Informacje

  • Wszystkie kilometry: 82353.99 km
  • Km w terenie: 1630.90 km (1.98%)
  • Czas na rowerze: 108d 23h 10m
  • Prędkość średnia: 20.38 km/h
  • Suma w górę: 421375 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy waxmund.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

>100

Dystans całkowity:31508.25 km (w terenie 368.90 km; 1.17%)
Czas w ruchu:1069:30
Średnia prędkość:23.28 km/h
Maksymalna prędkość:80.90 km/h
Suma podjazdów:195427 m
Maks. tętno maksymalne:183 (92 %)
Maks. tętno średnie:148 (75 %)
Suma kalorii:4895 kcal
Liczba aktywności:168
Średnio na aktywność:187.55 km i 8h 13m
Więcej statystyk
Środa, 8 czerwca 2011 Kategoria >100

Krk - Gdów - Muchówka - Jurków - Gnojnik - Brzesko - Bochnia - Kraków

do Jurkowa po Księge. W Jurkowie spotkałem się z Senesem, trochę pogadaliśmy i zaczęliśmy uciekać przed burzą (w dwóch różnych kierunkach :p). Oczywiście ja dość szybko w burze wjechałem...
Poczekałem 30 min na Orlenie, po czym mimo deszczu ruszyłem dalej. Po kolejnych 30minutach przestało całkiem padać.

Początkowo miałem jechać przez Stary Wiśnicz, ale wybrałem jazdę główną drogą, z której ładnie woda spłynęła i nic nie leciało spod kół :)

Do Jurkowa z grubsza z wiatrem, a przy powrocie wiatr bardzo zmienny. Na zmianę w twarz i w plecy... ale 4'ka się i tak bardzo dobrze jechało bo TIR'y pchały [;

Pierwsza jazda z blatem Biopace. Tylko psychiczną różnicę czułem.... :p miałem wrażenie że cała korba, a nie tylko blat, mi zjajowaciała :)

średnie nachylenie: 3%
max nachylenie: 10%

Prędkość maksymalna za jakimś TIR'em na 4'ce. Na podjeździe :p
  • DST 144.46km
  • Czas 05:13
  • VAVG 27.69km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • Podjazdy 1371m
  • Sprzęt Szosówka - pęknięta rama
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 13 maja 2011 Kategoria >100

Na Zlot! Klęczany - Nowy Sącz - Tylicz - Bardejov - Zdynia - Radocyna

Czwartek, 12 maja 2011 Kategoria >100

Krk - Nowy Sącz

  • DST 101.00km
  • Czas 04:12
  • VAVG 24.05km/h
  • VMAX 67.50km/h
  • Podjazdy 1425m
  • Sprzęt Szosówka - pęknięta rama
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 6 maja 2011 Kategoria >100, >30km/h

Szosowo z Robinem

wyjazd o 8 rano, na początku raptem 6 stopni. Przy jubilacie widziałem kogoś z grupy rowerowanie.pl

Spotkaliśmy się z Robinem na moście Wandy, i stamtąd już razem mieliśmy jechać tak:


a czy dokładnie tak jechaliśmy to nawet nie wiem, bo Robin cały czas prowadził i trochę straciłem orientację, zwłaszcza że nie znam zupełnie tych terenów :p

Bardzo fajny kawałek Żubrostradą - ~10km odcinek ścieżki rowerowej przez Puszczę Niepołomicką. Robin raczył mnie na niej wieloma historiami z nią związanymi [;

Ogólnie bardzo płasko (męcząco :p), ale przyjemnie. Jak wracaliśmy było nawet 17 stopni, choć na postoju i tak się dało odczuć chłód. Za Żubrostradą wiatr nieźle nas zwolnił, ale częste zmiany pomogły w walce z nim [;

Trochę się bałem że mi Robin ucieknie, bo mówił o szybkiej pętli, ale pomimo moich wczorajszych wieczornych biegów, jakoś dałem radę [;

Zdjęcia od Robina:

Klasztor Sióstr Benedyktynek w Staniątkach


A4, kierunek rzeszów


A4, kierunek kraków
Czwartek, 21 kwietnia 2011 Kategoria >200, Rekordy i hardkory, >100, >400km

Nie zawsze wybieram najkrótszą drogę..... [; Czyli pierwsza 400'tka.

http://www.youtube.com/watch?v=3YQ7UYxgXUM

400km chodziło mi po głowie właściwie od początku roku. W ostatni weekend już nawet prawie wyjechałem na trasę, ale pogoda trochę się popsuła a do tego miałem sporo ciekawsze zajęcia ;]

Wczoraj też nie wiedziałem czy dam radę, bo kładłem się spać mając gorączkę i całkiemniezły katar... Oczywiście spać nie mogłem bo już mnie adrenalina trzymała, w myślach przejechałem w nocy całą trasę [;

O 4:30 dzwoni budzik. Nie pamiętam żebym go wyłączał. 4:32 dzwoni drugi, ten już
wyłączyłem i przy okazji kolejny o 4:34 i poszedłem dalej spać :p po kilku minutach zebrałem się jednak. Za oknem powoli się już przejaśnia.
Szybkie, dość pożywne śniadanie (wg zaleceń mojego najnowszego prywatnego dietetyka żebym się nie przejadał, tylko pół paczki makaronu :p), ogarnięcie wszystkich rzeczy i wsiadam na rower.

Ostatnie przygotowania

za chwilę ruszam

Temperatura nie rozpieszcza. 3 stopnie. Ubrany jestem w długie spodnie rowerowe + niebieskie czaszki (tradycyjnie :p) + 3 warstwy na górę, buff, rękawiczki rowerowe + zwykłe rękawiczki.

W Krakowie pusto, do Gdowa jadę dobrze znaną mi trasą. Sporo górek, często trzymających ~8%. Dobrze, na rozgrzanie w sam raz. Kawałek za Wieliczką oglądam wschód słońca który ładnie podkreśla poranne mgły unoszące się w dolinkach.


Od Gdowa zaczynają się drogi których zupełnie nie znam, w tym jeden z dwóch największych dziś podjazdów. Trzyma w granicach 8-10% na dość długim odcinku. Dopiero koło 7:30 zaczyna się powoli robić cieplej, ale i tak nie rozbieram się jeszcze.

60km - pierwszy postój. Głodny już strasznie jestem, do tego w bidonach (0,5+0,7L) pusto. Ku uciesze panów pijących już raczej nie pierwsze tego dnia piwo, jem pół paczki delicji i 3 kanapki. Powinno na chwilę wystarczyć [; Schodzi mi jakieś ~15minut. Zdejmuje rękawiczki :p

Najedzonym, jedzie się świetnie. Kolejne 100km przez bardzo urokliwe pagórki. Pogórze Ciężkowickie odkrywa przede mną swoje uroki [; Minimalny ruch, jadę środkiem drogi rozglądając się na boki. Kawałek trasy po płaskim wzdłuż meandrującego Dunajca - tu trzymam równo 35klm/h. Przejeżdżam przez rodzinnne strony kolegi Karola K. Nie mówił że tak tu ładnie.

100km - zdejmuje z góry dwie warstwy. Zostaje sam t-shirt.

Przed Jasłem po moim zatrzymaniu dopada mnie 2 gości na MTB. Myślałem że powiozę się trochę za nimi, ale po 500m muszę odbić w stronę Nowego Żmigrodu, przed którym też w trakcie postoju przegania mnie jakiś kolarz, którego gonienia nie podejmuje się jednak. Wolę jechać swoim, dość wolnym tempem.

160km - drugi postój. Obkupiony w 2,5L picia zaczynam jeść [; Zjadłem drugie pół paczki delicji + 3 kanapki. Do tego trochę białej czekolady. Zapiłem litrem soku. Wio!

Po postoju coś mnie brzuch rozbolał :/ Do tego zaczynam mieć zachcianki na których spełnienie zupełnie nie jestem przygotowany :D zdejmuje spodenki w czaszki bo chyba trochę mnie uciskają, szczęśliwie trafiam na stację benzynową już na drodze nr 9. Wyciągam mp3 żeby zapomnieć o bólu brzucha :p
Od tego momentu, kolejne 200km jadę tą drogą. Wybrałem taki wariant, żeby będąc już zmęczonym nie kluczyć po wioskach i ich ew kiepskich asfaltach.

Oczywiście zfrajerzyłem się :/ Odcinek 9'tki od Dukli do Rzeszowa ma beznadziejny asfalt, sporo remontów, do tego mój ból brzucha... jedzie się kiepsko. Raz jak jechałem z góry przy ruchu wahadłowym goście puścili samochody z dołu prosto na mnie.... ledwo dałem radę zebrać się z lemondki i wjechać na pobocze.
O dziwo na 9'ce sporo górek, w tym nawet krótkie 10% ścianki. Na zjazdach często muszę hamować przez dziury i inne atrakcje typu 5cm nowego asfaltu i jego ostra krawędź.


Źródełko Św. Jana z Dukli

220km - kolejny postój na jedzenie. Znowu 3 kanapki + czekolada. Akurat zatrzymałem się na przystanku na którym podjeżdżało sporo busów. Czułem się jak w zoo :p

W Rzeszowie łapie drugi oddech. Ja to jednak lubię jeździć po mieście :D Zaczynam wyprzedzać samochody, sporo zakazów jazdy rowerem na mojej drodze, ale policja nic sobie nie robi z tego że jadę wbrew nim. Chyba zaczęło wiać trochę w plecy, bo 30-35 z licznika nie schodzi. Kolejny krótki postój na uzupełnienie bidonów i kilka delicji.


Rzeszów

Za Rzeszowem już znacznie się wypłaszczyło. Ciągnące się pola, łąki i traktory nie były już tak ciekawe jak górskie widoki, ale jechało się bardzo dobrze. Temperatura w granicach 22 stopni.

300km padło we wsi Tarnowska Wola (albo Nowa Dęba, sam już nie wiem). Kolejny postój na jedzenie. Do domu zostało ~100km. Do tej pory jedzie się świetnie. Żadnego kryzysu, choć czuję już lekkie zmęczenie. Znowu zjadłem co nieco, poodpisywałem na sms'y, poleżałem
chwilę..... :p Mam 5 godzin do północy. Już nic mnie nie powstrzyma przed celem [;
Pobolewa już trochę tyłek, od tego momentu bardzo dużo jadę na lemondce która
zdecydowanie odciąża tył dociążając wypoczęte przedramiona.



W okolicach Tarnobrzegu przekraczam przez ładny choć bardzo wąski most Wisłę. Jest tu już zdecydowanie większa niż w Krakowie, choć przez niski poziom wody nie robi takiego wrażenia.
Zachodzi słońce, temperatura gwałtownie spada do ~15 stopni.




Na Rondzie w Łoniowie postanawiam zużyć zapasy sił i powalczyć ze średnią. Łapię TIR'a i cisnę za nim 45km/h na 3% podjeździe. Kawałek później jakaś chmara psów jeszcze zaczęła mnie gonić, i znowu musiałem pocisnąć... Całą trasę się wlokłem żeby mnie kolana nie rozbolały, a przez te 2 głupie wybryki lewe mnie ostro zaczęło boleć. Krótki postój, gimnastyka - dalej boli.
Zamiast podciągać średnią, ledwo się wlokę. Zakładam lampkę na przód bo już kiepsko widać. Kolano boli przez jakieś 40km...

Jeszcze przed Opatowem kolejny postój na jedzenie. Zrobiło się już całkiem chłodno ~7stopni. Zaczepiony przez autochtonów którzy chcieli poczęstować mnie piwem, odpowiadam skąd dokąd jadę. Dyskusja ucina się po pytani 'a gdzie po drodze nocujesz?' :D Oj kusiło to piwo, szczególnie że zaczęły mnie boleć uda (?).

Szczęśliwie jak siedzę na rowerze to uda nie bolą, i jedzie się całkiem nieźle. Kawałek przed Ostrowcem łapię kolejny, 3 już :D oddech. Już czuję dom. Znowu zaczynam nadrabiać średnią, tym razem spokojnie, pomimo okazji - bez chowania się za TIR'ami. Zmieniam baterie w lampkach żeby mnie było dobrze widać i śmigam dalej.

W Nietuliskach Dużych skręcam już prosto na Starachowice. Jadę przez las mijając raptem kilka samochodów na 15km odcinku. Ciemno, głucho... Jak na dłoni widać wszelkie konstelacje gwiazd. Przyglądanie się im prawie skończyło się wpadnięciem do rowu :p Temperatura spadła do 3 stopni.
Na tym odcinku kilkukrotnie miałem też jakieś zwidy.... Raz widziałem człowieka kucającego na poboczu, raz coś podobnego na środku jezdni.... szkoda gadać :D

400km pada już w obrębie Starachowic, 2 minuty po północy. W tym momencie opadłem całkowicie z sił :D Pomimo że przed chwilą cisnąłem prawie 35km/h na prostej, nagle ledwo jadę 20... Zero motywacji. Ale do domu raptem kilka kilometrów, więc pomimo niskiej prędkości, szybko docieram na miejsce.

Udało się!!! :D


Do tej pory nigdy nie zrobiłem na rowerze 300km. Wielokrotnie robiłem dystanse >200km, i takie wycieczki nie robiły już na mnie zbytnio wrażenia, więc był już najwyższy czas żeby zrobić coś porządniejszego [;
Do tego chciałem pojechać inną, niż dobrze sobie znaną trasą przez Busko:
http://waxmund.bikestats.pl/448370,204km-bez-zatrz...
Miałem porwać się na 500km, ale szczęśliwie pozostałem na 400km. 500 bym chyba jeszcze nie dał rady.
Po dotarciu do domu, ledwo szedłem po schodach. Mocno bolały mnie uda. Wszedłem do wanny, i zacząłem się trząść :p Poubierałem się w dobre kilka warstw ubrań, zjadłem kolację i nadal w ubraniach pod kołdrę. Dopiero po kilku godzinach snu rozebrałem się do bokserek.
Śniło mi się, że miałem jakiś cudowny specyfik dzięki któremu nie czuć zmęczenia i można cisnąć ile wlezie :D Ma ktoś coś takiego? [;

Całą trasę byłem również wspierany sms'ami typu:


160km: czytam książkę i się opalam. A ile jeszcze przed Tobą? Jak się czujesz?

nie ma to jak człowieka zmotywować do wysiłku :p

240km: Tak trzymaj!

300km: To nasza wódka już się chłodzi :)

od razu chciało się jechać :D

300km: Lubię wracać do domu okrężną drogą w Twoim towarzystwie

hmmm, ciekawe czy po przeczytaniu tej relacji nadal będziesz lubić :p

300km: Niech moc będzie z Tobą :-)


Trasa:
#lat=50.2472&lng=21.97815&zoom=8&type=2


Krótkie podsumowanie:

Zjadłem:
pół paczki makaronu
0,5kg chleba (kanapki)
2 paczki delicji
1,5 białej czekolady

Wypiłem:
1,2L wody z plusszszsem
3,5L napojów z Tymbarka
1,5L wody
1L ice tea
1L soku
co daje łącznie 8,2L płynów


Dłuższe postoje na jedzenie na:
60, 160, 220, 300 i 350 kilometrze.

Średnia po pierwszych 160km: 23,8km/h
Po 300km: 25,8km/h

Łącznie 15:54h na rowerze, prawie 3h na postoje.

Żadnego kryzysu (nie licząc bólu kolana i brzucha któe mnie zwolnił).

Schudłem jakieś 2kg... :p


Najprzyjemniej jechało się pierwsze 170km. Słońce w twarz, świetne widoki, mały ruch... Następnym razem chyba odpuszczę jechanie główną [;
Do trasy podszedłem z dużym respektem. Świadczy o tym średnia na początku wycieczki... Tak naprawdę, im miałem więcej kilometrów na liczniku, tym szybciej jechałem [;


W tym momencie (z rana) lekko pobolewa mnie prawe kolano i lewe udo, ale poza tym, bez dolegliwości [;

Jeśli komuś się nudzi, to zapraszam na:

www.waxmund.pl

  • DST 403.39km
  • Czas 15:54
  • VAVG 25.37km/h
  • VMAX 65.50km/h
  • Podjazdy 3090m
  • Sprzęt Szosówka - pęknięta rama
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 2 kwietnia 2011 Kategoria >100

Wzniesienia łódzkie

Z Aardem, Szkodnikiem i Serweczem:

Łódź - Natolin - Bogdanka - Tworzyjanki - Rogów - Mroga Dln. - (tu spotkalismy bardzo sympatycznego bikera Wojtka i dalej w piątkę) - Kołacin - Teresin - Bobrowa - Chlebów - Swięte Laski - Maków - Godzianów - Lipce Reymontowskie - Słupia - Jeżów - Popień - Wierzchy - Koluszki - Gałków - Andrespol - Łódź

+ nocny powrót od Aarda do Serwecza.
Piątek, 1 kwietnia 2011 Kategoria >200, >100

Krakow - Radomsko - Bełchatów - Łódź

po wczorajszym imprezowaniu i 4h snu, ledwo zwloklem sie o 7 rano z lozka. Wg New Meteo cały dzień miało padać i dodatkowo wiać w twarz. Niezbyt zachęcające do jazdy...

W Krakowie mokro, lekki deszcz. Przemogłem się jednak i wsiadłem na rower.
Jechałem dość mocno dociążony - wiozłem 5 opon, kierownice, przyczepkę, 3 duże sakwy crosso DRY... do tego kac trochę męczył :p

na 30km zauważyłem pękniętą szprychę (prawdopodobnie rozwaliłem ją przewożąc wcześniej rower samochodem). Do tego obniżyłem siodełko o ok 1cm, i od razu się trochę lepiej jechało.
Górki dały jednak w kość szczególnie że cały bagaż nieźle ciągnął w dół....

Na jednym ze zjazdów zagapiłem się, i wiatr ściągnął mnie na pobocze (przy ~45km/h). Szczęśliwie zarzuciło przyczepką, później przyczepka odbiła w stronę drogi i wyciągnęła mnie na nią z powrotem [;

Na otwartych przestrzeniach wiatr był naprawdę wkurzający. Szczególnie gdy jadące z naprzeciwka tir'y sypał w twarz piachem, ściągał mi słuchawki z uszu i okulary z głowy :p
Sytuację ratowały zdarzające się od czasu do czasu lasy.


W Bełchatowie dołączył się do mnie Szkodnik, a tuż za Bełchatowem Aard, i stamtąd już razem pocisnęliśmy do Łodzi. Świetnie jechało się kawałek od Pabianic do Łodzi, gdzie razem z wiatrem ciągnęliśmy 35km/h bez większego wysiłku.

Szczęśliwie dopisała pogoda. Tuż za krakowem deszcz ustał, i z czasem zrobił się piękny słoneczny dzień, nawet 21 stopni.


#lat=50.59021&lng=19.59961&zoom=7&type=0

na pierwszych 90km 900m podjazdu, przez kolejne 60km ~100m.... jednak wolę okolice Krakowa [; choć w tak dobrej pogodzie i tak bardzo podobały mi się okolice przez które jechałem.
  • DST 231.76km
  • Czas 10:06
  • VAVG 22.95km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Podjazdy 1339m
  • Sprzęt Szosówka - pęknięta rama
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 25 marca 2011 Kategoria >200, Rekordy i hardkory, >100

204km bez zatrzymania - Kraków - Busko Zdrój - Łagów - Starachowice

Obudziłem się prawie godzinę później niż chciałem i w ogóle coś nie miałem motywacji żeby się zebrać z łóżka.... w końcu nie musiałem jechać do Starachowic rowerem, mogłem pociągiem...
Po dość pożywnym śniadaniu (paczka makaronu) ruszyłem jednak w trasę o 6:55. Planowo miałem jechać przez wioski żeby pozaliczać gminy, ale nie miałem ochoty na błądzenie po bocznych drogach, szczególnie że od Proszowic była w sporej części świeżo wyremontowana droga po której się świetnie jechało. Miejscami jeszcze były remonty i ruch wahadłowy, ale oczywiście nie czekałem na czerwonym i uciekłem samochodom na prawie 15km! (charakterystyczna mini ciężarówka mnie dogoniła dopiero po ok ~20km).

Koło 90km zacząłem się zastanawiać czy by sobie postoju nie zrobić, ale w sumie głodny jeszcze nie byłem, jeden bidon pełny, to nie było po co stawać.
Przypomniało mi się w tym momencie jak gadałem z Transatlantykiem o najdłuższym przejechanym dystansie bez dotknięcia nogą asfaltu. Rekord wśród moich znajomych (podejrzewam że za wyjątkiem Wilka :p) wynosił ok 120km co postanowiłem przebić.

Przez Busko Zdrój szybko przeleciałem i do Stopnicy jechałem szerokim poboczem krajówki i do tego idealnie z wiatrem. Tu padła maxymalna prędkość - 58km/h (próbowałem tira dogonić pod górkę :D).

Od Stopnicy wiatr mocno przeszkadzał. Najniebezpieczniejsze były momentami bardzo mocne podmuchy przy większych prędkościach. Raz odciążyłem przednie koło bo coś tam sobie poprawiałem i dosłownie uciekło mi z 0,5m w bok. Szczęśliwie sytuację opanowałem.

Od 110km chciało mi się siku. Na 130km znalazłem fajną asfaltową drogę prowadzącą nad zalew Chańcza i na niej z wielkim trudem udało mi się wysikać z roweru :p robiłem to pierwszy raz i nawet nie było tak źle. Nic sobie nie osikałem :p gorzej że potem mi się jeszcze więcej zachciało... ale tego na rowerze to już sobie wole nawet nie wyobrażać ;p

Później wyciągnąłem jeszcze kilka ciastek z sakwy, jakimś cudem udało mi się ją nawet lekko zrolować i zamknąć.

Wiatr cały czas przeszkadzał, a ja wpadłem na pomysł że skoro i tak już pobiłem rekord, to spróbuje przejechać cały dystans bez zatrzymania.

W Górach Świętokrzyskich trochę dały w kość liczne górki. Na jednym z podjazdów autochton podpowiedział mi żebym zmienił przerzutkę to mi będzie łatwiej :) miałem młynek i 1'ke z tyłu.... podjazd 13%.

Znowu wyciągnąłem kilka ciastek z sakwy, lecz tym razem za cholerę nie mogłem jej zamknąć. Męczyłem się chyba ze 2 minuty :/

Za Nową Słupią wpadłem na jeszcze lepszy pomysł, tj żeby dokręcić do 200km bez zatrzymania. Nadłożyłem trochę drogi jadąc przez Kałków, ale i tak musiałem jeszcze dokręcać w okolicach Starachowic.

Ostatnie 20km już ledwo jechałem, ale nie chciało mi się znowu męczyć z szukaniem ciastek w sakwie a tym bardziej kanapek których miałem narobione z połowy chleba. Do domu dowiozłem też całą 2L coca-cole, ciężką zimową kurtkę, spodnie i bluzę [;

Udało się!

W sumie było łatwo. Największym problemem było sikanie :p od 160km znowu mi się chciało, ale już nie miałem ochoty znowu kombinować jak to zrobić... Na pewno przy takiej jeździe bez zatrzymania przydałaby się koszulka z kieszeniami, ew jakaś torba pod ramę/na kierownicę, bo wyciąganie z sakwy nie jest zbyt wygodne...

Tempo zgodnie z zaleceniami Wilka spokojne, i jutro się okaże czy coś to pomogło na kolana (: póki co nie bolą nic a nic, więc chyba jest dobrze! Dzięki za podpowiedź!
Do tego na sporej części trasy życie utrudniał silny boczny wiatr.



Mapka:



Chyba 1. raz dystans mi się zgadza z mapką z bikemap [; szkoda że przwyższenia jeszcze mocno odbiegają...
  • DST 204.24km
  • Czas 08:02
  • VAVG 25.42km/h
  • VMAX 58.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 1768m
  • Sprzęt Szosówka - pęknięta rama
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 11 marca 2011 Kategoria >100

Krakow - Zator - Babice - Krakow

Kraków - Skawina - Zator - Babice - Liszki - Kopiec - Tor kajakowy - Kraków
+ po mieście

Miało być dalej ale wstałem nie o 6 jak zakładałem, tylko prawie o 9 [;

Najpierw trochę masochizmu jadąc centralnie pod wiatr, kiepska droga bez pobocza na szczęście mały ruch. Na odcinku Zator - Babice spotykam dwóch szosowców. Średnia do Babic 23,5km/h.

Od Babic z wiatrem do Krakowa zahaczając przy okazji o Kopiec. Tu również nie najlepsza droga, ale wiatr w plecy i tak sprawia że jazda jest bardzo przyjemna.
W drodze na Kopiec mokro i ślisko, miejscami na drodze jeszcze śnieg leży.

Całą drogę spokojnie kręciłem żeby kolano nie rozbolało i... nie boli nic a nic. Możliwe że wczorajsze saunowanie się pomogło [;

?129985390376165


Prośba.
wyślij sms o treści: TR.NAMIOT.A5
na numer: 71001 (1,23zł)
więcej tu: http://www.wyprawyrowerem.yoyo.pl/
  • DST 133.20km
  • Czas 05:03
  • VAVG 26.38km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Podjazdy 670m
  • Sprzęt Szosówka - pęknięta rama
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 6 marca 2011 Kategoria >100

Ogrodzieniec - Kraków - Dobczyce - Zakopane + 1

Najpierw z rana szukanie lampki którą zgubiłem wczoraj w ogrodzieńcu, a dalej razem z Wilkiem, Aardem i Seweczem przez Ogrodzieniec, Kraków, Dobczyce do Zakopanego.

W Krakowie mijałem dom o jakieś 200m, ale skusiłem się na dalszą trasę [;


Na obidowie dopadła nas zamieć śnieżna i temperatura spadła do -4 stopni. W Zakopanem nas prawie zakopało [;

Miała być trzecia 200'tka pod rząd, ale już tych 10km po krakowie mi się nie chciało dokręcać.... [;



Jest moc i chęci w nogach, kolana dają radę, tylko pogoda żeby się taka trzymała jak teraz [;

Prośba.
wyślij sms o treści: TR.NAMIOT.A5
na numer: 71001 (1,23zł)
więcej tu: http://www.wyprawyrowerem.yoyo.pl/
  • DST 190.50km
  • Czas 07:13
  • VAVG 26.40km/h
  • VMAX 67.50km/h
  • Podjazdy 2330m
  • Sprzęt Szosówka - pęknięta rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl