Czwartek, 26 maja 2016
Kategoria <100
Do miasta x3
- DST 19.80km
- Sprzęt Cannondale Caadx 6
- Aktywność Jazda na rowerze
Starachowicka ustawka
Średnia nie oddaje włożonej pracy ;) Sporo postojów i czekania na siebie (no dobra, na mnie też, ale tylko raz :P)
Nachylenie śr/max: 4/12%
Do Starachowic spokojnie, ale z wiatrem to i tak średnia 30,5 wyszła. Później wspólnie na Rataje też bardzo delikatnie, i generalnie to niby nie było jakoś mocno, poza niektórymi podjazdami ;) Na końcu już mnie skurcze trochę łapały, ale to w sumie pierwsza (no dobra, niby druga) mocna jazda w tym roku, więc powinno być lepiej ;)
Nachylenie śr/max: 4/12%
Do Starachowic spokojnie, ale z wiatrem to i tak średnia 30,5 wyszła. Później wspólnie na Rataje też bardzo delikatnie, i generalnie to niby nie było jakoś mocno, poza niektórymi podjazdami ;) Na końcu już mnie skurcze trochę łapały, ale to w sumie pierwsza (no dobra, niby druga) mocna jazda w tym roku, więc powinno być lepiej ;)
- DST 114.92km
- Czas 03:49
- VAVG 30.11km/h
- VMAX 67.42km/h
- Podjazdy 1399m
- Sprzęt Szosa
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 21 maja 2016
Do miasta
- DST 6.60km
- Sprzęt Cannondale Caadx 6
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 16 maja 2016
Mocny rozjazd ;)
Miało być w miarę spokojnie w ramach rozjazdu po wczorajszej trasie, ale jak na szosę wsiadłem to się uspokoić nie mogłem :P
Tak czy inaczej czuć zmęczenie poprzednim dniem (230 z sakwami pod wiatr :P relacja jutro), ciężka noga i do tego wiatr przeszkadzał. Ale źle nie ma, wracam do formy ;)
Na koniec jeszcze kilka kilometrow spokojnej jazdy (przycięte ze śladu), w końcu rozjazd miał być ;)
Climb: 3/8%
Tak czy inaczej czuć zmęczenie poprzednim dniem (230 z sakwami pod wiatr :P relacja jutro), ciężka noga i do tego wiatr przeszkadzał. Ale źle nie ma, wracam do formy ;)
Na koniec jeszcze kilka kilometrow spokojnej jazdy (przycięte ze śladu), w końcu rozjazd miał być ;)
Climb: 3/8%
- DST 22.76km
- Czas 00:42
- VAVG 32.51km/h
- VMAX 55.80km/h
- Podjazdy 262m
- Sprzęt Szosa
- Aktywność Jazda na rowerze
Ze Zlotu
Z początku całą kompaniją. Wesoło było, szczególnie jak przez dobre kilka kilometrów nie pedałowałem i byłem szybszy od Starszejpani :P
Smski:
Semes:
Kaha z radością:
Po 40km wspólnego kręcenia, odbijam w swoją stronę i zaczynam trochę mocniej kręcić.
Mimo dość mocnego wiatru z boku, wyjątkowo sprawnie idzie mi jazda, i dopiero na 90km robię pierwszy postój bo coś mi w kolanie strzyknęło i chciałem dać mu odpocząć :P
Na postoju trochę się wychłodziłem, i nie mogłem się z powrotem zagrzać. Dopadło mnie też trochę znużenie ciągłym wiatrem, przez co trochę się ciągnę. Ale jak mnie przed Mielcem wyprzedził jakiś szosowiec... no nie mogłem mu odpuścić :P Po chwili dogonił nas jeszcze jeden gość na MTB i we dwóch ciągnęli mnie koło 35km/h obwodnicą Mielca. Na delikatnych podjazdach kolega na MTB zostawał z tyłu, czekaliśmy, i znowu razem. Na koniec tak się rozochociłem, że nawet na zmianę wyszedłem, ale skończyło się to tym że sam zostałem z przodu :p
Po wspólnych 10km pożegnaliśmy się, a ja znowu zacząłem się rozglądać za jakimś sklepem żeby wodę uzupełnić w dawno już wylizanym bidonie.
Święto było, więc sklepy zamknięte. Zagaduje jakieś babuszki siedzące koło domu, które zapraszają mnie i bardzo chętnie ugaszczają. Próbują mnie też nakarmić, ale grzecznie odmawiam i przyjmuje tylko 2 butelki wody - a chciałem kranówkę.
Jak na szosową wycieczkę przystało, nie mogło zabraknąć kilku kilometrów szutrem:
Łatwo przeoczyć taki dojazd na kładkę na Wiśle:
Dalej kawałek wzdłuż Wisły bardzo przyjemną drogą wijącą się wzdłuż wału:
Koło 180km robię drugi długi postój, żeby mieć z głowy zanim jeszcze słońce zajdzie. Bardzo przyjemne spokojne okolice, sady, mały ruch, oznaczenia drogi Św. Jakuba, super się jedzie.
Przed Iwaniskami trafiam na Green(Euro?)Velo, które o dziwo jest całkiem nieźle zrobione. Ba, na tym odcinku to jest nawet lepsze od drogi :P
Zamek Krzyżtopór:
Sporo psów mnie dziś ganiało, ale jak to zwykle bywa, były to jakieś małe kundle. Za to jak mi raz wyskoczył pies... duży, czorny, widać że biega. Nawet się nie obracałem tylko cisnąłem ile mogę, licząc na to, że szybko przybliżające się szczekanie w końcu się zmęczy i odpuści. Adrenalina 100/100, pies w końcu odpuścił.
Słonko zachodzi, robi się od razu bardzo zimno. Miejscami nawet do 4 stopni spada temperatura o 21. Co za maj. Globalne ocieplenie, ta.
Co by z pustymi rękami do domu nie przyłazić, upycham jeszcze do sakwy trochę dziko rosnących bzów ;)
To był intensywny tydzień! 740km z sakwami, 4 noclegi w namiocie. Eh, to jest życie... ;)
Zaliczone gminy: Krempna, Chorkówka, Tarnowiec, Przecław, Tuszów Narodowy, Padew Narodowa, Osiek.
(na niebiesko zaliczone w tym roku, łącznie 1186 na 2476, już prawie 50% :D)
- DST 228.70km
- Czas 10:30
- VAVG 21.78km/h
- VMAX 70.99km/h
- Podjazdy 2211m
- Sprzęt Cannondale Caadx 6
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 13 maja 2016
Kategoria >100
Na Zlot - dzień 4
Pobudka o 5 rano żeby ujechać ile się da przed deszczem. Ładne widoczki z rana, pusta droga (wybrałem najkrótszy wariant żeby możliwie mało zmoknąć :P).
Są jeszcze ludzie którzy baniek na mleko używają :)
Jechało się coś topornie, szczególnie na końcówce. Większość biedr po drodze odwiedziłem ;)
Takie znaki to ja lubię :D
Rysiek, zwolnij!
Sporą część udaje mi się przejechać bez deszczu, ale na ostatnich 30km łapie mnie burza w polu, i totalnie przemakam. A tak było blisko... ;)
Tyli kilometrów i tylko jedna zaliczona gmina ;)
Climb: 3/11%
Wyjątkowo pechowy dzień jeśli chodzi o kierowców. Pełno idiotów wyprzedzających na trzeciego z naprzeciwka (najgorzej jak mi na zjeździe raz bus wyskoczył... szczęśliwie droga w miarę szeroka i się zmieściliśmy razem z tirem...), czy hamujących z piskiem tuż za mną. Piąteczek.
Są jeszcze ludzie którzy baniek na mleko używają :)
Jechało się coś topornie, szczególnie na końcówce. Większość biedr po drodze odwiedziłem ;)
Takie znaki to ja lubię :D
Rysiek, zwolnij!
Sporą część udaje mi się przejechać bez deszczu, ale na ostatnich 30km łapie mnie burza w polu, i totalnie przemakam. A tak było blisko... ;)
Tyli kilometrów i tylko jedna zaliczona gmina ;)
Zawijasy
Climb: 3/11%
Wyjątkowo pechowy dzień jeśli chodzi o kierowców. Pełno idiotów wyprzedzających na trzeciego z naprzeciwka (najgorzej jak mi na zjeździe raz bus wyskoczył... szczęśliwie droga w miarę szeroka i się zmieściliśmy razem z tirem...), czy hamujących z piskiem tuż za mną. Piąteczek.
- DST 138.60km
- Czas 07:30
- VAVG 18.48km/h
- VMAX 69.00km/h
- Podjazdy 1867m
- Sprzęt Cannondale Caadx 6
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 12 maja 2016
Kategoria >100
Na Zlot - dzień 3
Na śniadanie przełęcz Kocierska (718m), z której mimo ~12km/ łatwej wspinaczki niestety nie było prawie widoku żadnego :p Zjazd za to bardzo przyjemny.
Dalej po dobrze znanych mi pagóreczkach Krakowa. Słonko świeci więc niby ciepło, szczególnie na podjazdach, ale zimny i dość mocny wiatr w twarz mocno szybko wychładza.
Szczęśliwie mimo braku 2 szprych dojeżdżam do Krakowa, gdzie dzięki uprzejmości M.arka który użycza mi narzędzi załatwiam sprawę. Dzięki! Na odchodne jeszcze mi klucze pożyczył na wszelki wypadek, więc jechałem już bez żadnych obaw.
(wolałem sobie to sam zrobić niż do serwisu oddawać, gdzie pewnie byłoby ciężko zrobić to od ręki, mogliby zrobić na odwal się, i jeszcze skasowaliby mnie za coś, co bez problemu sam zrobię :P)
Przez Kraków jazda... eh... sama radość! Ja to lubię jednak między autami się poprzeciskać, choć tym razem sporo nawet ścieżkami jechałem, bo chciałem zobaczyć jak to jest. Jest ciężko ;)
Na wyjeździe mijam miejsce w którym mieszkałem przez prawie 10 lat, i jadę moją ulubioną trasą przez Wieliczkę do Dobczyc. Super tam jest!
Wyjątkowo dobrze się jechało, i poza dosłownie kilkoma ciastkami po drodze nic nie jadłem. Dopiero w Dobczycach (~120km) wcinam kilka kanapek i sprawdzam prognozę która zbyt dobrze nie wróży. Jutro ma padać prawie cały dzień. Kusi mnie żeby jechać całą noc i uniknąć deszczu, ale bez sensu przyjechać na imprezę zlotową po nieprzespanej nocce i później usypiać przy ognisku... Układam się więc koło 23 do spania na jakimś poletku :)
Dalej po dobrze znanych mi pagóreczkach Krakowa. Słonko świeci więc niby ciepło, szczególnie na podjazdach, ale zimny i dość mocny wiatr w twarz mocno szybko wychładza.
Wadowice:
Szczęśliwie mimo braku 2 szprych dojeżdżam do Krakowa, gdzie dzięki uprzejmości M.arka który użycza mi narzędzi załatwiam sprawę. Dzięki! Na odchodne jeszcze mi klucze pożyczył na wszelki wypadek, więc jechałem już bez żadnych obaw.
(wolałem sobie to sam zrobić niż do serwisu oddawać, gdzie pewnie byłoby ciężko zrobić to od ręki, mogliby zrobić na odwal się, i jeszcze skasowaliby mnie za coś, co bez problemu sam zrobię :P)
Przez Kraków jazda... eh... sama radość! Ja to lubię jednak między autami się poprzeciskać, choć tym razem sporo nawet ścieżkami jechałem, bo chciałem zobaczyć jak to jest. Jest ciężko ;)
Wiejska imprezownia:
Na wyjeździe mijam miejsce w którym mieszkałem przez prawie 10 lat, i jadę moją ulubioną trasą przez Wieliczkę do Dobczyc. Super tam jest!
Kopalnia soli:
Wyjątkowo dobrze się jechało, i poza dosłownie kilkoma ciastkami po drodze nic nie jadłem. Dopiero w Dobczycach (~120km) wcinam kilka kanapek i sprawdzam prognozę która zbyt dobrze nie wróży. Jutro ma padać prawie cały dzień. Kusi mnie żeby jechać całą noc i uniknąć deszczu, ale bez sensu przyjechać na imprezę zlotową po nieprzespanej nocce i później usypiać przy ognisku... Układam się więc koło 23 do spania na jakimś poletku :)
(widok z rana)
- DST 149.20km
- Czas 07:34
- VAVG 19.72km/h
- VMAX 65.23km/h
- Podjazdy 2045m
- Sprzęt Cannondale Caadx 6
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 11 maja 2016
Kategoria <100
Po okolicy Andrychowa
Climb: 2/8%
- DST 24.21km
- Czas 00:59
- VAVG 24.62km/h
- Podjazdy 239m
- Sprzęt Cannondale Caadx 6
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 8 maja 2016
Kategoria >100
Na Zlot - dzień 2
Przyjemnie się jechało bo wiatr z grubsza w plecy. Przejeżdżając przez Kielce mijam akurat jakieś biegi, na których bezowocnie wypatruje znajomej twarzy.
Na 60km zaczął mnie gonić deszcz i gdy uciekając przed nim próbowałem wykręcić KOMa na zakręcie, zaliczyłem szlifa ;)
Przyrżnąłem przy ~30km/h o asfalt - mocno obite biodro (siniak na całego...), zdarty leciutko łokieć. Dobrze że kask miałem, bo tylko słyszałem jak huknęło o asfalt a nic nie poczułem :D Przy upadku szczęśliwie nic nie jechało, więc miałem chwilę żeby pozbierać z ziemi swoje graty, bo wypadło mi absolutnie wszystko z kieszonek, do tego osobno bidon, butla z paliwem, gps, licznik - wszystko na ziemi :P
Tuż obok był przystanek więc się tam zabunkrowałem na trochę żeby przeczekać deszcz i żeby trochę przestało boleć.
Nie chciałem ciuchów pobrudzić, więc za plaster posłużyła taśma izolacyjna ;)
Jak już na rower wsiadłem, to od razu tempo spadło. Biodro boli przy każdym ruchu, więc już się nie chce cisnąć ;)
Po drodze stanąłem jeszcze ze 2x przeczekać przelotny deszcz, i już przy słonecznej pogodzie wjechałem na obrzeża Jury, gdzie na jednym z podjazdów wyrwałem dwie szprychy w tylnym kole :/ Dziadostwo. Już 3 szprychy w tym kole poszły, ale od dobrych ~3tys km żadna nie poszła, więc myślałem że już spokój.
Bicie spore, narzędzi brak. Zacisnąłem szybkozłączką trochę krzywo koło żeby nie obcierało o ramę i jadę dalej bardzo ostrożnie żeby kolejna szprycha nie poszła.
Dogania mnie jakiś lokalny rowerzysta na MTB i jedzie ze mną dobre ~10km, aż głupio tak za nim zostawać ciągle, ale do mety jeszcze kawałek, więc jadę powolutku w obawie o sprzęt.
Po przekroczeniu Wisły wreszcie na horyzoncie pojawiają się góry. Miły to widok jest, szkoda że koło domu takich nie mam :P
Climb: 4/10%
Na 60km zaczął mnie gonić deszcz i gdy uciekając przed nim próbowałem wykręcić KOMa na zakręcie, zaliczyłem szlifa ;)
Przyrżnąłem przy ~30km/h o asfalt - mocno obite biodro (siniak na całego...), zdarty leciutko łokieć. Dobrze że kask miałem, bo tylko słyszałem jak huknęło o asfalt a nic nie poczułem :D Przy upadku szczęśliwie nic nie jechało, więc miałem chwilę żeby pozbierać z ziemi swoje graty, bo wypadło mi absolutnie wszystko z kieszonek, do tego osobno bidon, butla z paliwem, gps, licznik - wszystko na ziemi :P
Tuż obok był przystanek więc się tam zabunkrowałem na trochę żeby przeczekać deszcz i żeby trochę przestało boleć.
Nie chciałem ciuchów pobrudzić, więc za plaster posłużyła taśma izolacyjna ;)
Jak już na rower wsiadłem, to od razu tempo spadło. Biodro boli przy każdym ruchu, więc już się nie chce cisnąć ;)
Po drodze stanąłem jeszcze ze 2x przeczekać przelotny deszcz, i już przy słonecznej pogodzie wjechałem na obrzeża Jury, gdzie na jednym z podjazdów wyrwałem dwie szprychy w tylnym kole :/ Dziadostwo. Już 3 szprychy w tym kole poszły, ale od dobrych ~3tys km żadna nie poszła, więc myślałem że już spokój.
Bicie spore, narzędzi brak. Zacisnąłem szybkozłączką trochę krzywo koło żeby nie obcierało o ramę i jadę dalej bardzo ostrożnie żeby kolejna szprycha nie poszła.
Dogania mnie jakiś lokalny rowerzysta na MTB i jedzie ze mną dobre ~10km, aż głupio tak za nim zostawać ciągle, ale do mety jeszcze kawałek, więc jadę powolutku w obawie o sprzęt.
Po przekroczeniu Wisły wreszcie na horyzoncie pojawiają się góry. Miły to widok jest, szkoda że koło domu takich nie mam :P
Climb: 4/10%
- DST 188.00km
- Czas 07:56
- VAVG 23.70km/h
- VMAX 64.41km/h
- Podjazdy 1687m
- Sprzęt Cannondale Caadx 6
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 7 maja 2016
Kategoria <100
Na Zlot - dzień 1
Już koło domu chciałem skrócić, i wpakowałem się w uciążliwą leśną drogę pełną błota, było pchanie... ;) Start koło 19:30 to i meta szybko, szczególnie że padać miało, a nie chciałem w Kielcach utknąć, więc wolałem się rozbić z namiotem wcześniej.
Ciężkie te sakwy... ;)
Ciężkie te sakwy... ;)
- DST 33.59km
- Teren 2.00km
- Czas 01:50
- VAVG 18.32km/h
- VMAX 52.66km/h
- Podjazdy 441m
- Sprzęt Cannondale Caadx 6
- Aktywność Jazda na rowerze