Sobota, 13 października 2012
Kategoria <100, >30km/h, Po mieście
Przelecimy Całe Miasto! - 1 miejsce ;)
Po wczorajszej imprezie, obudziłem się dziś o 16 z kacem (tragedia, cały dzień zmarnowany...)
Ogarnąłem się, zjadłem śniadanie, i cóż, trzeba było jechać na alleya, skoro się człowiek zadeklarował ;)
Zakładałem spokojne tempo, aby dojechać do mety. Zresztą jeszcze trochę chory i na kacu, to cóż się miałem porywać na ciśnięcie... Tradycyjnie po haśle 'start' założenia poszły w piach, i cisnąłem ile wlezie ;)
Start z pod głównej bramy Huty, więc na rozgrzanie jakieś 14km z pod domu mi wyszło. Tradycyjnie, jak chyba każdy alley, zaczęliśmy ściganie z ~30 minutowym opóźnieniem ;)
Najpierw krótki bieg do rowerów, i na początku już wciskam się pod autobus ;) Nie miałem oczywiście pojęcia gdzie mamy dojechać (pętla tramwajowa na Widoku), więc siedzę grzecznie na kole koledze który prowadzi.
Po kilkusetmetrach szybkie przetasowanie, i już we dwóch, razem z Adamem S. lecimy jako pierwsi. Jedziemy na dość długich zmianach, przy czym puszczam Adama przodem na bardziej skomplikowanych logistycznie odcinkach, żebyśmy się nie pogubili.
Jeszcze przed Rondem Mogilskim zgubiliśmy z oczu migające za nami lampki. Na rondzie - tak samo jak na wielu innych skrzyżowaniach - poszaleliśmy wciskając się na czerwonym między 4 pasy nadciągających samochodów ;)
Sprawnie docieramy do pętli, gdzie po chwili znajdujemy oczekującą na nas Olę. Robi piękny podpis (czarny krzyżyk w kółku :P) na naszych manifestach (kawałek czystej kartki), i poinstruowani o kolejnym punkcie ruszamy dalej. Znowu na drugi koniec miasta...
Kolejne skrzyżowania, kolejne wyprzedzanie samochodów, kilka niebezpiecznych sytuacji, trochę się za autobusem powoziliśmy... Adam dwa razy przeliczył się z siłami próbując wyprzedzić busa/autobus, za którym ja grzecznie się chowałem by po chwili uciec wraz z busem przed opadniętym z sił kolegą... przy Tesco na Wielickiej poczekałem na kolegę po raz drugi po takim incydencie, i razem sprawnie dotarliśmy na metę, tj róg Wielickiej i Rydgiera. Zajmujemy ex equo pierwsze miejsce :)
Bidon już pusty, więc meta wymierzona w sam raz :) choć sił to miałem jeszcze sporo. Pod koniec tempo nam się ustabilizowało, i jechało się bardzo dobrze.
Średnia z jazdy około 36km/h, więc jak na jazdę około 29km po mieście to szał :) Zatrzymało nas tylko jedno skrzyżowanie i to na kilka sekund, więc jest nieźle :p Na większości skrzyżowań nawet nie hamowaliśmy... Dobrze się zgrywaliśmy wpadając na czerwonym, i mijając samochody z obu stron ;)
Zakończenie pod MCdonaldsem na rynku. Dostaliśmy za pierwsze miejsca całkiem fajnego t-shirta/bluzkę :p
Oby do następnego! Mam nadzieję, że równie szybkiego ;)
Prawe biodro nadal mocno boli :/ trzeba będzie chyba jednak odpuścić rower na jakiś czas... do tego okazało się, że stery mi się prawdopodobnie sypią...
Tytuł imprezy bardzo do niej pasował, co widać po trasie:
- DST 60.16km
- Czas 01:56
- VAVG 31.12km/h
- VMAX 63.79km/h
- Podjazdy 307m
- Sprzęt Szosówka - pęknięta rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
O taka tam sobie średnia po imprezie :). Ładnie pociśnięte Panie.
offensivetomato - 09:05 niedziela, 14 października 2012 | linkuj
Komentuj