Środa, 14 listopada 2012
Kategoria <100, Po mieście
miasto
- DST 17.42km
- Sprzęt Szosówka - pęknięta rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 13 listopada 2012
Kategoria <100, Po mieście
miasto
- DST 20.00km
- Sprzęt Szosówka - pęknięta rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 11 listopada 2012
Kategoria <100, >30km/h, Po mieście
III Kryterium w wigilię Dnia Niepodległości
Moje pierwsze kryterium ;) Trochę mi Adam Ś. potłumaczył o co chodzi, więc z grubsza wiedziałem czego się spodziewać.
Organizacja przez DS Pigeon/ZŁo.
Zbędne gadanie:
Wg wymogów, wykręciłem lemondkę, z którą jeżdżę non-stop od dobrych 3 lat. Dziwnie rower bez niej wygląda... do tego kilka dni temu pozbyłem się przedniej przerzutki (wysiadła klamkomanetka), więc zostawiam łańcuch na stałe na środkowej (42z) tarczy. Wyregulowałem też wreszcie tylną przerzutkę i odkręciłem bagażnik :P
Niezły ścigant się zrobił nagle z tego roweru. Gdyby jeszcze mu nie brakowało 2 szprych w tylnym kole.... ;)
Rozgrzewam/rozciągam dość długo w domu kolana, które pobolewają po ostatniejPenetracji, i wkładam dodatkowo opaskę na lewe, które aż słychać jak chrobocze...
Dojeżdżam o tej 22:30 na miejsce, zapisuje się (szczęśliwa 13 [;), i montuje gustowny kartonowy numer startowy do roweru. Przy okazji załapuje się na zasponsorowanego redbula :p
Start:
ZŁo tłumaczy zasady:
Punktowane 5, 10, 15 i podwójnie 20 kółko. Odpowiednio 3, 2 i 1 punkt za pierwsze trzy miejsca.
Robimy wszyscy razem spokojnym tempem kółko zapoznawcze, i po chwili odpoczynku, pada hasło do startu.
Już na początku ludzie blokują drogę... :P zanim się w te spd'y powpinają schodzi chwila, ale i tak bardzo szybko idzie mocne tempo.
Dość szybko klaruje się grupka, z której powoli odpadają kolejne osoby. Pierwsze 5 kółek mieliśmy chyba najlepsze tempo.
Trochę źle rozegrałem sprawę atakując za szybko na 5 kółku, przez co brakło siły na sprint na końcu (szczególnie że utrudniła go szalejąca przerzutka :p), i docieram na linię punktową jako trzeci ze sporą stratą do duetu który wygrał.
+1 punkt dla mnie.
Zadyszani, mocno zwalniamy i odpoczywamy po sprincie praktycznie całe 6 kółko. W międzyczasie dogania nas reszta ekipy, i razem (jakieś 6 chłopa) toczymy się dalej.
(to niebieskie to ja)
Na linii mety/punktowej, za każdym razem mocno zagrzewa nas do boju spora ekipa dopingująca (WIELKIE DZIĘKI!). Szybko zlatuje dystans do 10 kółka, i znów tempo znacznie wzrasta. Nauczony poprzednim punktowym kółkiem, wyczekuje na 'mój' moment, tj prosta + zjazd + ronda :)
Na każdym kółku, jestem wyraźnie szybszy od reszty na tym odcinku, robiąc na nim przewagę lub nadrabiając stratę. Wysuwam się na czoło na prostej i po zjeździe, na wyjściu z pierwszego ronda zaczynam sprint do mety.
Udaje się. Łapię 3 punkty ze sporą przewagą nad goniącymi mnie kolegami.
+3 punkty dla mnie
Zadyszałem się na maksa. Oddechu nie mogę uspokoić całe kolejne kółko.
Kółka lecą, ja cały czas reguluje w trakcie jazdy tylną przerzutkę, która strasznie szaleje i wybija mnie z rytmu jazdy. Niezbyt dobrze mi wyszła ta regulacja tuż przed wyścigiem...
Na kilku zakrętach (na całej trasie) zahaczam pedałem o asfalt (raz bym wpadł przez to na kolegę...). Zaczynam już tutaj całkowicie skracać jeden ostry zakręt, na którym zupełnie nie widać czy jedzie coś z naprzeciwka.
Cały czas obstawiający rondo Adam Ś. zagrzewa do walki.
Dojeżdżamy do 15 kółka, i znów powtarza się sytuacja z 10. Dokręcam na zjeździe i sprint do końca. Wygrywam ze sporawą przewagą.
+3 punkty dla mnie
16 na spokojnie, i na 17 zaczyna się urywać kolega na szosie. Jedzie te kilkadziesiąt metrów przed nami. Zakładam że go dopadniemy nasza grupką, więc nie ma co się za nim szarpać.
jest i dzwonek [;
Na 19 już jesteśmy razem (dopadłem dziada na zjeździe [;), do tego kolega w ciuchach CCC (Wiciu) ciśnie od kilku kółek na zjazdach razem ze mną. Na spokojnie przejeżdżam linię jako ~ostatni w grupce.
Jest dzwonek od ZŁa, zapowiadający ostatnie - podwójnie punktowane - kółko, i od początku tempo mocno w górę. Na podjeździe wyskakuje z ostatniej pozycji na trzecią, i tradycyjnie na zjeździe robię swoje zaczynając cisnąc do mety.
Idzie nieźle, ale na końcowych ~50m wyprzedził mnie i Wiciu, i cały czas mocno cisnący Miś na pomarańczowym ostrym kole.
Miś wpada na linię mając ~2m przewagi, a Wiciu może ze 40cm.... [;
+ 2 punkty dla mnie.
Mocno rozpędzeni, robimy jeszcze we dwóch kółko rozjazdowe połączone z gadką.
Meta:
Łącznie zdobywam 9 punktów, Wiciu (CCC) 8 punktów, Miś na ostrym kole 13 punktów... [; zajmuję 2 miejsce ogólnie, i pierwsze na szosie.
trochę nie po kolei sobie stanęliśmy... :p
W nagrodę dostajemy spray'e, na których wykorzystanie mam nadzieję, że się kiedyś umówimy :p bo zbytnio pomysłu na ten spray jeszcze nie mam [; Może jakiś streetart? :P
Gdyby nie ta moja tylna przerzutka, która ciągle mi utrudniała życie, może by się udało... ;) a może i nie :p można pogdybać.
Tempo szybkie, ale poza sprintem na punktowanych kółkach, spokojnie moglibyśmy mocniej dokręcać na trasie.
Do tego nadal nie wiem, jaka była optymalna ścieżka wyjazdu z 1. ronda na drugie :p można było albo dwa razy przez bruk przejechać najkrótszą linią, albo minimalnie dłużej ale po asfalcie :p
Tradycyjnie mój brak spd'ów/nosków wywołał kilka razy zdziwienie, i nie obyło się też bez ględzenia na mocną tylną lampkę :p muszę na ścigania jednak jakąś gorszą brać...
Wrażenia z wpadania przy ~50km/h na rondo bezcenne [;
Było jak zwykle (no dobra, czwarty raz byłem dopiero :p) zajebiście! Obyśmy się częściej spotykali [;
Dzięki za organizację, dobre towarzystwo (a niektórych nawet lepsze ;)), doping, obstawianie skrzyżowań (na których swoją drogą ze dwa razy trzeba było trochę zaszaleć), i fotki które mam nadzieję wkrótce się pojawią :)
I chłopakom za fajne ściganie [;
Gratulacje dla Misia za objechanie nas wszystkich! :)
Galeria:
https://picasaweb.google.com/zenek.maratony/NocneKryterium10112012?noredirect=1
Trasa:
A jak komuś się nudzi, zawsze można jeszcze zahaczyć o:
http://www.wyprawyrowerem.yoyo.pl/
(jak już się powyłącza te wszystkie reklamy, to nawet coś widać :p)
- DST 39.60km
- Czas 01:08
- VAVG 34.94km/h
- VMAX 53.33km/h
- Temperatura 7.0°C
- Podjazdy 320m
- Sprzęt Szosówka - pęknięta rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 11 listopada 2012
Kategoria <100, Po mieście
miasto
- DST 8.20km
- Sprzęt Szosówka - pęknięta rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 9 listopada 2012
Kategoria <100, Po mieście
miasto
- DST 26.01km
- Sprzęt Szosówka - pęknięta rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 9 listopada 2012
Kategoria <100, Po mieście
miasto
- DST 20.00km
- Sprzęt Szosówka - pęknięta rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 7 listopada 2012
miasto - zabiło by mnie :p
na samym początku złapałem fajnego tira. jedziemy sobie spokojnie te 50km/h, ale pod górkę nie wyrobiłem i mu odpuściłem. jak mi dmuchnął huragan w twarz, to mnie zatrzymało do 15km/h :D i przy okazji prawie zwiało z drogi... :p
- DST 6.39km
- VMAX 54.03km/h
- Sprzęt Szosówka - pęknięta rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Penetracja na sucho
Wycieczka ze Stamperem, za to bez przerzutki. opis jutro [;

Ostatnio często wstawaję z samego rana (6-7), i próbuję chodzić wcześniej spać. To drugie się nie udaje, więc chodzę niedospany...
Budzik dzwoni o 4. Ja w ogóle spałem? Oj, ciężko się zwlec z łóżka.

Na śniadanie jem (nie! nie makaron!) sporawą porcję fasolki po bretońsku, na której spokojnie robię pierwsze 100km ;) W międzyczasie piszę do Wilka, który zmożony wiatrem zakończył swoją trasę do Zakopca w połowie drogi.
Mieliśmy jechać we trzech, ale jeden kolega wycofuje się, zasłaniajac się lekkim deszczem i brakiem błotników (też nie mam).
O dziwo po wyjściu na zewnątrz, nie jest wcale zimno (7 stopni). Ba, nawet ciepły wiaterek dosyć jest [; Spotykam się ze Stamperem o tej 5 rano, i razem ruszamy w trasę.
Czasem trzeba się wspomóc...

W Wieliczce jedziemy ul. Stromą, która ma bardzo króciutką ~13% ściankę, za to jej przedłużenie, tj ul. Garbarska okazuje się sporo dłuższe i niewiele łatwiejsze.
Miało być zimno, więc poubierany w całkiem sporą ilość ubrań, oczywiście cały się pod tą górkę upociłem...
Za Chorągwicą oglądamy z góry ładną panoramę Krakowa i trafiamy w końcu na dobrze mi znaną drogę do Gdowa.
W okolicach Zagórzan wysiada mi przednia przerzutka, z którą poza problemami na końcówkach obu BB-Tourów nigdy nie miałem problemów. Choć zawsze trochę ciężko chodziła...
Okazuje się, że wysiadła całkowicie lewa klamkomanetka. Wykręcam więc całkowicie przednią przerzutkę i ustawiam łańcuch na środkowej (42z) koronce. Trochę popaduje, więc buty szybko przemakają...

Jadąc bez przerzutki i zachowując dość wysoką kadencję, prędkość nie powinna mi spadać poniżej 20km/h. Na ~10% podjeździe przez Łapanowem mi się to oczywiście nie udaje ;) męczę się od tej pory z niską kadencją praktycznie na każdym podjeździe, niejedno krotnie pedałując na stojąco, co nie zdarzało mi się od dobrych 3 lat :D
Kolejny podjazd za Muchówką, i jadąc w dół dojeżdżamy do doliny Dunajca. Tu jedziemy te 15km na zmianach ;) poza tym kawałkiem jedziemy prawie cały czas albo obok siebie, albo ja z przodu :p
Na tym odcinku zaczyna mnie boleć biodro, o które się obawiałem od początku. Szczęśliwie znajduję prawdopodobnie przyczynę bólu - lemondka! Trzymając ręce na baranku problem znika. Kto by pomyślał... Z drugiej strony, mocno zwalniamy, więc na pewno i to ma wpływ...

W ciężkowicach robimy popas na jedzenie, gdzie zagaduje nas trochę grubsza pani po 50, która mówi że dla niej te 40-50km to nie problem, a zdarzają się jej i setki. Nieźle ;)
Wychodzimy ze sklepu, i prawie zamarzamy :p trochę spoceni, w sklepie tylko ochłonęliśmy, o wyschnięciu nie ma mowy... Do tego wiatr który miał wiać z zachodu, między górkami wieje czasem nawet i ze wschodu, więc trochę nam tutaj przeszkadza.
Wokół nas pojawiają się potężne chmury burzowe, zza których wychodzi czasem słońce. Widoki świetne, szczególnie że na horyzoncie czyste niebo, więc i górki w oddali widać [;

Po fajnych pagórkach docieramy do Gorlic, w których nie dołącza do nas WujekG, za to pojawia się nowy kompan. Pan Penetrator ;) Nie znajdujemy sklepu rowerowego, więc korzystamy z usług penetratora (podróba WD40), którego Stamper kupił na stacji jako smar do naszych skrzypiących łańcuchów.
W Bieczu. Prawie jak G...

Przed polecanym mi - przez pewną jeszcze wtedy pannę - przed 2 laty Bieczem, dopada nas niezły deszcz. Pewnie z tego względu miasteczko specjalnego wrażenia na nas nie robi.
O, rynek. Zróbmy zdjęcie! Zrobiłem fotę, zrobiłem fotę Stamperowi, a on aparatu jeszcze nie zdążył wyciągnąć ;)


Kawałek przed Szerzynami chowamy się na przystanku. Po ~30min przestaje wreszcie padać, a my i tak całkowicie przemoczeni i zziębnięci lecimy dalej. Ręce pomimo rękawiczek skostniałe. Do tego wiatr w pysk, brak przerzutki i największy na naszej trasie podjazd :p

Za Ryglicami trafiamy na kawałek bardzo fajnej drogi z widokiem na pobliskie pagóry:


Odbijamy w końcu na Pleśną, by wąską i mocno pagórkowatą drogą zaliczyć jedną z ostatnich dzisiaj gmin.
Kolejny popas pod sklepem. Stamper wymienia tu po raz 2 (!) baterie w swoim GPS'ie. Eneloopy pokazuję tutaj co potrafią ;) ja przejechałem na jednym zestawie całość, i podejrzewam że spokojnie by jeszcze kilka godzin pociągnęły...
Dalej wpadamy ku naszemu zaskoczeniu na stromy (nawet 15% złapało, a poniżej 10% praktycznie nie schodziło) i długawy podjazd do... nikąd ;) Asfalt za to nówka sztuka, więc na zjeździe pomimo całkowitej ciemności było super. Tylko zakręt czasem nie wiadomo było w którą stronę jest :p

Na koniec zaliczamy jeszcze gminę Skrzyszów i po objechaniu tarnowskiego rynku udajemy się na pociag.
Mieliśmy plan przejechania ponad 360km (jeszcze gminy na północ od Tarnowa i powrót do Krakowa), ale deszcz i chłód trochę nas do tego zniechęcił. Do tego bolały mnie coraz bardziej wychłodzone i wymęczone niską kadencją kolana. Jednak w takich temperaturach przydałby się na nie windstopper, a nie jedynie ocieplane nogawki.
I na postojach się ociągaliśmy, ale motywacji trochę brakowało [; Cóż, nie ma tego złego. Fajnie było ;) Sporo pogadaliśmy, i pośmialiśmy się przynajmniej ;)
A i tempo bardzo spokojne do tego... :p
Cała trasa na sucho. Wypiłem przez cały dzień jakieś 1,5L wody raptem i jeden średni jogurt...
Pociągiem jadę zamiast na Płaszów, do Krakowa Głównego, żeby dobić jeszcze kilka kilometrów więcej i załapać się na bs'owe okienko :p
Trasa:
Max wznios: 16%
Max spadek: -18%
Zaliczone gminy: Ciężkowice, Bobowa, Łużna, Moszczenica, Gorlice, Lipinki, Szerzyny, Ryglice, Pleśna, Tuchów, Skrzyszów
Łącznie 628, w tym roku 189. W małopolskim zostało jeszcze 6 ;)

Zainteresowanych zbieraniem gmin zapraszam na:
http://www.podrozerowerowe.info/index.php?topic=3161.0
oraz portal:
http://zaliczgmine.pl/
A jak komuś się nudzi, zawsze można jeszcze zahaczyć o:
http://www.wyprawyrowerem.yoyo.pl/

Ostatnio często wstawaję z samego rana (6-7), i próbuję chodzić wcześniej spać. To drugie się nie udaje, więc chodzę niedospany...
Budzik dzwoni o 4. Ja w ogóle spałem? Oj, ciężko się zwlec z łóżka.

Na śniadanie jem (nie! nie makaron!) sporawą porcję fasolki po bretońsku, na której spokojnie robię pierwsze 100km ;) W międzyczasie piszę do Wilka, który zmożony wiatrem zakończył swoją trasę do Zakopca w połowie drogi.
Mieliśmy jechać we trzech, ale jeden kolega wycofuje się, zasłaniajac się lekkim deszczem i brakiem błotników (też nie mam).
O dziwo po wyjściu na zewnątrz, nie jest wcale zimno (7 stopni). Ba, nawet ciepły wiaterek dosyć jest [; Spotykam się ze Stamperem o tej 5 rano, i razem ruszamy w trasę.
Czasem trzeba się wspomóc...

W Wieliczce jedziemy ul. Stromą, która ma bardzo króciutką ~13% ściankę, za to jej przedłużenie, tj ul. Garbarska okazuje się sporo dłuższe i niewiele łatwiejsze.
Miało być zimno, więc poubierany w całkiem sporą ilość ubrań, oczywiście cały się pod tą górkę upociłem...
Za Chorągwicą oglądamy z góry ładną panoramę Krakowa i trafiamy w końcu na dobrze mi znaną drogę do Gdowa.
W okolicach Zagórzan wysiada mi przednia przerzutka, z którą poza problemami na końcówkach obu BB-Tourów nigdy nie miałem problemów. Choć zawsze trochę ciężko chodziła...
Okazuje się, że wysiadła całkowicie lewa klamkomanetka. Wykręcam więc całkowicie przednią przerzutkę i ustawiam łańcuch na środkowej (42z) koronce. Trochę popaduje, więc buty szybko przemakają...

Jadąc bez przerzutki i zachowując dość wysoką kadencję, prędkość nie powinna mi spadać poniżej 20km/h. Na ~10% podjeździe przez Łapanowem mi się to oczywiście nie udaje ;) męczę się od tej pory z niską kadencją praktycznie na każdym podjeździe, niejedno krotnie pedałując na stojąco, co nie zdarzało mi się od dobrych 3 lat :D
Kolejny podjazd za Muchówką, i jadąc w dół dojeżdżamy do doliny Dunajca. Tu jedziemy te 15km na zmianach ;) poza tym kawałkiem jedziemy prawie cały czas albo obok siebie, albo ja z przodu :p
Na tym odcinku zaczyna mnie boleć biodro, o które się obawiałem od początku. Szczęśliwie znajduję prawdopodobnie przyczynę bólu - lemondka! Trzymając ręce na baranku problem znika. Kto by pomyślał... Z drugiej strony, mocno zwalniamy, więc na pewno i to ma wpływ...

W ciężkowicach robimy popas na jedzenie, gdzie zagaduje nas trochę grubsza pani po 50, która mówi że dla niej te 40-50km to nie problem, a zdarzają się jej i setki. Nieźle ;)
Wychodzimy ze sklepu, i prawie zamarzamy :p trochę spoceni, w sklepie tylko ochłonęliśmy, o wyschnięciu nie ma mowy... Do tego wiatr który miał wiać z zachodu, między górkami wieje czasem nawet i ze wschodu, więc trochę nam tutaj przeszkadza.
Wokół nas pojawiają się potężne chmury burzowe, zza których wychodzi czasem słońce. Widoki świetne, szczególnie że na horyzoncie czyste niebo, więc i górki w oddali widać [;

Po fajnych pagórkach docieramy do Gorlic, w których nie dołącza do nas WujekG, za to pojawia się nowy kompan. Pan Penetrator ;) Nie znajdujemy sklepu rowerowego, więc korzystamy z usług penetratora (podróba WD40), którego Stamper kupił na stacji jako smar do naszych skrzypiących łańcuchów.
W Bieczu. Prawie jak G...

Przed polecanym mi - przez pewną jeszcze wtedy pannę - przed 2 laty Bieczem, dopada nas niezły deszcz. Pewnie z tego względu miasteczko specjalnego wrażenia na nas nie robi.
O, rynek. Zróbmy zdjęcie! Zrobiłem fotę, zrobiłem fotę Stamperowi, a on aparatu jeszcze nie zdążył wyciągnąć ;)


Kawałek przed Szerzynami chowamy się na przystanku. Po ~30min przestaje wreszcie padać, a my i tak całkowicie przemoczeni i zziębnięci lecimy dalej. Ręce pomimo rękawiczek skostniałe. Do tego wiatr w pysk, brak przerzutki i największy na naszej trasie podjazd :p

Za Ryglicami trafiamy na kawałek bardzo fajnej drogi z widokiem na pobliskie pagóry:


Odbijamy w końcu na Pleśną, by wąską i mocno pagórkowatą drogą zaliczyć jedną z ostatnich dzisiaj gmin.
Kolejny popas pod sklepem. Stamper wymienia tu po raz 2 (!) baterie w swoim GPS'ie. Eneloopy pokazuję tutaj co potrafią ;) ja przejechałem na jednym zestawie całość, i podejrzewam że spokojnie by jeszcze kilka godzin pociągnęły...
Dalej wpadamy ku naszemu zaskoczeniu na stromy (nawet 15% złapało, a poniżej 10% praktycznie nie schodziło) i długawy podjazd do... nikąd ;) Asfalt za to nówka sztuka, więc na zjeździe pomimo całkowitej ciemności było super. Tylko zakręt czasem nie wiadomo było w którą stronę jest :p

Na koniec zaliczamy jeszcze gminę Skrzyszów i po objechaniu tarnowskiego rynku udajemy się na pociag.
Mieliśmy plan przejechania ponad 360km (jeszcze gminy na północ od Tarnowa i powrót do Krakowa), ale deszcz i chłód trochę nas do tego zniechęcił. Do tego bolały mnie coraz bardziej wychłodzone i wymęczone niską kadencją kolana. Jednak w takich temperaturach przydałby się na nie windstopper, a nie jedynie ocieplane nogawki.
I na postojach się ociągaliśmy, ale motywacji trochę brakowało [; Cóż, nie ma tego złego. Fajnie było ;) Sporo pogadaliśmy, i pośmialiśmy się przynajmniej ;)
A i tempo bardzo spokojne do tego... :p
Cała trasa na sucho. Wypiłem przez cały dzień jakieś 1,5L wody raptem i jeden średni jogurt...
Pociągiem jadę zamiast na Płaszów, do Krakowa Głównego, żeby dobić jeszcze kilka kilometrów więcej i załapać się na bs'owe okienko :p
Trasa:
Max wznios: 16%
Max spadek: -18%
Zaliczone gminy: Ciężkowice, Bobowa, Łużna, Moszczenica, Gorlice, Lipinki, Szerzyny, Ryglice, Pleśna, Tuchów, Skrzyszów
Łącznie 628, w tym roku 189. W małopolskim zostało jeszcze 6 ;)
Zainteresowanych zbieraniem gmin zapraszam na:
http://www.podrozerowerowe.info/index.php?topic=3161.0
oraz portal:
http://zaliczgmine.pl/
A jak komuś się nudzi, zawsze można jeszcze zahaczyć o:
http://www.wyprawyrowerem.yoyo.pl/
- DST 232.90km
- Czas 10:18
- VAVG 22.61km/h
- VMAX 72.49km/h
- Podjazdy 2788m
- Sprzęt Szosówka - pęknięta rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 4 listopada 2012
Kategoria <100, Po mieście
miasto + basen
o 7 rano basen na UEK'u :p znowu 2km śmignięte żabką
- DST 16.15km
- Sprzęt Szosówka - pęknięta rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 3 listopada 2012
Kategoria <100, Po mieście
miasto
- DST 20.00km
- Sprzęt Szosówka - pęknięta rama
- Aktywność Jazda na rowerze