Informacje

  • Wszystkie kilometry: 82353.99 km
  • Km w terenie: 1630.90 km (1.98%)
  • Czas na rowerze: 108d 23h 10m
  • Prędkość średnia: 20.38 km/h
  • Suma w górę: 421375 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy waxmund.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

>200

Dystans całkowity:21481.44 km (w terenie 25.10 km; 0.12%)
Czas w ruchu:762:45
Średnia prędkość:23.99 km/h
Maksymalna prędkość:80.49 km/h
Suma podjazdów:123742 m
Liczba aktywności:71
Średnio na aktywność:302.56 km i 13h 37m
Więcej statystyk
Środa, 22 maja 2013 Kategoria >200, Syberia 2013, >100

Syberia - dzień 20

Wtorek, 21 maja 2013 Kategoria >200, Syberia 2013, >100

Syberia - dzień 19

Poniedziałek, 20 maja 2013 Kategoria >100, >200, Syberia 2013

Syberia - dzień 18

Piątek, 17 maja 2013 Kategoria >100, >200, Syberia 2013

Syberia - dzień 15

Sobota, 11 maja 2013 Kategoria >100, >200, Syberia 2013

Syberia - dzień 9

Piątek, 10 maja 2013 Kategoria >100, >200, Syberia 2013

Syberia - dzień 8

Środa, 8 maja 2013 Kategoria >100, >200, Syberia 2013

Syberia - dzień 6

Piątek, 3 maja 2013 Kategoria >100, >200, Syberia 2013

Syberia - dzień 1

  • DST 210.00km
  • Czas 09:00
  • VAVG 23.33km/h
  • Podjazdy 1302m
  • Sprzęt Gary Fisher Marlin 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 15 lutego 2013 Kategoria >100, >200

Kokotek - Poznań

z sakwami i przygodami ;) opis po weekendzie (prawdopodobnie we wtorek)

Pobudka o 3:50. No jakaś tragedia przecież. Tak wcześnie to chyba nigdy jeszcze nie wstawałem na rower :p



Zaliczamy mszę, i o tej 5:30 już gotowi do boju odsłuchujemy dwóch piosenek zespołu, który zerwał się z rana specjalnie po to żeby nas pożegnać :)

Jadę z grupą N. Team, z którą to już za 2,5 miesiące wybieram się z Polski nad Bajkał, raptem ~8000km :)

Jest nas około 20 osób, w tym bodajże 6 dziewczyn. Tak, te dziewczyny też zrobiły tę trasę... :)

Około 6 ruszamy. Założenia mamy bardzo proste - 50km jazdy, 0,5h postoju, i tak aż do Poznania. W międzyczasie żadnych postojów, nawet na siku.


Jest to mój pierwszy wyjazd z grupą, więc trochę nie wiedziałem czego się spodziewać. A tu okazuje się, że tempo całkiem dobre, średnia koło 25km/h (trasa bardzo płaska), a jadąc z tyłu za całą grupą to można prawie w ogóle nie pedałować i się jedzie :P Dobre jak ktoś ma gorszy dzień czy jakieś kontuzje.



Sprawnie docieramy w okolice Kluczborka, gdzie robimy pierwszy postój. W takiej temperaturze zawsze fajnie zjeść/napić się czegoś ciepłego na postoju. W ruch idzie żurek i herbata z termosu od B.
0,5h minęło szybciej niż by się człowiek spodziewał, i już jedziemy dalej.


Bez większych wrażeń dojeżdżamy do Kępna, gdzie robimy popas w McDonaldsie. Znowu ciepłe żarło, i masa zdziwionych spojrzeń ludzi :) Lecim dalej, aby do Ostrowa!

Mając świadomość że dogonię solo grupę, staję sobie drugi raz po drodze na sikustop ;)

Prawie cały czas jedziemy podwójną kolumną, przy czym schodzimy pojedynczo w stronę pobocza. Zmiany rzadkie, a właściwie to ponad połowę tego odcinka (po tym jak z ostatniej pozycji wyszedłem na przód bez pedałowania na zjeździe :P) jadę z przodu gdzie urzeka mnie swoimi opowieściami Suisseit.

Za nami tworzy się potężny korek samochodów :) Zjeżdżamy łaskawie na kilka minut na pobocze umożliwiając jego rozładowanie, ale po wjechaniu na drogę, korek szybko rośnie na nowo.



Przebijamy się po dziadowych drogach przez Ostrów, i tylko raz się zapominam i wciskam się między samochody gubiąc resztę :p

Kolejny postój w restauracji, gdzie dostajemy michę dobrego gulaszu.


Pedał? Po co to komu...
Ruszam jako ostatni, więc przycisnąłem kilka razy mocniej na pedały i niestety mój rower odmówił posłuszeństwa :)
Czuję mocno luzy na prawym pedale, więc staje próbując go dokręcić, ale niestety kręci się w kółko... Doganiam grupę i informuję o tym, że prawdopodobnie zostanę z tyłu :) W międzyczasie odwiedzam mechanika samochodowego, który bezradnie wzrusza ramionami widząc mój problem.

W końcu pedał odpada :P Nie ma szans dokręcić, bo w korbie dziura na pedał już solidnie się powiększyła. Próbuję wsadzić w miejsce pedału starannie dobrany patyk, który łamie się po pierwszym lekkim nań nadepnięciu. No naprawdę, genialny to był pomysł :p

(gwint w korbie uszkodziłem jakoś w październiku próbując odkręcić mocno zapieczony pedał. Ale od tamtej pory jeździłem i nic się nie działo... :p)

Cóż zrobić, 10km do Ostrowa, może tam coś poradzą. Bardzo pokracznie toczę się używając lewej nogi, i z trudem przepychając prawą korbę. Eh, przydałyby się noski albo spd'y... :p

Nasz peleton:


Powolutku docieram do Ostrowa, gdzie poinstruowany przez autochtonów jadę do dużego sklepu rowerowego, w którym sprzedawca bezradnie wzrusza ramionami. Naprawić nie ma szans, nowej korby brak...
Obdzwaniam kilka sklepów rowerowych w mieście, wszędzie słysząc to samo.

Jadę jeszcze do sklepu obok, gdzie cudem trafiam na 3 rzędową korbę Sory, pod 8rz. Cóż, lepsze to niż nic :)
Niestety nie pomógł sposób 'na babę', tj maślane oczy i 'ja jadę tak daleko', i swoje musiałem za korbę zapłacić ;) Ale i tak pełen energii wsiadam na rower, i cisnę ile wlezie goniąc grupę.

Cała sytuacja (tj powrót i wymiana korby) zajęła mi jakieś 2,5h, do tego 10km które wróciłem... hmmm... chyba ich jednak nie dogonię.

ja


W międzyczasie zgłodniałem, więc robię szybki postój na poboczu na wcinanie ciastek z lodowatą wodą z bidonu. Jest dobrze, jedziem dalej :)

Trochę się obawiam dziurawych wiejskich dróg, więc w Raszkowie szukam najkrótszej drogi z powrotem na 11'kę, trafiając na jakieś tragiczne dziury i nieodśnieżony asfalt. Na szosie z bagażem, zimą, niezbyt dobrze się po czymś takim jeździ :p

Na 11'tce łapię drugi oddech, i cisnę jak nowy do Jarocina. Mijam McDonaldsa w którym wiem że grupa robiła postój, i pędzę dalej przed siebie. Wiele nie upędziłem, i sam opadłem z sił :p
Hot-dog z herbatą pomógł, a jakiś bzdurny serial wygonił mnie dość szybko z zajazdu.


Pogoda trochę kiepska, czołówka nie jest zbyt dobra przy mgle, ale szczęśliwie droga dobra więc można jechać swoje.

Nużą mnie już tir'y, z którymi jedziemy od samego początku (cały czas droga nr 11), więc w Kórniku próbuję z niej zjechać, oglądając fajny rynek, ale po chwili znów na 11'kę wracam, by w kolejnej miejscowości zjechać na boczną drogę.
Oj, szybko za 11'ką zatęskniłem... Płyty betonowe i nieodśnieżona droga, a później dziura na dziurze niezbyt mi przypadły do gustu.

Do samego Poznania toczę się powolutku żeby roweru nie rozwalić, do tego zmęczenie robi swoje...
Na sikustopie wrzucam wycieczkę na Bikestats, i po szybkim przebiciu się przez Poznań docieram na miejsce. Nadrobiłem raptem godzinę z hakiem do grupy, która już zagrzana i najedzona siedziała w noclegowni ;)
Ponoć B. odłożyła mi jakieś pierogi, ale nawet brudny talerz po nich nie został :p na kolację zupka chińska. Wystarczyło [;

Jak jechaliśmy grupą, to kierowcy na nas trąbili, a mnie bez problemowo wszyscy wyprzedzali, a nawet 2 razy podziękowali awaryjnymi (podejrzewam, że za kamizelkę i mocną lampkę :p).

Takiej trasy zimą to jeszcze nie jechałem. Nie podejrzewałem że mi (nam) się to uda, ale jak widać nie było wcale tak źle :D Ważne żeby na postoju mieć się gdzie zatrzymać, nie upocić się w trakcie jazdy, i jedzie się nawet całkiem przyjemnie :)

Do tego jechałem na praktycznie nowym siodełku Brooks B17 Imperial Narrow. Do szosy nijak ono pasuje wyglądem, ale okazało się całkiem wygodne :)

Na końcu coraz bardziej bolało mnie prawe kolano, ale to raczej nic poważnego ;) Szczególnie biorąc pod uwagę to, że kilka dni później zrobiłem 100'kę z sakwami ze średnią 30km/h :p

Dzięki za wypad! :)

Zaliczone gminy - łącznie 668, w tym 40 w tym roku:
ciasna, olesno, lasowice wielkie, kluczbork, byczyna, łęka opatowska, baranów, kępno, ostrzeszów, przygodzice, ostrów wielkopolski (miejska i wiejska), raszków, dobrzyca, kotlin, jarocin, nowe miasto nad wartą, krzykosy, środa wielkopolska, kórnik, mosina, poznań



(zainteresowanych zbieraniem zapraszam na www.zaliczgmine.pl oraz Klub Zdobywców Gmin)


Jak komuś się nudzi, to www.waxmund.pl


Pierwsze okienko na bs'ie od dawna :P
Wtorek, 6 listopada 2012 Kategoria >100, >200

Penetracja na sucho

Wycieczka ze Stamperem, za to bez przerzutki. opis jutro [;



Ostatnio często wstawaję z samego rana (6-7), i próbuję chodzić wcześniej spać. To drugie się nie udaje, więc chodzę niedospany...
Budzik dzwoni o 4. Ja w ogóle spałem? Oj, ciężko się zwlec z łóżka.



Na śniadanie jem (nie! nie makaron!) sporawą porcję fasolki po bretońsku, na której spokojnie robię pierwsze 100km ;) W międzyczasie piszę do Wilka, który zmożony wiatrem zakończył swoją trasę do Zakopca w połowie drogi.

Mieliśmy jechać we trzech, ale jeden kolega wycofuje się, zasłaniajac się lekkim deszczem i brakiem błotników (też nie mam).
O dziwo po wyjściu na zewnątrz, nie jest wcale zimno (7 stopni). Ba, nawet ciepły wiaterek dosyć jest [; Spotykam się ze Stamperem o tej 5 rano, i razem ruszamy w trasę.

Czasem trzeba się wspomóc...


W Wieliczce jedziemy ul. Stromą, która ma bardzo króciutką ~13% ściankę, za to jej przedłużenie, tj ul. Garbarska okazuje się sporo dłuższe i niewiele łatwiejsze.
Miało być zimno, więc poubierany w całkiem sporą ilość ubrań, oczywiście cały się pod tą górkę upociłem...


Za Chorągwicą oglądamy z góry ładną panoramę Krakowa i trafiamy w końcu na dobrze mi znaną drogę do Gdowa.

W okolicach Zagórzan wysiada mi przednia przerzutka, z którą poza problemami na końcówkach obu BB-Tourów nigdy nie miałem problemów. Choć zawsze trochę ciężko chodziła...
Okazuje się, że wysiadła całkowicie lewa klamkomanetka. Wykręcam więc całkowicie przednią przerzutkę i ustawiam łańcuch na środkowej (42z) koronce. Trochę popaduje, więc buty szybko przemakają...



Jadąc bez przerzutki i zachowując dość wysoką kadencję, prędkość nie powinna mi spadać poniżej 20km/h. Na ~10% podjeździe przez Łapanowem mi się to oczywiście nie udaje ;) męczę się od tej pory z niską kadencją praktycznie na każdym podjeździe, niejedno krotnie pedałując na stojąco, co nie zdarzało mi się od dobrych 3 lat :D

Kolejny podjazd za Muchówką, i jadąc w dół dojeżdżamy do doliny Dunajca. Tu jedziemy te 15km na zmianach ;) poza tym kawałkiem jedziemy prawie cały czas albo obok siebie, albo ja z przodu :p

Na tym odcinku zaczyna mnie boleć biodro, o które się obawiałem od początku. Szczęśliwie znajduję prawdopodobnie przyczynę bólu - lemondka! Trzymając ręce na baranku problem znika. Kto by pomyślał... Z drugiej strony, mocno zwalniamy, więc na pewno i to ma wpływ...



W ciężkowicach robimy popas na jedzenie, gdzie zagaduje nas trochę grubsza pani po 50, która mówi że dla niej te 40-50km to nie problem, a zdarzają się jej i setki. Nieźle ;)

Wychodzimy ze sklepu, i prawie zamarzamy :p trochę spoceni, w sklepie tylko ochłonęliśmy, o wyschnięciu nie ma mowy... Do tego wiatr który miał wiać z zachodu, między górkami wieje czasem nawet i ze wschodu, więc trochę nam tutaj przeszkadza.

Wokół nas pojawiają się potężne chmury burzowe, zza których wychodzi czasem słońce. Widoki świetne, szczególnie że na horyzoncie czyste niebo, więc i górki w oddali widać [;



Po fajnych pagórkach docieramy do Gorlic, w których nie dołącza do nas WujekG, za to pojawia się nowy kompan. Pan Penetrator ;) Nie znajdujemy sklepu rowerowego, więc korzystamy z usług penetratora (podróba WD40), którego Stamper kupił na stacji jako smar do naszych skrzypiących łańcuchów.

W Bieczu. Prawie jak G...


Przed polecanym mi - przez pewną jeszcze wtedy pannę - przed 2 laty Bieczem, dopada nas niezły deszcz. Pewnie z tego względu miasteczko specjalnego wrażenia na nas nie robi.

O, rynek. Zróbmy zdjęcie! Zrobiłem fotę, zrobiłem fotę Stamperowi, a on aparatu jeszcze nie zdążył wyciągnąć ;)






Kawałek przed Szerzynami chowamy się na przystanku. Po ~30min przestaje wreszcie padać, a my i tak całkowicie przemoczeni i zziębnięci lecimy dalej. Ręce pomimo rękawiczek skostniałe. Do tego wiatr w pysk, brak przerzutki i największy na naszej trasie podjazd :p



Za Ryglicami trafiamy na kawałek bardzo fajnej drogi z widokiem na pobliskie pagóry:





Odbijamy w końcu na Pleśną, by wąską i mocno pagórkowatą drogą zaliczyć jedną z ostatnich dzisiaj gmin.


Kolejny popas pod sklepem. Stamper wymienia tu po raz 2 (!) baterie w swoim GPS'ie. Eneloopy pokazuję tutaj co potrafią ;) ja przejechałem na jednym zestawie całość, i podejrzewam że spokojnie by jeszcze kilka godzin pociągnęły...

Dalej wpadamy ku naszemu zaskoczeniu na stromy (nawet 15% złapało, a poniżej 10% praktycznie nie schodziło) i długawy podjazd do... nikąd ;) Asfalt za to nówka sztuka, więc na zjeździe pomimo całkowitej ciemności było super. Tylko zakręt czasem nie wiadomo było w którą stronę jest :p



Na koniec zaliczamy jeszcze gminę Skrzyszów i po objechaniu tarnowskiego rynku udajemy się na pociag.


Mieliśmy plan przejechania ponad 360km (jeszcze gminy na północ od Tarnowa i powrót do Krakowa), ale deszcz i chłód trochę nas do tego zniechęcił. Do tego bolały mnie coraz bardziej wychłodzone i wymęczone niską kadencją kolana. Jednak w takich temperaturach przydałby się na nie windstopper, a nie jedynie ocieplane nogawki.
I na postojach się ociągaliśmy, ale motywacji trochę brakowało [; Cóż, nie ma tego złego. Fajnie było ;) Sporo pogadaliśmy, i pośmialiśmy się przynajmniej ;)
A i tempo bardzo spokojne do tego... :p

Cała trasa na sucho. Wypiłem przez cały dzień jakieś 1,5L wody raptem i jeden średni jogurt...

Pociągiem jadę zamiast na Płaszów, do Krakowa Głównego, żeby dobić jeszcze kilka kilometrów więcej i załapać się na bs'owe okienko :p

Trasa:


Max wznios: 16%
Max spadek: -18%

Zaliczone gminy: Ciężkowice, Bobowa, Łużna, Moszczenica, Gorlice, Lipinki, Szerzyny, Ryglice, Pleśna, Tuchów, Skrzyszów

Łącznie 628, w tym roku 189. W małopolskim zostało jeszcze 6 ;)



Zainteresowanych zbieraniem gmin zapraszam na:
http://www.podrozerowerowe.info/index.php?topic=3161.0

oraz portal:
http://zaliczgmine.pl/

A jak komuś się nudzi, zawsze można jeszcze zahaczyć o:
http://www.wyprawyrowerem.yoyo.pl/
  • DST 232.90km
  • Czas 10:18
  • VAVG 22.61km/h
  • VMAX 72.49km/h
  • Podjazdy 2788m
  • Sprzęt Szosówka - pęknięta rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl