Środa, 6 sierpnia 2014
Kategoria <100
Podwójny rekord!
Pedały dokręcone, można jeździć. Chciałem objechać jeziorko Tohopekaliga (ot, prosta angielska nazwa...). Płot z wielkimi napisami 'keep out, private property!' jeszcze obszedłem i z duszą na ramieniu pojechałem dalej (nie wiem czy na Florydzie można strzelać jak ktoś wejdzie nieproszony na posesję :P). Jak zobaczyłem kolejny płot z napisami grożącymi prawnymi konsekwencjami, to zawróciłem ;)
Pierwszy, ilość przewyższeń. 12m na 80km.... tragedia! Choć w porównaniu do poprzedniej wycieczki, na której wyszło 0m przewyższenia na 47km........ to i tak dużo ;)
Drugi, ilość spożytych płynów. Prawie LITR wody na 10km... ciepło tu dość ;) Po drodze sporo postojów na przelewanie picia z 4 litrowego baniaka który wiozłem w plecaku, do 0,7l który miałem na rowerze. Łącznie z wodą w butelce, poszło ponad 7 litrów picia w niecałe 3h jazdy...
Ba, zanim z hotelu doszedłem do roweru (jakieś 30m) to już byłem cały dosłownie zlany potem. Niby temperatura podobna do naszej (37 stopni), ale duża wilgotność mocno zmienia odczuwanie.
Po drodze spotkałem żołwia, dwa pancerniki, jakieś ptaszyska wielkie ala czaple (metr ode mnie łaziły i się nie bały), jakieś inne wielkie ptaszysko orłowate, chyba orle gniazdo i zaschniętego węża :p Próbowałem też zjeść dzikiego kokosa, ale chyba był zeszłoroczny bo jakiś suchy strasznie :p
Jakieś fotki jak wrócę, bo internet niezbyt szybki (0,1kpb/s!!! jak żyć? zacofany kraj...). Edit: o dziwo upload całkiem przyzwoity, dodane fotki.
Zawsze chciałem mieć palmę za oknem...
A, rekordy!Pierwszy, ilość przewyższeń. 12m na 80km.... tragedia! Choć w porównaniu do poprzedniej wycieczki, na której wyszło 0m przewyższenia na 47km........ to i tak dużo ;)
Drugi, ilość spożytych płynów. Prawie LITR wody na 10km... ciepło tu dość ;) Po drodze sporo postojów na przelewanie picia z 4 litrowego baniaka który wiozłem w plecaku, do 0,7l który miałem na rowerze. Łącznie z wodą w butelce, poszło ponad 7 litrów picia w niecałe 3h jazdy...
Ba, zanim z hotelu doszedłem do roweru (jakieś 30m) to już byłem cały dosłownie zlany potem. Niby temperatura podobna do naszej (37 stopni), ale duża wilgotność mocno zmienia odczuwanie.
Po drodze spotkałem żołwia, dwa pancerniki, jakieś ptaszyska wielkie ala czaple (metr ode mnie łaziły i się nie bały), jakieś inne wielkie ptaszysko orłowate, chyba orle gniazdo i zaschniętego węża :p Próbowałem też zjeść dzikiego kokosa, ale chyba był zeszłoroczny bo jakiś suchy strasznie :p
Jakieś fotki jak wrócę, bo internet niezbyt szybki (0,1kpb/s!!! jak żyć? zacofany kraj...). Edit: o dziwo upload całkiem przyzwoity, dodane fotki.
Z lewej polski bidon, z prawej amerykański ;)
Pożyczona dzięki Warmshowers maszyna ;)- DST 79.30km
- Czas 02:51
- VAVG 27.82km/h
- Podjazdy 31m
- Sprzęt Inne rowery
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
A ja myślałam, że z Miami to sobie żarty stroisz i nie dałam w to wiary, a tu proszę! Mega! :)
Kot - 06:23 środa, 20 sierpnia 2014 | linkuj
Komentuj