IC Mega - po raz pierwszy
Dobry miesiąc się wybierałem na IC, ale ciągle coś nie pasowało...
Tym razem wreszcie udało się wybrać. Dojeżdżam an błonia 16:50, ale na miejscu nie ma nikogo. W obawie że zmieniono miejsce spotkań, pojechałem sam do Kryspinowa gdzie spotykam już czekającą grupkę. Po kilku minutach dojeżdża reszta i ruszamy.
Pierwsza część pod wiatr, bardzo leniwie. Wyraźnie nikomu nie chciało się podkręcić tempa i prowadzić. Na prostej jedziemy 25-30, gdzie zwykle na tym kawałku jechaliśmy 40 :P
Wreszcie zaczyna się podjazd pod Sankę, który też jedziemy bardzo spokojnie. Na IC byłem kilka razy, i zawsze na Sankę wypluwałem płuca a na szczycie ledwo żyłem, teraz wjechałem z lekką zadyszką ;)
Później równie spokojny zjazd, przelot nad autostradą i podjazd do Rudna. Wybitnie nie ma chętnych do jazdy. Szybkie zmiany kończą się tym, że chyba pierwszy raz w historii mojego jeżdżenia na IC wychodzę na zmianę, a po mnie nawet nie ma chętnego do wyjścia na przód :P Dociskam więc mocniej żeby dogonić kilku jadących przede mną kolarzy i już sprawniejszym tempem podjeżdżamy do Rudna. Średnia ~33km/h.
Rozdzielamy się tu na Giga i Mega. Aż mnie kusiło żeby pojechać na Giga bo się nawet zmęczony nie czułem, a zwykle w tym miejscu to już skurcze mnie łapały i ogólnie kiepsko ze mną było.
Sięgam jednak po rozum do głowy - jadę pierwszy raz od dawna szybkim tempem, nie ma się co forsować. Po nawrocie w Rudnie zaczynamy jechać z wiatrem, co od razu skutkuje szybszym tempem. Niestety u podnóża podjazdu na Sankę wypada mi pompka. Wracam po nią i szybko dokręcam do czekającej na mnie chwilę grupy. Zmachałem się, przez co niestety brakło mi sił na podjeździe i grupka mi uciekła.
Na kawałku zjazdu odrobinę odpoczywam i zaczynam pościg. Pech mnie dalej prześladuje, bo jak już prawie miałem grupę to blokuje mnie traktor, a kawałek dalej już właściwym zjeździe blokuje mnie auto. Z pościgu nici ;)
Dojeżdżam zapewne ~2min po pierwszej grupie. Średnia ze ściganej części 35,5, czyli spokojnie, powinno być ze 2km/h więcej ;)
Siedzimy na przystanku w oczekiwaniu na finisz Giga. Dzięki pogaduchom okazuje się, że jeden z chłopaków zna gościa który sprzedał mi ramę Vipera, a sam miał w rowerze koła z tejże ramy wyjęte. Spotkanie po latach... :P
Wracając we dwóch do Krakowa widzę sporo z przodu koszulkę CCC. Dokręcam mocniej by przy moście Zwierzynieckim ją dogonić. Jeszcze tylko łyk wody ze źródełka Św. Stanisława i do domu.
Super było, fajnie że tempo było spokojniejsze, co na moje aktualne możliwości było w sam raz :)
Climb: 2/7%
Dystans na BSie zapisany do momentu trzymania średniej ;)
Tym razem wreszcie udało się wybrać. Dojeżdżam an błonia 16:50, ale na miejscu nie ma nikogo. W obawie że zmieniono miejsce spotkań, pojechałem sam do Kryspinowa gdzie spotykam już czekającą grupkę. Po kilku minutach dojeżdża reszta i ruszamy.
Pierwsza część pod wiatr, bardzo leniwie. Wyraźnie nikomu nie chciało się podkręcić tempa i prowadzić. Na prostej jedziemy 25-30, gdzie zwykle na tym kawałku jechaliśmy 40 :P
Wreszcie zaczyna się podjazd pod Sankę, który też jedziemy bardzo spokojnie. Na IC byłem kilka razy, i zawsze na Sankę wypluwałem płuca a na szczycie ledwo żyłem, teraz wjechałem z lekką zadyszką ;)
Później równie spokojny zjazd, przelot nad autostradą i podjazd do Rudna. Wybitnie nie ma chętnych do jazdy. Szybkie zmiany kończą się tym, że chyba pierwszy raz w historii mojego jeżdżenia na IC wychodzę na zmianę, a po mnie nawet nie ma chętnego do wyjścia na przód :P Dociskam więc mocniej żeby dogonić kilku jadących przede mną kolarzy i już sprawniejszym tempem podjeżdżamy do Rudna. Średnia ~33km/h.
Rozdzielamy się tu na Giga i Mega. Aż mnie kusiło żeby pojechać na Giga bo się nawet zmęczony nie czułem, a zwykle w tym miejscu to już skurcze mnie łapały i ogólnie kiepsko ze mną było.
Sięgam jednak po rozum do głowy - jadę pierwszy raz od dawna szybkim tempem, nie ma się co forsować. Po nawrocie w Rudnie zaczynamy jechać z wiatrem, co od razu skutkuje szybszym tempem. Niestety u podnóża podjazdu na Sankę wypada mi pompka. Wracam po nią i szybko dokręcam do czekającej na mnie chwilę grupy. Zmachałem się, przez co niestety brakło mi sił na podjeździe i grupka mi uciekła.
Na kawałku zjazdu odrobinę odpoczywam i zaczynam pościg. Pech mnie dalej prześladuje, bo jak już prawie miałem grupę to blokuje mnie traktor, a kawałek dalej już właściwym zjeździe blokuje mnie auto. Z pościgu nici ;)
Dojeżdżam zapewne ~2min po pierwszej grupie. Średnia ze ściganej części 35,5, czyli spokojnie, powinno być ze 2km/h więcej ;)
Siedzimy na przystanku w oczekiwaniu na finisz Giga. Dzięki pogaduchom okazuje się, że jeden z chłopaków zna gościa który sprzedał mi ramę Vipera, a sam miał w rowerze koła z tejże ramy wyjęte. Spotkanie po latach... :P
Wracając we dwóch do Krakowa widzę sporo z przodu koszulkę CCC. Dokręcam mocniej by przy moście Zwierzynieckim ją dogonić. Jeszcze tylko łyk wody ze źródełka Św. Stanisława i do domu.
Super było, fajnie że tempo było spokojniejsze, co na moje aktualne możliwości było w sam raz :)
Climb: 2/7%
Dystans na BSie zapisany do momentu trzymania średniej ;)
- DST 55.00km
- Czas 01:33
- VAVG 35.48km/h
- VMAX 66.35km/h
- Podjazdy 538m
- Sprzęt Szosa
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
oj Stary...
Weź ze mnie przykład! Nie bierz ze sobą pompki, a w razie problemów.. dzwoń do Skipioła ;) michalkandefer - 10:15 wtorek, 16 czerwca 2015 | linkuj
Komentuj
Weź ze mnie przykład! Nie bierz ze sobą pompki, a w razie problemów.. dzwoń do Skipioła ;) michalkandefer - 10:15 wtorek, 16 czerwca 2015 | linkuj