Piątek, 8 czerwca 2012
Kategoria >100
lowicz-ldz + alleycat w Łodzi
Drugi dzień jazdy dla M. na nowym rowerze objawiał się wiadomymi bólami :p Mnie z kolei dopadł prawdopodobnie ten sam wirus, który uziemił w łóżku M. na dwa dni kilka dni wcześniej. Co jakiś czas ratowałem się zrobioną na szybko pieprzówką, ale i tak było ze mną bardzo kiepsko... tak czy inaczej do Łodzi dojechaliśmy, mając około 90km na liczniku. Później mecz Polska - Grecja u Aarda (z Warszawy do Łodzi na mecz pojechaliśmy ;D). Na meczu trochę wypiliśmy...
A później alley :) Po Łodzi, której znajomość jak dla mnie kończy się i zaczyna na ul. Piotrkowskiej :)
Zbieramy się przy Manufakturze. Tłumy ludzi z racji na strefę kibica... Dostajemy manifesty (nic mi nie mówi żaden z rozpisanych punktów) i jazda. Po przejściu dla pieszych między ludźmi i policjantami, i jest 3 pasmówka. Jestem pierwszy. wtf? Czekam chwilę na Daniela.
Po chwili wyskakują 4 osoby przede mną (ominęli tłoczne przejście). doganiamy je z Danielem, jeden gość przed nami. Cisnę za nim, i we dwóch jedziemy jako pierwsi.
Mijamy pierwszy punkt, doganiają nas dwie osoby. Kolega skręca, i jedziemy kawałek 3 pasmówką pod prąd... Później skręt na wjazd na tą 3 pasmówkę (też pod prąd). Są emocje :)
Zaliczamy dalej kolejne punkty, tracąc na nie sporo czasu, bo trudne zadania na manifeście były. Przejeżdżamy m.in. przez Manufakturę raz jeszcze.
Gubię niestety tylną lampkę, ale mam przednią więc tragedii nie ma. Gorzej z Danielem. Zgubił licznik... jak wiadomo, jazda bez licznika sensu nie ma, ale Daniel przemógł się i jechał dalej :)
Urywamy się we dwóch od reszty (razem z gościem na MTB - nieźle cisnął). Na punktach nas dogania kilka osób, później znów uciekamy.
Na drogach (z racji meczu) pełno policji, a my wciskamy się gdzie popadnie. Momentami to oczy trzeba było zamykać bo aż strach było patrzeć czy coś nie wyjeżdża ;)
Na koniec wyścig do charakterystycznego placu. Cały czas na wprost ulicą Piotrkowską. Jedziemy we trzech: ja, Daniel na OK i gość na MTB.
Daniel skręca, żeby jechać drogą z lepszą nawierzchnią, a ja się ścigam moją szosą z MTB na bruku na Piotrkowskiej. Wyprzedzamy się ze dwa razy, ale w końcu niestety nie daję rady i zostaje z tyłu :p
Na metę wpadam 10 sekund później, na której czeka już 4 gości, którzy prawdopodobnie przeczytali cały manifest, i pojechali po punktach nie wg kolejności na manifeście, a wg ich kolejności na mapie :) Daniel dojeżdża jakąś minutę - dwie po mnie.
Tak czy inaczej, zajmuje 6 miejsce :) Było super! Sporo dłużej (łącznie jakieś 30km) niż na 1. alleyu na którym byłem w Warszawie, i sporo ciekawiej :)
A później alley :) Po Łodzi, której znajomość jak dla mnie kończy się i zaczyna na ul. Piotrkowskiej :)
Zbieramy się przy Manufakturze. Tłumy ludzi z racji na strefę kibica... Dostajemy manifesty (nic mi nie mówi żaden z rozpisanych punktów) i jazda. Po przejściu dla pieszych między ludźmi i policjantami, i jest 3 pasmówka. Jestem pierwszy. wtf? Czekam chwilę na Daniela.
Po chwili wyskakują 4 osoby przede mną (ominęli tłoczne przejście). doganiamy je z Danielem, jeden gość przed nami. Cisnę za nim, i we dwóch jedziemy jako pierwsi.
Mijamy pierwszy punkt, doganiają nas dwie osoby. Kolega skręca, i jedziemy kawałek 3 pasmówką pod prąd... Później skręt na wjazd na tą 3 pasmówkę (też pod prąd). Są emocje :)
Zaliczamy dalej kolejne punkty, tracąc na nie sporo czasu, bo trudne zadania na manifeście były. Przejeżdżamy m.in. przez Manufakturę raz jeszcze.
Gubię niestety tylną lampkę, ale mam przednią więc tragedii nie ma. Gorzej z Danielem. Zgubił licznik... jak wiadomo, jazda bez licznika sensu nie ma, ale Daniel przemógł się i jechał dalej :)
Urywamy się we dwóch od reszty (razem z gościem na MTB - nieźle cisnął). Na punktach nas dogania kilka osób, później znów uciekamy.
Na drogach (z racji meczu) pełno policji, a my wciskamy się gdzie popadnie. Momentami to oczy trzeba było zamykać bo aż strach było patrzeć czy coś nie wyjeżdża ;)
Na koniec wyścig do charakterystycznego placu. Cały czas na wprost ulicą Piotrkowską. Jedziemy we trzech: ja, Daniel na OK i gość na MTB.
Daniel skręca, żeby jechać drogą z lepszą nawierzchnią, a ja się ścigam moją szosą z MTB na bruku na Piotrkowskiej. Wyprzedzamy się ze dwa razy, ale w końcu niestety nie daję rady i zostaje z tyłu :p
Na metę wpadam 10 sekund później, na której czeka już 4 gości, którzy prawdopodobnie przeczytali cały manifest, i pojechali po punktach nie wg kolejności na manifeście, a wg ich kolejności na mapie :) Daniel dojeżdża jakąś minutę - dwie po mnie.
Tak czy inaczej, zajmuje 6 miejsce :) Było super! Sporo dłużej (łącznie jakieś 30km) niż na 1. alleyu na którym byłem w Warszawie, i sporo ciekawiej :)
- DST 129.38km
- Sprzęt Szosówka - pęknięta rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj