVG 24.24km/h
  • VMAX 61.15km/h
  • Podjazdy 1278m
  • Sprzęt Szosówka - pęknięta rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl