Wtorek, 22 listopada 2011
Kategoria Po mieście
raz raz, próba ręki + pulsometr
ah jak dobrze znów poczuć swąd spalin, mroźne powietrze na twarzy, otrzeć się o śmierć dzięki samochodom wyprzedzającym na gazetę, przejechać przez wielkie skrzyżowanie na czerwonym świetle..... :) brakowało mi tego!
nie powiem żebym jechał spokojnie i powoli (choć po średniej tego nie można powiedzieć :P) bo już mnie ciągnęło na rower od dawna (ponad dwa miesiące przerwy!), ale jechałem chociaż bardzo ostrożnie :) przy okazji ostrożnej jazdy zauważyłem wiele zagrożeń na drodze ze strony innych jej użytkowników :P
ale z barkiem całkiem nieźle. odczuwam lekki dyskomfort, ale myślę, że małymi kroczkami mogę go przyzwyczajać do rowerowego obciążenia :)
trochę niepewnie czuję się na rowerze, no i boję się jakiejś gleby bo wtedy mogłoby się leczenie barku mocno cofnąć... jakiegoś spadku siły zbytnio nie czuję (średnia z jazdy ~30km/h), ale trochę się tyłek odzwyczaił od siodełka... pomimo, że kupiłem teoretycznie takie samo jak zniszczyłem w trakcie wypadku :)
przy okazji przetestowałem chwilę pulsometr Sigma PC9. Całkiem nieźle toto wygląda, choć już widzę że brakuje np mierzenia maksymalnego tętna... i coś strasznie gubił sygnał, ale chyba miałem za luźno opaskę założoną, a przez 3 warstwy ubrań nie chciało mi się już jej poprawiać :p
słyszalnie (pomimo ruchu ulicznego) piszczy przy przechodzeniu przez strefę, można ustawić 3 strefy, więcej szczegółów po dłuższym użytkowaniu (i opracowaniu jakiegoś planu użycia pulsometru :P).
jeszcze ~950km i będzie po raz pierwszy przekroczone 10 000km w roku! :)
nie powiem żebym jechał spokojnie i powoli (choć po średniej tego nie można powiedzieć :P) bo już mnie ciągnęło na rower od dawna (ponad dwa miesiące przerwy!), ale jechałem chociaż bardzo ostrożnie :) przy okazji ostrożnej jazdy zauważyłem wiele zagrożeń na drodze ze strony innych jej użytkowników :P
ale z barkiem całkiem nieźle. odczuwam lekki dyskomfort, ale myślę, że małymi kroczkami mogę go przyzwyczajać do rowerowego obciążenia :)
trochę niepewnie czuję się na rowerze, no i boję się jakiejś gleby bo wtedy mogłoby się leczenie barku mocno cofnąć... jakiegoś spadku siły zbytnio nie czuję (średnia z jazdy ~30km/h), ale trochę się tyłek odzwyczaił od siodełka... pomimo, że kupiłem teoretycznie takie samo jak zniszczyłem w trakcie wypadku :)
przy okazji przetestowałem chwilę pulsometr Sigma PC9. Całkiem nieźle toto wygląda, choć już widzę że brakuje np mierzenia maksymalnego tętna... i coś strasznie gubił sygnał, ale chyba miałem za luźno opaskę założoną, a przez 3 warstwy ubrań nie chciało mi się już jej poprawiać :p
słyszalnie (pomimo ruchu ulicznego) piszczy przy przechodzeniu przez strefę, można ustawić 3 strefy, więcej szczegółów po dłuższym użytkowaniu (i opracowaniu jakiegoś planu użycia pulsometru :P).
jeszcze ~950km i będzie po raz pierwszy przekroczone 10 000km w roku! :)
- DST 13.73km
- Czas 00:36
- VAVG 22.88km/h
- VMAX 43.07km/h
- HRavg 140 ( 71%)
- Sprzęt Szosówka - pęknięta rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
No, picie jest w pakiecie, co do reszty, to raczej musisz przywieźć własny prowiant do konsumpcji :P
Ponadto warunki takie se - prawdopodobnym jest spanie we trójkę w jednym łóżku :P aard - 13:50 sobota, 26 listopada 2011 | linkuj
Ponadto warunki takie se - prawdopodobnym jest spanie we trójkę w jednym łóżku :P aard - 13:50 sobota, 26 listopada 2011 | linkuj
Bo w Trzebnicy aard ma przyjaciół, jest gdzie nocować. I nie tylko.
serwecz - 14:04 środa, 23 listopada 2011 | linkuj
Ewentualnie wersja lajt propozycji Serwecza: spotkanie w czwartek (8 grudnia) na noclegu w Wierzchlesie (między Działoszynem w Wieluniem, ok. 180 km od Krakowa, my tam będziemy ok. 22, bo startujemy po 16) i dalej razem do Trzebnicy itd. :)
aard - 08:39 środa, 23 listopada 2011 | linkuj
"może po prostu w piątek 300 do Wrocławia, a w niedzielę 300 do Krakowa? :)"
Do dwóch razy sztuka? ;) aard - 23:09 wtorek, 22 listopada 2011 | linkuj
Do dwóch razy sztuka? ;) aard - 23:09 wtorek, 22 listopada 2011 | linkuj
Wracaj do zdrowia, a te pozostałe km polecałbym trzasnąć tak: 7 grudnia do Łodzi (250km), 8 we trójkę jakieś 120 km, w piątek jakieś 200 i jesteśmy w Trzebnicy. W sobotę ostrożnie, 40-60 km i festiwal wrocławski.W niedzielę wracasz do Krakowa i zostaje Ci już tylko 50 km do zrobienia.
serwecz - 17:22 wtorek, 22 listopada 2011 | linkuj
Komentuj