Czwartek, 29 marca 2012
Kategoria >100
Po kiepskich drogach, pod wiatr i w gradzie (:
Pobudka o 5:15 (ta godzina nie powinna istnieć). Wyspany to nie jestem, do tego jeszcze najedzony bo 'na sen' zjadłem pół blaszki najlepszej szarlotki na świecie... wciskam w siebie pół paczki makaronu, i wsiadam na rower.
Chwilę po 6 już jest na tyle jasno, że jadę bez przedniej lampki. Pod Jubilatem spotykam się z Tomkiem (Workiem_foliowym) i razem lecimy przez miasto w kierunku Proszowic. Jedzie się świetnie, wiatr dość słaby do tego często lekko z boku więc nie przeszkadza mocno.
Trochę walczę z GPS'em (pierwsze użycie), ale szybko ogarniam i jak po sznurku zaliczamy kolejne gminy. Przy jeździe po wiochach GPS to jednak świetna sprawa.
Na tych 40km wyciągamy średnią ~28-29km/h. Jeśli dobrze pamiętam, to w okolicy Woli Gruszowskiej, na zjeździe Tomkiem miota jakby był workiem foliowym. Ja mocno opieram się na kierownicy i lecę te 50km/h [: Po zjeździe widzę Tomka na poboczu, ale po chwili zbiera się i zawraca (żegnaliśmy się na szczycie). Zrezygnował ze zjazdu w takich warunkach :)
Do Pińczowa dojeżdżam bez większych przygód. Z wiatrem jadę ~40-45km/h na prostej, pod wiatr ledwo 20. W pewnym momencie trochę się zagapiłem, a że zawracać nie lubię, to cisnę ze 2km drogą gruntową.
słuszny czy nie słuszny?
W Pińczowie robię postój na przepyszną fasolkę po bretońsku i kiepski bigos. W międzyczasie zbierają się ciężkie burzowe chmury. Bezowocnie grzebię w sakwie poszukiwaniu kurtki, znajduję za to kluczyki do zapięcia :) nie powtarza się sytuacja z tej wycieczki: Górska trzysetka z przygodami
Kurtki nima, więc trzeba naparzać żeby się rozgrzać. Razem z chmurami wzmocnił się też wiatr, więc z mojego naparzania wychodzi w porywach 25km/h, a zwykle koło 20. Na ~2% zjeździe wiatr z 30km/h zwalnia mnie jeśli nie pedałuje do 15 :P
Męczę się nieźle, ale później jest jeszcze gorzej :D wiatr zakręca i końcówka drogi do Kielc to już niezła katorga. Do tego tiry jadące z naprzeciwka robią niemalże falę uderzeniową z wiatru która ze 3 razy mnie zepchnęła z drogi. Próbowałem mp3'ójką się poratować, ale przy tym wichrze ledwo słychać (:
Tuż przed samymi Kielcami, dopada mnie jeszcze bardzo intensywny i bolesny grad :D Jadę w tym gradzie, twarz boli, wszystko mokre... A wszystko to, żeby wyrobić duplikat książeczki wojskowej :) Wojska nie ma, a książeczki w pracy wymagają... paranoja :)
+8 nowych gmin. łącznie 447:
Heh, znowu się rozpisałem jak głupi, a to raptem 150km.... :D
Chwilę po 6 już jest na tyle jasno, że jadę bez przedniej lampki. Pod Jubilatem spotykam się z Tomkiem (Workiem_foliowym) i razem lecimy przez miasto w kierunku Proszowic. Jedzie się świetnie, wiatr dość słaby do tego często lekko z boku więc nie przeszkadza mocno.
Trochę walczę z GPS'em (pierwsze użycie), ale szybko ogarniam i jak po sznurku zaliczamy kolejne gminy. Przy jeździe po wiochach GPS to jednak świetna sprawa.
Na tych 40km wyciągamy średnią ~28-29km/h. Jeśli dobrze pamiętam, to w okolicy Woli Gruszowskiej, na zjeździe Tomkiem miota jakby był workiem foliowym. Ja mocno opieram się na kierownicy i lecę te 50km/h [: Po zjeździe widzę Tomka na poboczu, ale po chwili zbiera się i zawraca (żegnaliśmy się na szczycie). Zrezygnował ze zjazdu w takich warunkach :)
Do Pińczowa dojeżdżam bez większych przygód. Z wiatrem jadę ~40-45km/h na prostej, pod wiatr ledwo 20. W pewnym momencie trochę się zagapiłem, a że zawracać nie lubię, to cisnę ze 2km drogą gruntową.
słuszny czy nie słuszny?
W Pińczowie robię postój na przepyszną fasolkę po bretońsku i kiepski bigos. W międzyczasie zbierają się ciężkie burzowe chmury. Bezowocnie grzebię w sakwie poszukiwaniu kurtki, znajduję za to kluczyki do zapięcia :) nie powtarza się sytuacja z tej wycieczki: Górska trzysetka z przygodami
Kurtki nima, więc trzeba naparzać żeby się rozgrzać. Razem z chmurami wzmocnił się też wiatr, więc z mojego naparzania wychodzi w porywach 25km/h, a zwykle koło 20. Na ~2% zjeździe wiatr z 30km/h zwalnia mnie jeśli nie pedałuje do 15 :P
Męczę się nieźle, ale później jest jeszcze gorzej :D wiatr zakręca i końcówka drogi do Kielc to już niezła katorga. Do tego tiry jadące z naprzeciwka robią niemalże falę uderzeniową z wiatru która ze 3 razy mnie zepchnęła z drogi. Próbowałem mp3'ójką się poratować, ale przy tym wichrze ledwo słychać (:
Tuż przed samymi Kielcami, dopada mnie jeszcze bardzo intensywny i bolesny grad :D Jadę w tym gradzie, twarz boli, wszystko mokre... A wszystko to, żeby wyrobić duplikat książeczki wojskowej :) Wojska nie ma, a książeczki w pracy wymagają... paranoja :)
+8 nowych gmin. łącznie 447:
Heh, znowu się rozpisałem jak głupi, a to raptem 150km.... :D
- DST 155.16km
- Czas 06:24
- VAVG 24.24km/h
- VMAX 61.15km/h
- Podjazdy 1278m
- Sprzęt Szosówka - pęknięta rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie chodzi mi o sam wybór typu jedzenia, w końcu sam pochłaniam makaron przed wyścigami czy podczas wyjazdów wielodniowych (w końcu odpowiednie suplementowanie łatwo przyswajalnymi źródłami energii przed jazdą i tymi kompensującymi utraty organizmu po jeździe, jest najważniejsze, zwracam, przynajmniej staram się ;) zwracać na to uwagę), moi koledzy z klubu mają nawet mini grafik ile przed wyścigiem pochłoną makaron z jakimiś owocami :)
Mój zachwyt spowodowany był/jest raczej Twoim przywiązaniem do ilości ;) - ja przed jednodniowym wyjazdem gdzieś dalej nie potrafię wcisnąć w siebie więcej niż dwie kromki chleba na śniadanie :))) WuJekG - 09:55 niedziela, 1 kwietnia 2012 | linkuj
Mój zachwyt spowodowany był/jest raczej Twoim przywiązaniem do ilości ;) - ja przed jednodniowym wyjazdem gdzieś dalej nie potrafię wcisnąć w siebie więcej niż dwie kromki chleba na śniadanie :))) WuJekG - 09:55 niedziela, 1 kwietnia 2012 | linkuj
gratuluje kilometrów - ech marzę aby się wybrać na dłuższą traskę:D
Ksiegowy - 08:10 sobota, 31 marca 2012 | linkuj
Z tym makaronem to faktycznie masz rację,spróbowałem parę razy przed jazdą i lepiej się jechało:)Zjemy parę kilo wspólnie przed Radlinem:))
funio - 21:52 piątek, 30 marca 2012 | linkuj
Widzę, że mimo ciężkich warunków całkiem przyzwoita średnia. Coś chyba ściemniasz w kwestii tego wiatru. U nas wiało jednak NW ;)
aard - 21:54 czwartek, 29 marca 2012 | linkuj
Podoba mi się każdorazowo Twój poranek przed jazdą: "zjadłem pół/paczkę/8 paczek makaronu" :P
Zastanawiałem się właśnie czy coś jeździsz czy nie, czy ostro trenujesz przed Radlinem, bo nie widuję Cię na głównej ;))) WuJekG - 19:50 czwartek, 29 marca 2012 | linkuj
Zastanawiałem się właśnie czy coś jeździsz czy nie, czy ostro trenujesz przed Radlinem, bo nie widuję Cię na głównej ;))) WuJekG - 19:50 czwartek, 29 marca 2012 | linkuj
Pierwszy tysiąc w tym roku... przypominały mi się stare czasy :P
Szarlotkę sam robiłeś? :)
vagson - 19:20 czwartek, 29 marca 2012 | linkuj
Komentuj
Szarlotkę sam robiłeś? :)
vagson - 19:20 czwartek, 29 marca 2012 | linkuj