Piątek, 14 września 2012
Kategoria <100, Po mieście
Line of sight - alleycat
Na alleycata w Krakowie wybierałem się od hoho! hohoho! Od dobrych kilku lat :) Zawsze o wyścigu dowiadywałem się już po sprawie, ew nie pasował mi termin...
Raz nawet znalazłem info wcześniej, i pojechałem na wyznaczone miejsce, gdzie barman na moje pytanie 'gdzie są wszyscy?' odpowiedział że byli tu wczoraj :) ze spuszczoną głową wracałem do domu, a mój smutek przegoniła ekipa która mnie zatrzymała i poczęstowała bimbrem nad Wisłą :)
Tym razem na listę startową (po co w ogóle ona?) dostałem się z listy rezerwowej.
Po środowym IC na którym przypomniały o sobie wszelkie kontuzje po tego rocznym BB-Tour(1008km non-stop), na wiele nie liczyłem, ale zawsze to można się przejechać dla towarzystwa :)
Najpierw pokaz filmu Line of sight nakręconego przez Lucasa Brunelle.
Na film byłem strasznie napalony, myślałem że będzie super. Może dlatego mi się zbytnio nie podobał :p pokazywał wycinki alleycatów z różnych stron świata i miał fajnie dobraną muzykę. I sporo w nim było fragmentów o tym jaki autor filmów jest szalony i w ogóle jaki z niego zajebisty gość. Sorry, ale kto we własnym filmie umieszcza takie fragmenty? Ani w filmie rozpoczęcia, ani zakończenia, ani fabuły... czułem się jakbym oglądał krótkie filmiki na Youtubie z różnych wyścigów.
Mniejsza z tym.
Mimo to, film podniósł mi ciśnienie (się naoglądał człowiek ścigantów cisnących pod prąd to od razu serce szybciej zabiło :p) więc na miejsce startu udałem się już w pełni gotowy :) jeszcze tylko przebrałem się w rowerowe ciuchy, by paradować w nich jako jedyny z 40 osobowej ekipy :p w Krakowie najwyraźniej panuje stylówa 'na kuriera' ;)
Dwa urocze plusy imprezy
Dostaliśmy manifest:
Jak już padło hasło do otwarcia koperty z manifestem, wziąłem manifest do ręki i ruszyłem przed siebie. Już w trakcie jazdy zacząłem go czytać i żadnej z ulic nie kojarzyłem... dopiero ostatnią na liście, Lea zlokalizowałem w głowie, więc tam się udałem.
Początek wyścigu, więc pędzę ile wlezie. Spieszyło się też BABIE, która wyjechała na przejście dla pieszych rowerem, nie patrząc czy cokolwiek jedzie... Wyjechała dosłownie metr przede mną, co przy moich ~40km/h nie dało mi zbyt wiele czasu. Zdążyłem minimalnie skręcić, dzięki czemu nie wjechałem jej w nogę, co obawiam mogło by się skończyć dla niej bardzo źle, tylko w rower. Przeleciałem przez kierownicę. Leżę na asfalcie, laska leży. Szybko sprawdzam czy mam zęby bo mnie coś bolały, sprawdzam czy cały rower.
W międzyczasie oczywiście cały czas kurwie na głupią BABĘ. Podchodzi też jakiś przechodzień który z bezpiecznej odległości próbuje nam pomóc stwierdzeniem 'ale dzwon' :)
Drugi lot przez kierownicę w bardzo podobny sposób w ciągu 2 dni. Niezły bilans.
Plując krwią z rozwalonej wargi jadę dalej by po chwili dotrzeć pod wskazany na manifeście adres - klub Platinium. Pytam na 'recepcji' o spinning, babka posyła mnie dalej. W rowerowych ciuchach gonię między koksami patrzącymi na mnie podejrzliwym wzrokiem do spiningowej sali. Wpadam. Konsternacja.
Macham manifestem prowadzącemu, który ze zdziwieniem pyta: "to już? myślałem że za jakąś godzinę dopiero...". Super :)
Poszedł po pakunek a ja stoję jak kołek w sali w której wszyscy mi się przypatrują :) Dał mi pakunek który miałem dowieźć do końca, i drugi manifest.
Extra. Na pierwszym nie wiedziałem gdzie są kolejne ulice, a teraz mam drugie tyle do ogarnięcia...
Wrzucam małe pudełko do plecaka, i dzięki wskazówkom spinningującym koksiarzom udaję się na Głowackiego.
Gwiazda na bramie
Znajduję gwiazdę na ogrodzeniu terenu Wojska Polskiego, i to też wpisałem w manifeście. Prawidłowa odpowiedź: Marilyn Monroe. No idea...
Dalej kaplica na salwatorze. Salwator wiem gdzie jest, więc lecę. Pytam jakichś babek o kaplicę i pomoc w znalezieniu kilku kolejnych ulic na mapie. Jest nieźle, choć i tak kilku mi jeszcze brakuje :)
Kaplicę znajduję, i nawet wpisuję co trzeba na manifeście :)
Teraz ul. Grunwaldzka. Gdzież to jest? Pewnie przy Rondzie Grunwaldzkim. Szwędam się po okolicy, ale nic nie znajduję. Na mapie którą dostałem nie ma indeksu, a jak się później okazało, nie było też niektórych ulic na które powinniśmy dojechać... Wkurzam się w końcu, i włączam gps'a na komórce, który podpowiada mi że Grunwaldzka jest jakieś 6km dalej :)
Jadę więc na ul. Rękawka. W ramach mojego powolnego wracania (po jakichś 2 latach przerwy) do jazdy na stojąco, ruszam pełną parą na stojąco. Nie wytrzymuje tego tylne koło. Pęka szprycha przy napędzie :) Strasznie się toto telepocze, ale szkoda czasu na wyrywanie. Jadę dalej.
Na ul. Rękawka spotykam kilku uczestników liczących z podobnym do mojego zapałem każdy ze 107 schodków prowadzących z grubsza w kierunku Kopca Krakusa.
Dekerta. To też znalazłem. Tylko coś sobie źle przeczytałem, i zamiast mostu, szukałem muzeum :) a powinienem szukać wiaduktu, ale to już inna sprawa...
Spotykam tu jakieś dziewczę, które również nie wie gdzie jest poszukiwany przez nas 'most', ale wisi na komórce z kimś kto chyba wie. Do tego spotykamy gościa który w alleycacie nie bierze udziału. Razem gdzieś jadą, a ja uznaję, że 'jednym z zamieszkałych pod mostem zwierzaków' jest pies stróżujący terenu tuż przy wiadukcie kolejowym na końcu ul. Dekerta :)
Trochę naokoło jadę na ul. Starowiślną gdzie miałem policzyć talerze. Na wystawie znalazłem jedynie talerze do pił tarczowych. Uznałem, że to są te talerze. A powinienem policzyć anteny satelitarne na kamienicy :)
Znowu jadę na Grunwaldzką, którą z małymi problemami odnajduję.
Przy Stefanie znajdziesz kobietę. Jak ma na imię?
szukam więc Stefana na szyldach sklepów, kancelarii adwokackich... nagle słyszę głos z niebios.
- szukasz stefana?
- tak
- podejdź tu
- ?
- do balkonu
:)
Uprzejme dziewczęta, które nie wiem skąd wiedziały czego szukam, poinstruowały mnie że Stefan to ulica kilka przecznic dalej. Na jej rogu z Grunwaldzką była kamienica z dużym napisem Teresa.
niektórzy mieli więcej przygód, niż moje OTB...
Lema/Czyżyńska. Znów GPS z telefonu do ręki, bo ani ja, ani przechodnie nie mamy pojęcia gdzie to jest.
Znajdź numer tel. do Kierownika Szpili
Domyślam się, że może chodzić o kierownika budowy przy hali widowiskowej. Strzał w dziesiątkę. Na miejscu spotykam całkiem sporą ilość osób poszukujących numeru do kierownika :)
Spisuję co trzeba, i jadę dalej wyprzedzając na prostej ze sporą różnicą prędkości kilka osób.
Ul. Retoryka.
Długo myśl, prędko czyń. Podaj nr kamienicy
Podejrzewam, że chodzi o cytat na kamienicy, ale nie mogę go znaleźć. Moja rozmyta logika doprowadziła mnie do wniosku, że chodziło o:
- długo myśl - długo poszukuj tego cytatu
- prędko czyń. podaj nr kamienicy - nie znajdź nigdzie tego cytatu i wymyśl sobie dowolny numer
Ale wymyśliłem :) Ponoć cytat ten był na kamienicy z numerem 15 :)
Dzięki pomocy komórki jadę do Parku Decjusza.
Która godzina na muszli?
Szukam muszli koncertowej, koło której znajduję ponad metrowej wielkości muszlę z jakiegoś odlewu, a na niej wskazówki. Sprawdzam czy wskazówki da się przesunąć. Nie da się, więc spisuję godzinę.
Z czasem już bardzo krucho, więc znów cisnę ile fabryka dała na plac szczepański na metę.
Uzupełniam brakujące wpisy w manifeście. Z tego co przeliczyłem (w trakcie pisania relacji :P) uzyskałem 150 punktów, nie wiem czy były jakieś ujemne :) Zwycięzca uzyskał 232. Za każde 5 minut przed czasem można było uzyskać bodajże kilka punktów... Więc nie warto się było zbytnio spieszyć, a zdecydowanie opłacało się zaliczyć wszystkie punkty :)
Dobrze by też było zaliczać je w miarę po kolei, a nie tak jak ja... zrobiłem około 57km w ciągu dwóch godzin jazdy :P Objechałem w te i z powrotem kilka ulic (Grunwaldzka, Dekerta, Retoryka), i ominąłem kilka punktów będąc tuż koło nich, tylko po to, by później do nich wracać przez pół miasta :P
Nie wiem co mnie podkusiło żeby jechać samemu. Mocno przeliczyłem się, jeśli chodzi o moją znajomość ulic w Krakowie (sporo mi z głowy wypadło :p), i pewnie sporo lepiej bym wyszedł na grzecznym siedzeniu na kole :) Szkoda że nie wiedziałem kogo się uczepić. Następnym razem tak zrobię :p
Wyszło na to, że wyższą lokatę zająłem na alleyu w Łodzi, w której znam dosłownie dwie ulice, lub na alleyu w Warszawie w której znam niewiele więcej :) Do tego jadąc samemu nie ma takiej zabawy, ale i tak na kilku skrzyżowaniach mocno poszalałem :) Więc kiepsko sprawę rozegrałem, bo ani lokaty jakiejś nie zająłem, ani się z nikim nie powygłupiałem na drodze :p
Przy przyspieszaniu czułem ciągle kontuzje, ale że trasa była dość płaska, to po rozpędzeniu się jechało się całkiem przyjemnie :)
Jak już wszyscy przyjechali było rozdanie nagród, i wspólne picie szampana z gwinta :)
Wbrew temu co widać na zdjęciu, nie boję się huku szampana
Pogadałem też z przypadkowo spotkanym kolegą który też na Bałkanach był, tyle że samochodem. Podobne wrażenia :)
Trzecia szprychówka na koło:
Plusy:
- fajna atmosfera
- bardzo fajna atmosfera
- okazało się, że są w Krakowie kurierzy który cisną jak szaleni :) A ja zawsze spotykam kurierów jak się ciągną powolutku chodnikiem...
- jakiś tam podarunek (kubek z fikuśnym uchwytem + łyżeczka) od Klubu Fitness Platinium. Do tego nagrody dla zwycięzców. Fajnie.
Minusy:
- skomplikowane punkty. nie wiadomo było o co chodzi... wolałbym żeby ktoś był na punktach i trzeba się było podpisać. A tu ani człowiek nie wiedział gdzie ma jechać, a jak już dojechał na wskazaną ulicę, to nie wiedział czego szukać (np. ul. Dekerta czy Retoryka)
- po co dawać mapę, skoro nie ma na niej ulic z manifestu? ani indeksu ulic?
- lista startowa. nie lepiej żeby impreza była otwarta dla wszystkich? Gdybym mógł w ogóle nie startować, lub startować a nie dostać kubka z platinium, to wolałbym jednak tą drugą opcję...
Galeria:
https://picasaweb.google.com/113355242078790491964/LineOfSightAlleycatWKrk#
Trasa (bardzo z grubsza, było sporo więcej błądzenia :p):
(przesuwając myszką po profilu wysokościowym, można zobaczyć jak po kolei jechałem)
Raz nawet znalazłem info wcześniej, i pojechałem na wyznaczone miejsce, gdzie barman na moje pytanie 'gdzie są wszyscy?' odpowiedział że byli tu wczoraj :) ze spuszczoną głową wracałem do domu, a mój smutek przegoniła ekipa która mnie zatrzymała i poczęstowała bimbrem nad Wisłą :)
Tym razem na listę startową (po co w ogóle ona?) dostałem się z listy rezerwowej.
Po środowym IC na którym przypomniały o sobie wszelkie kontuzje po tego rocznym BB-Tour(1008km non-stop), na wiele nie liczyłem, ale zawsze to można się przejechać dla towarzystwa :)
Najpierw pokaz filmu Line of sight nakręconego przez Lucasa Brunelle.
Na film byłem strasznie napalony, myślałem że będzie super. Może dlatego mi się zbytnio nie podobał :p pokazywał wycinki alleycatów z różnych stron świata i miał fajnie dobraną muzykę. I sporo w nim było fragmentów o tym jaki autor filmów jest szalony i w ogóle jaki z niego zajebisty gość. Sorry, ale kto we własnym filmie umieszcza takie fragmenty? Ani w filmie rozpoczęcia, ani zakończenia, ani fabuły... czułem się jakbym oglądał krótkie filmiki na Youtubie z różnych wyścigów.
Mniejsza z tym.
Mimo to, film podniósł mi ciśnienie (się naoglądał człowiek ścigantów cisnących pod prąd to od razu serce szybciej zabiło :p) więc na miejsce startu udałem się już w pełni gotowy :) jeszcze tylko przebrałem się w rowerowe ciuchy, by paradować w nich jako jedyny z 40 osobowej ekipy :p w Krakowie najwyraźniej panuje stylówa 'na kuriera' ;)
Dwa urocze plusy imprezy
Dostaliśmy manifest:
Jak już padło hasło do otwarcia koperty z manifestem, wziąłem manifest do ręki i ruszyłem przed siebie. Już w trakcie jazdy zacząłem go czytać i żadnej z ulic nie kojarzyłem... dopiero ostatnią na liście, Lea zlokalizowałem w głowie, więc tam się udałem.
Początek wyścigu, więc pędzę ile wlezie. Spieszyło się też BABIE, która wyjechała na przejście dla pieszych rowerem, nie patrząc czy cokolwiek jedzie... Wyjechała dosłownie metr przede mną, co przy moich ~40km/h nie dało mi zbyt wiele czasu. Zdążyłem minimalnie skręcić, dzięki czemu nie wjechałem jej w nogę, co obawiam mogło by się skończyć dla niej bardzo źle, tylko w rower. Przeleciałem przez kierownicę. Leżę na asfalcie, laska leży. Szybko sprawdzam czy mam zęby bo mnie coś bolały, sprawdzam czy cały rower.
W międzyczasie oczywiście cały czas kurwie na głupią BABĘ. Podchodzi też jakiś przechodzień który z bezpiecznej odległości próbuje nam pomóc stwierdzeniem 'ale dzwon' :)
Drugi lot przez kierownicę w bardzo podobny sposób w ciągu 2 dni. Niezły bilans.
Plując krwią z rozwalonej wargi jadę dalej by po chwili dotrzeć pod wskazany na manifeście adres - klub Platinium. Pytam na 'recepcji' o spinning, babka posyła mnie dalej. W rowerowych ciuchach gonię między koksami patrzącymi na mnie podejrzliwym wzrokiem do spiningowej sali. Wpadam. Konsternacja.
Macham manifestem prowadzącemu, który ze zdziwieniem pyta: "to już? myślałem że za jakąś godzinę dopiero...". Super :)
Poszedł po pakunek a ja stoję jak kołek w sali w której wszyscy mi się przypatrują :) Dał mi pakunek który miałem dowieźć do końca, i drugi manifest.
Extra. Na pierwszym nie wiedziałem gdzie są kolejne ulice, a teraz mam drugie tyle do ogarnięcia...
Wrzucam małe pudełko do plecaka, i dzięki wskazówkom spinningującym koksiarzom udaję się na Głowackiego.
Gwiazda na bramie
Znajduję gwiazdę na ogrodzeniu terenu Wojska Polskiego, i to też wpisałem w manifeście. Prawidłowa odpowiedź: Marilyn Monroe. No idea...
Dalej kaplica na salwatorze. Salwator wiem gdzie jest, więc lecę. Pytam jakichś babek o kaplicę i pomoc w znalezieniu kilku kolejnych ulic na mapie. Jest nieźle, choć i tak kilku mi jeszcze brakuje :)
Kaplicę znajduję, i nawet wpisuję co trzeba na manifeście :)
Teraz ul. Grunwaldzka. Gdzież to jest? Pewnie przy Rondzie Grunwaldzkim. Szwędam się po okolicy, ale nic nie znajduję. Na mapie którą dostałem nie ma indeksu, a jak się później okazało, nie było też niektórych ulic na które powinniśmy dojechać... Wkurzam się w końcu, i włączam gps'a na komórce, który podpowiada mi że Grunwaldzka jest jakieś 6km dalej :)
Jadę więc na ul. Rękawka. W ramach mojego powolnego wracania (po jakichś 2 latach przerwy) do jazdy na stojąco, ruszam pełną parą na stojąco. Nie wytrzymuje tego tylne koło. Pęka szprycha przy napędzie :) Strasznie się toto telepocze, ale szkoda czasu na wyrywanie. Jadę dalej.
Na ul. Rękawka spotykam kilku uczestników liczących z podobnym do mojego zapałem każdy ze 107 schodków prowadzących z grubsza w kierunku Kopca Krakusa.
Dekerta. To też znalazłem. Tylko coś sobie źle przeczytałem, i zamiast mostu, szukałem muzeum :) a powinienem szukać wiaduktu, ale to już inna sprawa...
Spotykam tu jakieś dziewczę, które również nie wie gdzie jest poszukiwany przez nas 'most', ale wisi na komórce z kimś kto chyba wie. Do tego spotykamy gościa który w alleycacie nie bierze udziału. Razem gdzieś jadą, a ja uznaję, że 'jednym z zamieszkałych pod mostem zwierzaków' jest pies stróżujący terenu tuż przy wiadukcie kolejowym na końcu ul. Dekerta :)
Trochę naokoło jadę na ul. Starowiślną gdzie miałem policzyć talerze. Na wystawie znalazłem jedynie talerze do pił tarczowych. Uznałem, że to są te talerze. A powinienem policzyć anteny satelitarne na kamienicy :)
Znowu jadę na Grunwaldzką, którą z małymi problemami odnajduję.
Przy Stefanie znajdziesz kobietę. Jak ma na imię?
szukam więc Stefana na szyldach sklepów, kancelarii adwokackich... nagle słyszę głos z niebios.
- szukasz stefana?
- tak
- podejdź tu
- ?
- do balkonu
:)
Uprzejme dziewczęta, które nie wiem skąd wiedziały czego szukam, poinstruowały mnie że Stefan to ulica kilka przecznic dalej. Na jej rogu z Grunwaldzką była kamienica z dużym napisem Teresa.
niektórzy mieli więcej przygód, niż moje OTB...
Lema/Czyżyńska. Znów GPS z telefonu do ręki, bo ani ja, ani przechodnie nie mamy pojęcia gdzie to jest.
Znajdź numer tel. do Kierownika Szpili
Domyślam się, że może chodzić o kierownika budowy przy hali widowiskowej. Strzał w dziesiątkę. Na miejscu spotykam całkiem sporą ilość osób poszukujących numeru do kierownika :)
Spisuję co trzeba, i jadę dalej wyprzedzając na prostej ze sporą różnicą prędkości kilka osób.
Ul. Retoryka.
Długo myśl, prędko czyń. Podaj nr kamienicy
Podejrzewam, że chodzi o cytat na kamienicy, ale nie mogę go znaleźć. Moja rozmyta logika doprowadziła mnie do wniosku, że chodziło o:
- długo myśl - długo poszukuj tego cytatu
- prędko czyń. podaj nr kamienicy - nie znajdź nigdzie tego cytatu i wymyśl sobie dowolny numer
Ale wymyśliłem :) Ponoć cytat ten był na kamienicy z numerem 15 :)
Dzięki pomocy komórki jadę do Parku Decjusza.
Która godzina na muszli?
Szukam muszli koncertowej, koło której znajduję ponad metrowej wielkości muszlę z jakiegoś odlewu, a na niej wskazówki. Sprawdzam czy wskazówki da się przesunąć. Nie da się, więc spisuję godzinę.
Z czasem już bardzo krucho, więc znów cisnę ile fabryka dała na plac szczepański na metę.
Uzupełniam brakujące wpisy w manifeście. Z tego co przeliczyłem (w trakcie pisania relacji :P) uzyskałem 150 punktów, nie wiem czy były jakieś ujemne :) Zwycięzca uzyskał 232. Za każde 5 minut przed czasem można było uzyskać bodajże kilka punktów... Więc nie warto się było zbytnio spieszyć, a zdecydowanie opłacało się zaliczyć wszystkie punkty :)
Dobrze by też było zaliczać je w miarę po kolei, a nie tak jak ja... zrobiłem około 57km w ciągu dwóch godzin jazdy :P Objechałem w te i z powrotem kilka ulic (Grunwaldzka, Dekerta, Retoryka), i ominąłem kilka punktów będąc tuż koło nich, tylko po to, by później do nich wracać przez pół miasta :P
Nie wiem co mnie podkusiło żeby jechać samemu. Mocno przeliczyłem się, jeśli chodzi o moją znajomość ulic w Krakowie (sporo mi z głowy wypadło :p), i pewnie sporo lepiej bym wyszedł na grzecznym siedzeniu na kole :) Szkoda że nie wiedziałem kogo się uczepić. Następnym razem tak zrobię :p
Wyszło na to, że wyższą lokatę zająłem na alleyu w Łodzi, w której znam dosłownie dwie ulice, lub na alleyu w Warszawie w której znam niewiele więcej :) Do tego jadąc samemu nie ma takiej zabawy, ale i tak na kilku skrzyżowaniach mocno poszalałem :) Więc kiepsko sprawę rozegrałem, bo ani lokaty jakiejś nie zająłem, ani się z nikim nie powygłupiałem na drodze :p
Przy przyspieszaniu czułem ciągle kontuzje, ale że trasa była dość płaska, to po rozpędzeniu się jechało się całkiem przyjemnie :)
Jak już wszyscy przyjechali było rozdanie nagród, i wspólne picie szampana z gwinta :)
Wbrew temu co widać na zdjęciu, nie boję się huku szampana
Pogadałem też z przypadkowo spotkanym kolegą który też na Bałkanach był, tyle że samochodem. Podobne wrażenia :)
Trzecia szprychówka na koło:
Plusy:
- fajna atmosfera
- bardzo fajna atmosfera
- okazało się, że są w Krakowie kurierzy który cisną jak szaleni :) A ja zawsze spotykam kurierów jak się ciągną powolutku chodnikiem...
- jakiś tam podarunek (kubek z fikuśnym uchwytem + łyżeczka) od Klubu Fitness Platinium. Do tego nagrody dla zwycięzców. Fajnie.
Minusy:
- skomplikowane punkty. nie wiadomo było o co chodzi... wolałbym żeby ktoś był na punktach i trzeba się było podpisać. A tu ani człowiek nie wiedział gdzie ma jechać, a jak już dojechał na wskazaną ulicę, to nie wiedział czego szukać (np. ul. Dekerta czy Retoryka)
- po co dawać mapę, skoro nie ma na niej ulic z manifestu? ani indeksu ulic?
- lista startowa. nie lepiej żeby impreza była otwarta dla wszystkich? Gdybym mógł w ogóle nie startować, lub startować a nie dostać kubka z platinium, to wolałbym jednak tą drugą opcję...
Galeria:
https://picasaweb.google.com/113355242078790491964/LineOfSightAlleycatWKrk#
Trasa (bardzo z grubsza, było sporo więcej błądzenia :p):
(przesuwając myszką po profilu wysokościowym, można zobaczyć jak po kolei jechałem)
- DST 81.62km
- Czas 03:20
- VAVG 24.49km/h
- VMAX 50.71km/h
- Sprzęt Szosówka - pęknięta rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Gwiazda na bramie: https://dl.dropbox.com/u/72108438/export/DSC05060.JPG
stratos - 21:11 niedziela, 23 września 2012 | linkuj
nic ciekawego?? To pierwsza relacja z punktu widzenia uczestnika - bezcenna :D Postarm się zabac do tego do czego mnie Dominik pogania i opublikować wreszcie reszte klasyfikacji, żebyś wiedział ile miales pkt.
Fajnie jest czytać z jakim zaangażowaniem ludzi podeszli do jazdy, brawo za wytrwałość i prędkość!
A co do rejestracji, niestety nie dalo się zrobić inaczej ze względu na sale kinową itp. Ale nastepny alley night riders będzie bardziej wolny i spontaniczny, może jeszcze we wrzesniu :)
I merlin zaraz ci wyślę fotę, zobaczysz o jakas bramę chodziło :) stratos - 21:06 niedziela, 23 września 2012 | linkuj
Fajnie jest czytać z jakim zaangażowaniem ludzi podeszli do jazdy, brawo za wytrwałość i prędkość!
A co do rejestracji, niestety nie dalo się zrobić inaczej ze względu na sale kinową itp. Ale nastepny alley night riders będzie bardziej wolny i spontaniczny, może jeszcze we wrzesniu :)
I merlin zaraz ci wyślę fotę, zobaczysz o jakas bramę chodziło :) stratos - 21:06 niedziela, 23 września 2012 | linkuj
Ahaahaha :)
A relacji jak nie było po pojutrze tak nie ma :P stratos - 18:49 niedziela, 23 września 2012 | linkuj
A relacji jak nie było po pojutrze tak nie ma :P stratos - 18:49 niedziela, 23 września 2012 | linkuj
zrobiłeś 80 km lol :)
Jak jechałeś?
Podobno ktoś z uczestnikół trzasnął 60 km w 2h :) stratos - 18:39 niedziela, 23 września 2012 | linkuj
Komentuj
Jak jechałeś?
Podobno ktoś z uczestnikół trzasnął 60 km w 2h :) stratos - 18:39 niedziela, 23 września 2012 | linkuj