Informacje

  • Wszystkie kilometry: 82353.99 km
  • Km w terenie: 1630.90 km (1.98%)
  • Czas na rowerze: 108d 23h 10m
  • Prędkość średnia: 20.38 km/h
  • Suma w górę: 421375 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy waxmund.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Niedziela, 10 czerwca 2012 Kategoria <100

Łęczyca - Skierniewice

do Wawy się nie udało dojechać.... :p


Sobota, 9 czerwca 2012 Kategoria <100

ldz - łęczyca

Piątek, 8 czerwca 2012 Kategoria >100

lowicz-ldz + alleycat w Łodzi

Drugi dzień jazdy dla M. na nowym rowerze objawiał się wiadomymi bólami :p Mnie z kolei dopadł prawdopodobnie ten sam wirus, który uziemił w łóżku M. na dwa dni kilka dni wcześniej. Co jakiś czas ratowałem się zrobioną na szybko pieprzówką, ale i tak było ze mną bardzo kiepsko... tak czy inaczej do Łodzi dojechaliśmy, mając około 90km na liczniku. Później mecz Polska - Grecja u Aarda (z Warszawy do Łodzi na mecz pojechaliśmy ;D). Na meczu trochę wypiliśmy...

A później alley :) Po Łodzi, której znajomość jak dla mnie kończy się i zaczyna na ul. Piotrkowskiej :)



Zbieramy się przy Manufakturze. Tłumy ludzi z racji na strefę kibica... Dostajemy manifesty (nic mi nie mówi żaden z rozpisanych punktów) i jazda. Po przejściu dla pieszych między ludźmi i policjantami, i jest 3 pasmówka. Jestem pierwszy. wtf? Czekam chwilę na Daniela.
Po chwili wyskakują 4 osoby przede mną (ominęli tłoczne przejście). doganiamy je z Danielem, jeden gość przed nami. Cisnę za nim, i we dwóch jedziemy jako pierwsi.

Mijamy pierwszy punkt, doganiają nas dwie osoby. Kolega skręca, i jedziemy kawałek 3 pasmówką pod prąd... Później skręt na wjazd na tą 3 pasmówkę (też pod prąd). Są emocje :)

Zaliczamy dalej kolejne punkty, tracąc na nie sporo czasu, bo trudne zadania na manifeście były. Przejeżdżamy m.in. przez Manufakturę raz jeszcze.

Gubię niestety tylną lampkę, ale mam przednią więc tragedii nie ma. Gorzej z Danielem. Zgubił licznik... jak wiadomo, jazda bez licznika sensu nie ma, ale Daniel przemógł się i jechał dalej :)

Urywamy się we dwóch od reszty (razem z gościem na MTB - nieźle cisnął). Na punktach nas dogania kilka osób, później znów uciekamy.

Na drogach (z racji meczu) pełno policji, a my wciskamy się gdzie popadnie. Momentami to oczy trzeba było zamykać bo aż strach było patrzeć czy coś nie wyjeżdża ;)

Na koniec wyścig do charakterystycznego placu. Cały czas na wprost ulicą Piotrkowską. Jedziemy we trzech: ja, Daniel na OK i gość na MTB.
Daniel skręca, żeby jechać drogą z lepszą nawierzchnią, a ja się ścigam moją szosą z MTB na bruku na Piotrkowskiej. Wyprzedzamy się ze dwa razy, ale w końcu niestety nie daję rady i zostaje z tyłu :p

Na metę wpadam 10 sekund później, na której czeka już 4 gości, którzy prawdopodobnie przeczytali cały manifest, i pojechali po punktach nie wg kolejności na manifeście, a wg ich kolejności na mapie :) Daniel dojeżdża jakąś minutę - dwie po mnie.

Tak czy inaczej, zajmuje 6 miejsce :) Było super! Sporo dłużej (łącznie jakieś 30km) niż na 1. alleyu na którym byłem w Warszawie, i sporo ciekawiej :)



Czwartek, 7 czerwca 2012 Kategoria >100

Wwa-łowicz

Środa, 6 czerwca 2012 Kategoria Po mieście

miasto

Niedziela, 3 czerwca 2012 Kategoria Po mieście

miasto + 15km na rolkach :P

wpisane oczywiscie tylko kilometry z roweru [;
Piątek, 1 czerwca 2012 Kategoria Po mieście

miasto + Konspirace Alleycat

Na Alleya (wyścig uliczny) wybierałem się od dobrych 2-3 lat. Nie raz już dowiadywałem się, że Alley był np dzień wcześniej, albo terminy mi nie pasowały...
Ba! Raz nawet pojechałem (w Krakowie) na Alleya, ale okazało się, że był dzień wcześniej...

Tym razem wyjechałem z domu prawie godzinę wcześniej :P Szczęśliwie po drodze widzę rowerzystę ze szprychówkami, więc pojechałem za nim kawałek by dotrzeć jakieś 20min przed czasem na miejsce :)


Zbierała się coraz większa ekipa, większość na OK, bodajże 1h 20min po czasie zbiórki, całkowicie zziębnięci ruszyliśmy do przodu (cała trasa ~10km).

Ustawieni za krawężnikiem, po haśle start podbiegliśmy kilka metrów do przodu, i wsiedliśmy na rowery. Z grupki 33 osób, po pierwszym zakręcie byłem ~siódmy, a że na początku był podjazd, to na jego szczycie byłem już czwarty (wiozłem się, nie było sensu dalej wyprzedzać bo trasy nie znałem :P).

Przed punktem pojechałem za złą osobą, i objechaliśmy punkt naokoło. Za punktem mocno nadrobiłem i znowu byłem trzeci, ale punkt zgubiłem, więc musiałem zawracać i znowu gonić...

Punkt zaliczyłem, wyprzedziłem kilka osób, ale ufny w swoją pamięć olałem wskazówki towarzysza którym jechałem. Skończyło się na przełażeniu przez żywopłot i skakaniu z ~2 metrowego muru razem z rowerem, a później stromym zjeździe po bruku, więc same straty...

Po sprawdzeniu mapki, dopytaniu o drogę, trafiam na kolejny punkt, i lecę dalej. Doganiam kolejną osobę która mnie w międzyczasie wyprzedziła, i lecę pod górę Oboźną.

Meta oczywiście też nie wiem gdzie jest, więc zamiast skręcić do knajpy, to jadę prosto na rondo de Gaulle'a... zawracam, kątem oka zauważam rowerzystów, więc wreszcie trafiam na metę.

Dojeżdżam w końcu jako dziesiąty :p
Bardzo z siebie zadowolony, że wreszcie udało mi się w wyścigu wziąć udział, i z dużymi nadziejami na kolejny wyścig, na którym już będę grzecznie siedział na kole komuś kto zna topografię miasta :)

No i porównując mój rower z lemondką, bagażnikiem z wylajtowanymi OK innych, to też źle nie było [; Z tego co pamiętam, to po raz kolejny, byłem jedynym w towarzystwie bez nosków, spdów czy innych zatrzasków :)

Prędkość na długich prostych oscylowała w granicach 40km/h, maksymalnie 48km/h :)

do następnego! :)


Oficjalne wyniki:
http://konspirace.blogspot.com/p/wyniki.html
Środa, 30 maja 2012 Kategoria >100

Nasielsk - 150km z Wilkiem

Po pracy wcinam porcję kaszy gryczanej przygotowanej przez M, i dość szybko ruszam w trasę :)

O 18 podjeżdżam pod Cimana, za mostem północnym dołącza do nas Wilk. Razem jedziemy do Jabłonnej, gdzie odłącza się Ciman.
Po drodze łapiemy na chwilę razem z Wilkiem TIRa. Są emocje jak we dwóch się ciśnie za TIRem środkowym pasem... :p

Podkręcam trochę tempo i szybko docieramy w okolice Narwi. Tam przeskakuje mi coś w kolanie i koniec ciśnięcia... ;p

Przejeżdżamy koło polowego lotniska w Chrcynnie (cóż za nazwa...), krótki postój na zakupy w Nasielsku i mijając dzięki temu bokiem Głodowo Wielkie jedziemy zaliczyć kolejną dla mnie gminę - Świercze.

W Trzepowie ukradli asfalt, więc zawracamy kawałek i już główną docieramy do bardzo cichego (dzięki obwodnicy) Serocka na dłuższy popas.

Przed Serockiem trafia się górka na której trochę mi się pocisnęło... niewiele brakło, żebym Vmax na niej ustanowił :) cały podjazd ponad 40km/h, maksymalnie nawet 46km/h, nachylenie do 4%.

W Serocku Wilk kupuje zestaw prawdziwego rowerzysty, tj coca-cole i chipsy ;D

Ja całą trasę wcinam po trochu 250g paczkę hitów, która mi zupełnie wystarcza (dowiozłem nawet kilka do domu).

Za Serockiem jedziemy już w całkowitej ciemności, przez nudne (bo idealnie proste) odcinki przez las w stronę Ząbków (ząbek?).

W Ząbkach się rozdzielamy, i wyprzedziwszy sporo tramwajów (warszawskie jednak też są wolne...), kilka minut po północy docieram do domu.

W trakcie jazdy mijamy sporo kotów, lecz tym razem żaden nie próbuje mierzyć się z Wilkiem (patrz jego relacja do Berlina). Raz za to, kilka metrów od nas wystartował duży bociek przelatując nad drogą... ciekawe kto by wygrał starcie bocian vs Wilk :)

Całą trasę poza ~3 kawałkami jedziemy obok siebie gadając.

Rejony dużo ciekawsze od południowo-zachodnich. Są chociaż minimalne wzniesienia :)

Od 19 kwietnia, zrobiłem 9x ponad 100km, w tym raz ponad 500: WWa-Hel i raz ponad 300: Trzysetka z Wilkiem

Łącznie w maju ponad 1800km :)

Ostatni okres zdecydowanie rowerowy :)


Trasa:



13 nowych gmin: legionowo, wieliszew, pomiechówek, nasielsk, świercze, winica, pokrzywnica, nieporęt, serock, radzymin, marki, zielonka, ząbki

Łącznie 559, na niebiesko zaliczony w tym roku (120):
Wtorek, 29 maja 2012 Kategoria Po mieście

miasto

z M., i całkiem szybko nawet [;
Niedziela, 27 maja 2012 Kategoria >100

Nieborów - 155km z M. :) nowy rekord

w majówkę M. popełniła pierwszą setkę w życiu. następnego dnia znowu... a dziś ponad 150km. Oby tak dalej [:

Tradycyjnie, coś więcej jutro.


Edit:

Zwlekamy się po 8 z wyra. Sklepy zamknięte, makaronu brak ): Po małym śniadaniu (dla niektórych dużym - M. zjadła aż jedną kromkę i mały jogurt z musli) ruszamy 9:15 w trasę.

Za Ursynowem naszą dróżkę przecina A2, więc musimy ją objeżdżać. Jedziemy dobre kilka kilometrów techniczną drogą wzdłuż autostrady. Zero samochodów, a że droga jeszcze zamknięta, to i cisza idealna [; super.

W Błoniach trafiamy na lokalny mini festyn. Wsłuchujemy się w dwa kawałki disco-polo, czytamy krótką historię (osada z VIII wieku), i lecimy dalej.

Krótki postój pod sklepem, gdzie spotykamy młodego mężczyznę (lat 3) z koszlką:
"Jestem mały, ale niebezpieczny" :)

Dogania nas coraz większy deszcz (oczywiście zapowiadali zero opadów), przed którym chowamy się w rozpadającej się stodole. Siana brak.

Po 10min deszcz ustaje, a że jest bardzo ciepło (jadę bez koszulki), to asfalt w moment wysycha i jedziemy spokojnie dalej.


W Bolimowie trafiamy na olbrzymią grupę rowerzystów (ponoć koło 400). Coroczny rajd PPTK ze Skierniewic... Najmłodszy uczestnik lat 2, najstarszy ponad 90!


Jeden z uczestników podpowiada nam żebyśmy odwiedzili cmentarz niemiecki w Joachimów-mogiły.

Udajemy się tam, ale cmentarz w realu wygląda sporo gorzej niż w opowieściach.

Odbyła się na nim za to ciekawa scenka.
Podjeżdża 'jakiś' rowerzysta (jechałem w cywilnych ciuchach):

- Dzień dobry
- Dzień dobry
- Pan chyba jest znany z forum podrozerowerowe.info jako waxmund
- yyyyyyy
- I 1008 Pan chyba też przejechał
- eeeeee

Ah ta sława :)

Później chwila gadki, i pojechaliśmy z M. dalej, bo znowu padać zaczynało.

Dojeżdżamy po chwili do Nieborowa, gdzie udajemy się zwiedzić całkiem ciekawy Pałac Radziwiłłów (XVIIw.) i nudny i mało interesujący "słynny ogród romantyczny w Arkadii", którego najciekawszym elementem jest potężny, pierwszy platan posadzony w Polsce (1770 rok).


Dalej przedzieramy się przez Bolimowski Park Krajobrazowy, po o dziwo bardzo dobrej nawierzchni (asfalto-szuter, mało kamieni), i lądujemy pod Skierniewicami spotykając po raz drugi już dziś, organizatorkę Rajdu PPTK wraz z małą grupką rowerzystów.

W między czasie, M. trzeci raz w życiu przekracza 100km (rower bez przerzutek :))), a my kręcimy dalej przez Puszczę Mariańską do Żyrardowa na krótki postój (dziwnie pomieszane stylowo i brzydkie miasto), i już po ciemku ubrani w co się da, dojeżdżamy do Grodziska Mazowieckiego. Kupujemy piwo na rozluźnienie, i wsiadamy w KM do domu :)

Przed Grodziskiem pęka 150km. Nowy rekord :)
Biorąc pod uwagę zwiedzanie, jakieś 15km przeciskania się po kiepskich drogach i rower bez przerzutek podejrzewam, że 200km jest w zasięgu :)


Trasa (10 nowych gmin):



Zaliczone gminy (546, na niebiesko w tym roku):


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl