Poniedziałek, 2 maja 2016
Kategoria >100
RiC + Św. Krzyż Vol. 5
Na drodze do Bodzentyna doganiam jakiś snujących
się 3 kolarzy z jak się okazało Radomia, którzy przyjechali na majówkę
powłóczyć się po okolicy.
Po kilku kilometrach rozdzielamy się, podjazd przed Kaśką szybko leci, później się pięknie leci z wiatrem w stronę Ciekot, 40km/h przy lekkim pedałowaniu...
Na liczniku 23km, grupy nie ma, coś jest nie tak. Okazało się, że jednak inaczej pojechali, i już są w Kaśce, więc nawrót i 5km z powrotem, pod wiatr oczywiście sporo ciężej.
Spotykam 6 osobową roześmianą grupę, i lecimy dalej razem po jakichś zadupiach. Super było się poznać ;)
Sporo fotek, jeden dłuższy postój, dużo śmiechu.
Po 40km wspólnej jazdy, jadę jeszcze kawałek z Marcinem, po czym nawracam do domu, żeby się przez kolejne 40km pomęczyć z wiatrem.
Trochę mnie skropiło, ale chmury zniknęły, więc wskoczyłem jeszcze na Św. Krzyż (wiało, więc nie było się co szarpać :P), gdzie pod samym szczytem spotykam Marcina K. - jaki ten świat mały :) Chwilę pogadaliśmy, po czym Marcin puścił mnie na zjeździe przodem. Co jakiś czas go widziałem kątem oka, aż po pewnym czasie zrobiło się pusto. Poczekałem trochę, zawróciłem, ale nie było śladu, więc chyba musiał skręcić wcześniej... Wiedziałem, że i tak planuje inną trasę, więc poleciałem już sam do domu przez Passo di Bartolomeo ;)
Po kilku kilometrach rozdzielamy się, podjazd przed Kaśką szybko leci, później się pięknie leci z wiatrem w stronę Ciekot, 40km/h przy lekkim pedałowaniu...
Na liczniku 23km, grupy nie ma, coś jest nie tak. Okazało się, że jednak inaczej pojechali, i już są w Kaśce, więc nawrót i 5km z powrotem, pod wiatr oczywiście sporo ciężej.
Spotykam 6 osobową roześmianą grupę, i lecimy dalej razem po jakichś zadupiach. Super było się poznać ;)
Sporo fotek, jeden dłuższy postój, dużo śmiechu.
Po 40km wspólnej jazdy, jadę jeszcze kawałek z Marcinem, po czym nawracam do domu, żeby się przez kolejne 40km pomęczyć z wiatrem.
Trochę mnie skropiło, ale chmury zniknęły, więc wskoczyłem jeszcze na Św. Krzyż (wiało, więc nie było się co szarpać :P), gdzie pod samym szczytem spotykam Marcina K. - jaki ten świat mały :) Chwilę pogadaliśmy, po czym Marcin puścił mnie na zjeździe przodem. Co jakiś czas go widziałem kątem oka, aż po pewnym czasie zrobiło się pusto. Poczekałem trochę, zawróciłem, ale nie było śladu, więc chyba musiał skręcić wcześniej... Wiedziałem, że i tak planuje inną trasę, więc poleciałem już sam do domu przez Passo di Bartolomeo ;)
- DST 118.84km
- Czas 04:28
- VAVG 26.61km/h
- VMAX 73.61km/h
- Podjazdy 1098m
- Sprzęt Szosa
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj